W pierwszym spotkaniu grupy A KMŚ spotkały się ze sobą PGE Skra Bełchatów i Cucine Lube Civitanova. Zespół Roberto Piazzy zagrał dobre spotkanie, jednak przyjezdni z Włoch okazali się za mocni.
Rywalizację rozpoczęliśmy od skromnego prowadzenia bełchatowian (4:2), ale przyjezdni z Włoch szybko wyrównali (5:5), a niedługo potem sami wyszli na prowadzenie (7:9). Bardzo dobrze prezentował się Joandry Leal, który co chwila wbijał potężne ataki w boisko żółto-czarnych (10:15). Podopieczni Roberto Piazzy szybko zebrali się do odrabiania strat. Zaliczyli wspaniałą serię i dystans zmniejszył się z pięciu „oczek” do tylko jednego (15:16). Gra toczyła się punkt za punkt, jednak bełchatowianie pozostawali na stratnej pozycji (18:19). W ścisłej końcówce Lube jeszcze udało się wrócić do wyższej przewagi. Mistrzom Polski nie udało się już zaliczyć kolejnego zrywu i musieli pogodzić się z przegraną w premierowej odsłonie 21:25.
Rozpędzeni przyjezdni dobrze rozpoczęli drugiego seta (2:3, 3:6). Bełchatowianie cały czas byli blisko rywali i wynik oscylował w granicach remisu. Mistrzowie Polski popełniali jednak dużo błędów w polu serwisowym, z czego ich rywale chętnie korzystali (10:13). Roberto Piazza musiał zareagować i poprosił o czas dla swojej drużyny, bo sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli (11:15). Set powoli zbliżał się do końca, a sytuacja bardzo przypominała tę z poprzedniej odsłony. Zawodnicy Lube pozostawali na prowadzeniu (18:20). Żółto-czarni zanotowali fantastyczną serię punktową i nie dość, ze odrobili straty, to jeszcze sami przejęli kontrole nad grą (22:20). Nie wypuścili jej z rąk już do ostatniego gwizdka. PGE Skra Bełchatów triumfowała 25:22 i tym samym wyrównała setowy stan spotkania.
Początek trzeciej odsłony był kalką z poprzedniego. Przyjezdni z Włoch niezmiennie pozostawali na prowadzeniu (3:5). Bełchatowianie dosłownie na jedną akcję wyrównali wynik (6:6), ale nim się obejrzeliśmy kontrola wróciła na stronę Lube (7:10). Podopieczni Giampaolo Mediego grali bardzo dobrze i szybko powiększyli dystans punktowy (11:15). Grę bełchatowian nakręcali na zmianę Wlazły i Ebadipour, swoje trzy grosze dokładał również Szalpuk. Pomimo wysokiej skuteczności w ataku żółto-czarni nie byli w stanie przejąć kontroli nad grą. Lube cały czas było o kroczek lepsi. W ten sposób mistrzowie Polski aż do ostatniego gwizdka deptali rywalom po piętach (18:21). Kropkę nad „i” postawił autowy atak bełchatowian (21:25).
Czwarty set był wyrównany od samego początku (3:3, 6:6). Przyjezdni z Włoch zareagowali szybciej niż bełchatowianie, wykorzystali pierwszą nadarzającą się okazję i wyrwali się na prowadzenie (6:10). W obydwu drużynach bardzo dobrze funkcjonował element bloku. Raz jedni, a raz drudzy w ten sposób zatrzymywali skutecznie ofensywę przeciwników (13:15). Nim się obejrzeliśmy przewaga Lube wynosiła już cztery „oczka” (14:18) i to oni byli zdecydowanie bliżej do zakończenia seta, jak i całego spotkania, na swoją korzyść. Po potężnym ataku Sokolova podopieczni Giampaolo Mediego mieli do wykorzystania pierwszą piłkę meczową (20:24). Skra jednak nie zamierała się poddać tak łatwo. Mistrzowie Polski zaliczyli wspaniały powrót i wyrównali wynik do 24:24. Rozpoczęła się gra na przewagi, ale bełchatowianie nie dali rady wykorzystać swojej szansy i ostatecznie przegrali 25:27.
PGE Skra Bełchatów – Cucine Lube Civitanova 1:3 (21:25, 25:22, 21:25, 25:27)
PGE Skra Bełchatów: Wlazły, Kłos, Kochanowski, Ebadipour, Szalpuk, Łomacz, Piechocki
Cucine Lube Civitanova: Stanković, Sokolov, Juantorena, Leal, Simon, Bruno, Balaso