Trener reprezentacji Polski kobiet w piłce ręcznej Kim Rasmussen rozwiązał swój kontrakt z Vardarem Skopje po zaledwie…dwóch tygodniach. Pełnił tam funkcję konsultanta.
Wielkie nadzieje, wielki klub z jeszcze większymi aspiracjami, z takim nastawieniem jechał do Macedonii selekcjoner naszej reprezentacji, przeżył jednak tam nie małe rozczarowanie.
Na początku Rasmussen podpisał kontrakt na 2,5 roku, jednak nikt, wraz z samym zainteresowanym nie spodziewał się że jego przygoda skończy się po zaledwie jednej porażce zespoły ze Skopje, czyli po dwóch tygodniach.
„Rosyjski właściciel klubu jest bardzo impulsywny. Po porażce szukali chyba kozła ofiarnego. Tym kozłem zostałem właśnie ja” – tłumaczy Rasmussen
„Właściciele klubu mają minimalne pojęcie o piłce nożnej. Na ręcznej jednak się nie znają. Mają mnóstwo pieniędzy i traktują nas jak zabawki – grzmi Rasmussen, który równocześnie ostrzega innych, którzy chcieliby pracować w Macedonii. – Mam nadzieję, że mój przypadek będzie ostrzeżeniem i doświadczeniem dla innych, którzy będą chcieli pracować w Europie Wschodniej.”
„Nie spodziewam się wypłaty wynikającej z umowy kontraktowej. To tylko kawałek papieru. Cieszę się, że wróciłem do domu. Teraz będą mógł się skupić na ważnych meczach reprezentacji Polski z Ukrainą w eliminacjach do mistrzostw świata w czerwcu tego roku” – kończy pochodzący z Danii szkoleniowiec Polek.