Jakub Kowlaczyk od czterech sezonów występuje w klubie ze stolicy. Srebro zdobyte przez ONICO jest jego pierwszym sukcesem w siatkarskiej ekstraklasie. W rozmowie z naszą redaktorką opowiedział o minionym sezonie i… hejcie, na warszawski zespół.
Aleksandra Kabała: Przedłużył Pan kontrakt z ONICO Warszawa o kolejne dwa lata. Co oprócz tego świetnego sezonu zaważyło na decyzji?
Jakub Kowalczyk: To jest super miejsce do grania i do mieszkania – mówię o Warszawie i całej organizacji ONICO. Każdy chciałby tu być i to jak najdłużej. Sprawa była prosta.
A.K.: Czyli atmosfera robi swoje?
J.K.: Wszystko robi swoje! Mamy coraz lepsze wyniki. Ja gram w Warszawie już czwarty sezon. Siatkówka nie należy do takich sportów gdzie zawodnicy długo zostają w jednym klubie, ale mi tu wszystko odpowiada. Czuję, że rozwijam się w tym miejscu więc też nie mam potrzeby żadnej zmiany.
A.K.: Jak mówimy o zmianach… Po sezonie sześciu zawodników odchodzi z ONICO, ciężko będzie się “przestawić” z wicemistrzowskiego składu?
J.K.: A sugeruje Pani, że będzie lepszy, czy gorszy?
A.K.: To pokażą wyniki. Tak jak na początku tego sezonu, mało kto by pomyślał, że ONICO będzie wicemistrzem Polski.
J.K.: Trudno jest wróżyć z fusów. Ten skład był dobry, ale nie miał wielkich nazwisk, więc nie mogliśmy powiedzieć, że będziemy bić się o medale i przez to z tego srebra jesteśmy dumni. Zdaje się, że w przyszłym roku ekipa będzie bardzo silna. Gdy wchodzi się na taki poziom gdzie po sezonie zgarnia się medale, to wszyscy oczekują, że będzie co najmniej tak samo, albo i lepiej. Do tego dojdzie też presja… Głupio to mówić trzy dni po zakończeniu sezonu, ale przyznam, że nie mogę się doczekać następnego. Czekam na więcej. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji, że dostawałem medal i planowałem kolejny sezon. Dla nas wszystkich tutaj to jest nowa sytuacja.
A.K.: Faktycznie, w końcu to pierwszy medal w Warszawie od ponad 20 lat.
J.K.: Tym bardziej cieszę się, że tu jestem.
A.K.: Popatrzmy na sezon tak całościowo, nie wiem czy śledzi Pan to co dzieje się na Twitterze – powstał profil, który zbiera w jednym miejscu różne sytuacje z tego sezonu czy to zabawne, czy kontrowersyjne…
J.K.: Jakie są najbardziej popularne? Bo przyznam, że tego nie widziałem.
A.K.: Chociażby cała sytuacja ze Szczecina, to co stało się ze Stocznią. ONICO też zostało bohaterem paru wpisów – o zmianach w zespole, o transferze medycznym Macieja Muzaja…
J.K.: Wydaje mi się, że nie ma co wyolbrzymiać, to wszystko było ze sobą powiązane. Jeden zespół się rozpadł, była okazja, wszystko zawsze było robione w ramach przepisów, prawda?
A.K.: Pewnie. Ja wychodzę z założenia, że wykorzystaliście okazję i równie dobrze mógł to zrobić każdy inny klub z ligi. Dlatego te “zarzuty” które, gdzieś się pojawiały są, moim zdaniem, bezpodstawne.
J.K.: Mogę powiedzieć za siebie, ale też znam chłopaków i dużo rozmawiamy w szatni – nikt się tym nie ekscytuje. Mogę tych wszystkich gości na Twitterze pozdrowić i niech sobie mieszają w tym sosie. Nas to zupełnie nie obchodzi. Mamy medale na szyjach, zrobiliśmy co mogliśmy, a nawet i więcej. To był dla nas potwornie ciężki sezon. Wiadomo, mieliśmy okazję, żeby się wzmocnić, przyszli do nas Nikolay Penchev i Bartek Kurek, ale z drugiej strony traciliśmy swoich zawodników. Bartek (Kurek – przyp.red) też nieszczęśliwie kończył sezon. To było bardzo skomplikowane. Ciężko było się odnaleźć w takim momencie, gdy ma się poukładaną pierwszą szóstkę, gra się dobrze i wypada jeden zawodnik. Zastępuje się go drugim i znowu kolejny wypada. To wszystko nie szło po naszej myśli i sądzę, że bardziej należą nam się oklaski i fanfary niż fala hejtu.
A.K.: Tak jak widać wyszliście z tej sytuacji w najlepszy możliwy sposób.
J.K.: Jasne, że tak. Dlatego nie ma się czego wstydzić i przejmować jakimś hejtem, czy szemraniem w internecie.
A.K.: To wróćmy na przyjemniejsze tematy, bo miałam zamiar zapytać Pana o ulubioną sytuację z tego sezonu, tak patrząc na całą ligę. I zdobycie srebra się nie liczy.
J.K.: A chciałem to powiedzieć (śmiech). To drugą ulubioną będzie jak zobaczyłem na treningu Małego (Damiana Wojtaszka – przyp. red.), on zawsze wprowadza uśmiech na wszystkich twarzach (śmiech). Jak wygraliśmy z Jastrzębskim Węglem – to było coś niesamowitego, bo nikt na nas nie stawiał, zwłaszcza, że przegraliśmy pierwszy mecz na Torwarze. Wtedy zaczęliśmy grać jak z nut bo może troszkę presji od nas odeszło. Jak mieliśmy zagwarantowane play-off’y – to też była duża ulga, bo liga się mieszała na wszystkie sposoby. Cały sezon był niesamowity i nawet się jeszcze nad nim nie zastanawiałem. Po prostu rano wstaję, biorę swój medal i nakręcam Boomerangi na Instagram. Wszystko to było piękne.