Druga Wojna Światowa jawi się nam wszystkim jako ogrom cierpień i ogólnoświatowa tragedia. Wiemy przecież o obozach zagłady, Katyniu, Jedwabnym itp. Podczas działań wojennych 1939-1945 dokonywano potwornych zbrodni i eksperymentów jak np. jednostka japońska 371 lub “dr” Mengele.
Polski sport stracił wielu wspaniałych zawodników i działaczy w wyniku tego konfliktu. Wystarczy wspomnieć o biegaczu Januszu Kusocińskim, skoczku Stanisławie Marusarzu, piłkarzach co zginęli w Powstaniu Warszawskim. To były postacie wielkie, ale były też takie co przeżyły jak np. Halina Konopacka, Maria Kwaśniewska – Maleszewska, bracia Lothowie i co tu ukrywać pewien niedźwiedź. Ktoś czytając mój artykuł może weźmie mnie za wariata mówiąc “Panie redaktorze jaki znowu niedźwiedź?” Na kontrę odpowiem wprost – a tak, żeby Państwo wiedzieli – niedźwiedź”
“Kapral Wojtek” bo o nim mowa był niesamowitym zwierzęciem i utalentowanym sportowcem, choć bardziej znany jest z tego, że przenosił pociski artyleryjskie co już wydaje się nieprawdopodobne. Kudłaty bohater mojego artykułu również prowadził wojskowe ciężarówki, był mistrzem wagi ciężkiej w zapasach. Wszyscy w korpusie znali zamiłowanie naszego mistrza do tej dyscypliny sportu. Gdy był mały, co wydaje się zrozumiałe, to nie miał szans, jednak gdy urósł to mierzył dwa metry i ważył ok. 200 kilogramów. Było oczywistym fakt, że był niepokonany. Uchwała z 4 lutego 2013 r Polskiego Związku Zapaśniczego ustaliła kryterium 6 kategorii wagowych w zapasach w stylu klasycznym mężczyzn gdzie największa wynosi 130 kg i kobiet do 75 kilogramów. Można więc śmiało stwierdzić, że nasz bohater siedemdziesiąt lat wcześniej walczył poza kategorią. Wygrywał wszystkie organizowane przez żołnierzy polskich i brytyjskich turnieje, choć co trzeba przyznać zawsze walczył fer i zgodnie z przepisami. Nigdy nikomu nie zrobił krzywdy.
Był niekwestionowanym mistrzem i wspaniałym kompanem. Choć urodził się w górach Elbus w Syrii, był naszym najlepszym zapaśnikiem i na zawsze został symbolem polskiego sportu.
