W kolejnym meczu Ligi Mistrzów Orlen Wisła Płock grała z węgierskim MOL-Pick Szeged. Gospodarze radzą sobie dużo lepiej od polskiej drużyny, która do tej pory nie wygrała żadnego starcia. Tym razem sobotnie spotkanie skończyło się szczęśliwie dla Naficarzy, którzy po walce zwyciężyli 25:24.
Obie drużyny weszły w spotkanie spokojnie i do siódmej minuty padły tylko cztery gole (2:2). Nafciarze mieli szansę na odskoczenie, gdyż karę dostał Banhidi. Wykorzystali ją i zdobyli trzybramkowe prowadzenie. Trener gospodarzy próbował motywować swoich graczy podczas wziętej przerwy. To niewiele dało i płocczanie nadal mieli zapas (6:9). Od 20. minuty miejscowi zaczęli odrabiać straty, a bramkę kontaktową ugrał Bodo. Wisła zachowała jednak zimną głowę i po trafieniach Toledo ponownie zwiększyła przewagę. Węgierska ekipa nie odpuszczała do końca pierwszej części, ale to Wisła zakończyła ją na prowadzeniu (12:14).
Zacięta walka trwała nadal, ale płocczanie pomimo braku wykluczonego Obradovicia wciąż utrzymywali zapas. Widać było pewność siebie wśród zawodników polskiej drużyny, lecz gdy dwukrotnie trafili miejscowi to o czas poprosił trener Przybecki (17:18). Tempo nie zwalniało i po ciekawych rozegraniach węgierski zespół wyrównał. Dodatkowo gospodarze dobrze radzili sobie w obronie i Naficarze mieli problem i ich pokonaniem.
Po bramkach Balogha to MOL-Pick objęło prowadzenie (21:19). Wisła nie była w stanie ugrać żadnej brami przez kolejne minuty. Tę niemoc przerwał Racotea. Bramki wciąż padały na przemian i do końca nie było wiadomo kto wygra. W ostatniej minucie prowadzenie dla Nafciarzy dał Toledo, które dało wygraną Wiśle (24:25).