Krakowiak: „Cieszymy się, że tworzymy historię”. Bramkarz KKS Kalisz o Pucharze Polski, karierze oraz Japonii

Aktualizacja: 10 mar 2023, 14:45
8 mar 2023, 16:27

Dokładnie tydzień temu drugoligowy KKS Kalisz kolejny raz zaskoczył kibiców w całym kraju i w bardzo dobrym stylu awansował do półfinału Pucharu Polski, pokonując Śląsk Wrocław aż 3:0. Publikujemy rozmowę z Maciejem Krakowiakiem, który zachował w tym spotkaniu czyste konto i tym samym miał istotny udział w wygranej.

Maciej Krakowiak – bramkarz KKS Kalisz w rozmowie z Polski-Sport.pl

Rozmawialiśmy przede wszystkim o ostatnim wyczynie KKS-u Kalisz, w tym o kluczowym momencie meczu ze Śląskiem Wrocław oraz wcześniejszej konfrontacji w Pucharze Polski z Widzewem Łódź. Nie zabrakło też pytań o Ekstraklasę, w której zadebiutował w 2013 roku właśnie w barwach Widzewa.

Spytaliśmy, dlaczego nie udało mu się utrzymać na wyższym poziomie rozgrywkowym i czy myśli o powrocie do PKO BP Ekstraklasy. Oczywiście nie mogło też zabraknąć wątku japońskiego. Maciej Krakowiak jest jednym z niewielu Polaków, którzy postanowili sprawdzić się w japońskiej lidze. W jego przypadku mowa o przygodzie w klubie FC Imabari, który wówczas rywalizował w czwartej lidze.

Dziś klub należący do Takeshiego Okady, byłego reprezentanta Japonii oraz selekcjonera drużyny narodowej, występuje na trzecim poziomie rozgrywkowym. Latem zeszłego roku z polskiej Ekstraklasy trafił tam Filip Piszczek. Czy polska trzecia liga przewyższa rozmachem taki sam poziom rozgrywkowy w Japonii?

Rywalizacja z klubami z Ekstraklasy i historyczny rezultat KKS Kalisz w Pucharze Polski

Maciej Krakowiak, KKS Kalisz
Maciej Krakowiak (od prawej) świętujący wraz z całym zespołem i kibicami KKS Kalisz awans do półfinału Pucharu Polski.

Bartosz Krajewski: Na początku gratuluję sukcesu, jakim niewątpliwie jest awans do półfinału Pucharu Polski. Wyeliminowanie po drodze trzech klubów z Ekstraklasy to duże osiągnięcie. Po czymś takim chyba nie brakuje Wam wiary w to, że możecie wyeliminować jeszcze Legię?

Maciej Krakowiak: Bardzo dziękuję za gratulacje. Jako zespół cieszymy się, że tworzymy historię w Kaliszu i dajemy naszym kibicom niezapomniane emocje. Mecz półfinałowy jest jeden i wszystko może się wydarzyć, o czym przekonały się już trzy drużyny z Ekstraklasy. Wiary nam nie brakuje, a marzenia są po to, by je spełniać.

Jakie emocje pojawiły się w Waszej szatni, gdy już było jasne, że to Legia będzie Waszym następnym rywalem?

Ogarnęła nas radość. Prawda jest taka, że większość z nas chciała trafić właśnie na nich. Spodziewaliśmy się, że mecz z Górnikiem jest raczej nierealny, a z Rakowem mogliśmy zmierzyć się w poprzedniej edycji Pucharu Polski. Legia to klub, który przyciągnie kibiców na stadion, a my zrobimy wszystko, żeby po meczu mogli świętować i być dumni z naszej drużyny.

Czy podczas meczu ze Śląskiem dało się wyczuć na boisku, że piłkarze Śląska „obsrali zbroję”, jak przyznał na konferencji Ivan Djurdjievic?

Hahaha, to było dosadne stwierdzenie. My jednak byliśmy skupieni wyłącznie na sobie, na tym, żeby dobrze wykonać założenia na ten mecz i z każdym dobrym zagraniem łapać większą pewność na boisku. Dlatego uważam, że to nasza bardzo dobra gra sprawiła, że Śląsk wyglądał podczas tego spotkania tak, jak wyglądał.

Na początku spotkania, w okolicach 6. minuty zaliczyłeś niezwykle ważną interwencję. Śląsk mógł wtedy wyjść na prowadzenie. Czy to był już ten moment, w którym poczułeś, że to może być kolejne zwycięstwo w Pucharze Polski?

Trochę tak. Pomyślałem, że to był kluczowy moment dla tego spotkania. Wiedziałem, że jeśli uda nam się strzelić jako pierwszym bramkę to wyjdziemy zwycięsko z tego spotkania. 

Trener Tarachulski po meczu przyznał, że w przerwie przestrzegał zespół przed tym, co wydarzyło się w starciu z Widzewem, gdy do przerwy prowadziliście 3:1. Dostaliście jakieś specjalne zadania?

Trener mówił, żeby wytrzymać ciśnienie, że z każdą minutą wśród zawodników Śląska będzie narastała frustracja, a my będziemy coraz bliżej półfinału. Byliśmy świadomi tego, że w drugiej połowie Śląsk ruszy do odrabiania strat. Na szczęście nasz sposób gry uniemożliwił im nawet zbliżenie się do remisu.

Gdybyś miał określić swój ładunek emocjonalny przed meczem ze Śląskiem i Widzewem w Pucharze Polski, to w którym przypadku sercu zabiło mocniej?

Zdecydowanie mecz z Widzewem wywołał u mnie większe emocje. Spędziłem tam kilka lat, debiutowałem w Ekstraklasie i naprawdę czuję, że czas spędzony w Widzewie wiele mnie nauczył. Cieszę się, że miałem okazję się z nimi zmierzyć, że były w tym meczu takie emocje a dodatkowo, że udało się z nimi wygrać. 

Miałeś w sobie chęć udowodnienia, że jesteś bramkarzem, który ze spokojem mógłby wrócić do tego klubu? Myślisz w ogóle w takich kategoriach? 

Muszę przyznać, że myślałem o tym wiele razy. Ten mecz dał mi nie tylko dużo satysfakcji, ale też utwierdził mnie w tym, że faktycznie byłbym zadowolony, gdyby udało się tam wrócić.  Natomiast obecnie skupiam się wyłącznie na tu i teraz i KKS Kalisz jest dla mnie najważniejszy.

Obiecujący początek kariery i lądowanie III-ligowej Stali Rzeszów

Masz na swoim koncie 7 występów w Ekstraklasie, wszystkie w barwach Widzewa. Myślisz, że udana przygoda w Pucharze Polski oraz dobra dyspozycja twojego zespołu w II lidze może zaowocować, że dyrektorzy sportowi ekstraklasowych klubów przypomną sobie o Krakowiaku i być może będziesz w stanie powiększyć ten dorobek? 

Czas pokaże. Uważam, że wchodzę w najlepszy wiek jeśli chodzi o bramkarza. Mam marzenia i powrót do Ekstraklasy to jedno z nich.

Swoją przygodę z seniorską piłką na poziomie II ligi rozpocząłeś w niewielkim Nowym Tomyślu, nieopodal Poznania. Czy można powiedzieć, że to właśnie wtedy dzięki świetnej postawie w meczach rozpoczęła się Twoja profesjonalna przygoda z piłką? Nieco ponad półtora roku później byłeś już w Widzewie. Wcześniej zahaczyłeś też o ekstraklasowy wtedy GKS Bełchatów.

Myślę, że styczność z seniorską piłką w wieku 18 lat i możliwość regularnej gry, gdy nie było jeszcze przepisów o młodzieżowcu, z pewnością pomogły mi wskoczyć na wyższy poziom.

Czego Ci zabrakło pod kątem czysto sportowym lub mentalnym, żeby w 2016 roku utrzymać się na poziomie Ekstraklasy albo I ligi?

Przede wszystkim brakowało wyników sportowych. Po spadku z Widzewem, a następnie z GKS-em Bełchatów nie jest łatwo znaleźć pracodawcę, szczególnie na mojej pozycji. 

Przenosiny do III-ligowej Stali Rzeszów musiały być dla Ciebie bolesne. W jednym z wywiadów przyznałeś wprost, że Twoja kariera w Polsce nie szła w dobrym kierunku. To główny powód wyprowadzki do Japonii w 2017 roku?

Myślę, że tak, chociaż okres w Stali wspominam naprawdę dobrze. Robiliśmy wynik, ekipa była naprawdę super. Jednak chęć spróbowania się w innym kraju, doświadczenie nowej kultury, innego stylu grania w piłkę nożną wygrały i zdecydowały o przeprowadzce.

Polska i Japonia? „Mówimy o zupełnie innym budżecie”

Musiałeś mieć dużą ochotę na przygodę życia, skoro wybrałeś Japonię. Pod względem finansowym chyba nie trafiłeś do raju?

Podobał mi się pomysł na ten klub. Rozwój, jaki był z nim związany, a i finansowo był to najlepszy jak do tej pory wybór. Pod względem marketingowym, organizacyjnym oraz finansowym ten klub mógłby spokojnie poradzić sobie w Ekstraklasie.

Maciej Kraowiak, FC Imabari
FC Imabari. Archiwum prywatne Macieja Krakowiaka

Jednak! Czyli mówimy o zupełnie innych realiach, niż w przypadku polskiej II czy III ligi.

Zdecydowanie tak. Od razu rzuciło mi się w oczy, że druga czy trzecia, a już na pewno czwarta liga w Japonii to zupełnie inny poziom niż w Polsce. Samo FC Imabari swoim rozmachem oraz ambicjami też przerasta te rozgrywki. Mówimy o zupełnie innym budżecie. Wiele razy na mecze ligowe, na przykład do Tokio, podróżowaliśmy samolotem. Takie historie w Polsce na niskim szczeblu chyba się nie zdarzają. Komfort grania był bardzo dobry.

Jak oceniasz tamtejszy styl gry?

Osobiście uważam, że piłka japońska jest zdecydowanie bardziej techniczna, dynamiczna i płynna. Oni mają problem z fizycznością.

A czy Polska i Japonia mają jakieś punkty wspólne w kontekście kibicowania?

Kibice są totalnie inni. Na meczach pojawiają się całe rodzinny, jest bardzo bezpiecznie. Drużyny dopingują swój zespół, nie ma klatek dla kibiców gości. Po meczach zawsze fani czekali na nas, aż wyjdziemy ze stadionu. Robiliśmy sobie z nimi zdjęcia, dawaliśmy autografy i to bez względu na wynik meczu.

Gdybyś miał dziś wybrać grę w polskiej ekstraklasie albo japońskiej. W którą stronę idziesz?

Kilka lat temu wybrałbym Japonię, ale na obecnym etapie mojego życia wybieram Ekstraklasę.

Możesz teraz z perspektywy czasu ocenić, co dała Ci wyprawa do Japonii?

Bardzo dużo się nauczyłem – w zasadzie pod każdym możliwym względem. Podejścia do pracy, chęci rozwoju, radzenia sobie ze stresem będąc tyle kilometrów od domu. Uważam, że wyjazd do Japonii był moją najlepszą decyzją w karierze.

Co dalej?

Prosto z Japonii trafiłeś do III-ligowego KKS-u Kalisz. Obecnie jesteś najbardziej doświadczonym bramkarzem w kadrze. W tym sezonie zagrałeś we wszystkich ligowych potyczkach i wygląda na to, że w tym roku będziecie walczyć o awans do I ligi. Czy w Kaliszu trwa twój najlepszy pod względem piłkarskim okres? Czujesz, że znalazłeś swoje miejsce?

Tak, to chyba najlepszy okres dla mnie. Regularna gra i fakt, że walczymy o awans, daje mi fajną motywację do rozwoju. W Kaliszu czuję się bardzo dobrze. Jest wiele aspektów, które przemawiają za tym, że mogę stwierdzić, że to moje miejsce.

Twoja umowa z KKS-em kończy się w czerwcu 2023 roku. Pojawiają się już jakieś głosy w temacie jej przedłużenia? Chciałbyś tu zostać czy po sezonie, niezależnie od końcowego rezultatu będziesz gotów postawić kolejny krok w karierze?

Tak, umowa kończy się w czerwcu. Na ten moment w temacie przedłużenia panuje cisza, ale to pewnie będzie zależne od końcowego wyniku na koniec sezonu. Osobiście nie chciałbym się zamykać na żadną opcję. Rozwój piłkarski, finanse, to wszystko musi się zgadzać, żeby podjąć finalną decyzję.

Rozpoczynacie już przygotowania pod Legię czy w tym momencie jest całkowicie temat nieistotny?

Obecnie skupiamy się na lidze. To jest dla nas priorytet. Dobre wyniki w lidze powodują, że w meczach pucharowych możemy grać jak równy z równym z zespołami występującymi na poziomie Ekstraklasy.

Półfinały Pucharu Polski: Znany dokładny terminarz. Wiadomo, kiedy zagrają Legia i Raków

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA