W pierwszym meczu play-off Ligi Mistrzów PGE Skra Bełchatów podejmowała Cucine Lube Civitanova. Podopieczni Roberto Piazzy zaprezentowali się bardzo dobrze i wygrali dwa pierwsze sety. Później przyjezdni zdecydowanie poprawili swoją grę i ostatecznie wygrali w tie-break’u, pokazując, że faworyt ostatecznie nie zawiódł.
Spotkanie rozpoczęło się od drobnego prowadzenia siatkarzy z Włoch (1:3), jednak nim się obejrzeliśmy na tablicy wyników wyświetlił się remis 5:5. Żadna z drużyn nie była w stanie wyrwać się na prowadzenie, gra była bardzo zacięta, toczyła się punkt za punkt (9:9). Nagle bełchatowianie zyskali skromną przewagę (13:11), którą magli cieszyć się kilkanaście minut. Kolejny raz wynik wyrównał się dopiero gdy set zbliżał się do końca (18:18). Końcówka zapowiadała się niezwykle nerwowo. Po punktowej zagrywce Milada Ebadipoura żółto-czarni mieli do wykorzystania piłkę setową (24:23). Nie udało im się wykorzystać swojej szansy i rozpoczęła się gra na przewagi. Odsłonę zakończył punktowy blok na Osmanym Juantorenie (27:25).
Podobnie jak w poprzedniej odsłonie, ten set rozpoczął się od remisu 4:4. Zawodnicy Lube byli wyraźnie poirytowani niepowodzeniem w pierwszej partii i przekładali to zdenerwowanie na agresywną grę (8:7). Dobrze w ataku sprawował się kapitan żółto-czarnych, Mariusz Wlazły i to między innymi dzięki niemu Skra zdobyła prowadzenie 13:11. Niestety, nie mogli cieszyć się nim za długo. Włosi szybko przejęli kontrolę nad rozgrywką (16:18). Bełchatowianie dwoili się i troili aby odzyskać przewagę, jednak przeciwnicy nie zamierzali im na to pozwolić. Przy stanie 17:20 na boisku w miejsce Ebadipoura pojawił się Nikolay Penchev. Bułgar niemal natychmiast pokazał się w pojedynczym bloku na Cvetanie Sokolovie, dzięki czemu wynik się wyrównał (23:23). Chwilę później w tym samym elementem zapunktował Karol Kłos, tym samym kończąc set wynikiem 28:26.
Włosi odrobinę lepiej zaprezentowali się na początku trzeciej odsłony (3:5). Bełchatowianie widocznie byli zaniepokojeni zaistniałą sytuacją i zaczęli popełniać błędy (6:9). Wkrótce dystans między zespołami urósł do sześciu “oczek” (7:13). Przy stanie 9:17 na boisku pojawił się Marcin Janusz. Niestety, z czasem sytuacja bełchatowian nie ulegała poprawie. Dystans, który dzielił ich i rywali był bardzo znaczący (12:21). Włosi bez żadnych problemów zakończyli odsłonę tym samym przedłużając swoje szanse w tym spotkaniu (13:25).
Pobudzeni swoją dobrą grą siatkarze Cucine Lube, równie dobrze zaprezentowali się na początku czwartej odsłony (4:7). Podopieczni Roberto Piazzy popełniali dużo błędów, co ich rywale bezlitośnie wykorzystywali (8:14). Podobnie jak kilkanaście minut temu byli zupełnie bezradni wobec dobrze grających Włochów. Goście zupełnie nie przypominali samych siebie z dwóch pierwszych setów. Byli pewni w ataku i znacząco poprawili się w obronie (14:20). Szybko zdobyli dwudziesty czwarty punkt i mieli do wykorzystania serię piłek setowych (19:24). Partię zakończył autowy serwis Bartosza Bednorza (22:25).
Od początku tie-break’a mogliśmy oglądać wyrównaną walę punkt za punkt (4:4). Ostatecznie to zawodnicy z Włoch jako pierwsi wyrwali się na prowadzenie (6:8). Bełchatowianie nie byli w stanie nic poradzić na tak dobrze grające Lube. Przyjezdni szybko powiększyli przewagę do czterech punktów (9:13). Mecz zakończył się blokiem na Mariuszu Wlazłym (10:15).
PGE Skra Bełchatów – Cucine Lube Civitanova
PGE Skra Bełchatów: Lisinać, Wlazły, Janusz, Kłos, Bednorz, Katić, Czarnowski, Ebadipour, Romać, Nedeljković, Łomacz, Penchev, Piechocki, Milczarek
Cucine Lube Civitanova: Sokolov, Candellaro, Sander, Juantorena, Casadei, Stanković, Kovar, Christenson, Gester, Milan, Zhukouski, Marchisio, Grebernikov