PGE Skra Bełchatów w Lidze Mistrzów wróciła na właściwe tory. Pokonując 3:1 ACH Volley Lublanę, z ostatniego miejsca w swojej grupie wskoczyła na drugie i nie zaprzepaściła szans na awans do fazy play-off. Teraz ma wszystko w swoich rękach.
Świadomi wagi tego spotkania gracze z Bełchatowa rewelacyjnie rozpoczęli ten mecz. Czujni w bloku i bezbłędni w ataku nie pozostawiali mistrzom Słowenii złudzeń, kto w tym starciu jest lepszą drużyną (6:0, 10:1). Brak kontuzjowanego Artuta Szalpuka, który pełni w zespole coraz ważniejszą rolę, zupełnie PGE Skrze nie przeszkadzał (18:13). Goście popełniali mnóstwo błędów, a pojedyncze udane ataki Zigi Sterna czy Diko Puricia nie mogły niczego odmienić. Set bez większej historii zakończył się błędem w ataku Słoweńców (25:17).
Druga partia rozpoczęła się zgoła odmiennie. Gospodarze od początku mieli problemy z przyjęciem i gracze z Lublany bardzo szybko wypracowali sobie kilkupunktową przewagę (1:4, 5:9), którą starali się utrzymywać. Bełchatowianie mieli też problemy z zagrywką – niemal wszyscy zawodnicy, dysponujący mocnym serwisem, popełniali w tym elemencie wiele błędów, a ryzyko się nie opłacało. Do remisu udało się graczom PGE Skry dzięki kapitalnym obronom Roberta Milczarka. Podopieczni Philippe’a Blaina od stanu 13:16 byli bezlitośni w kontrataku, zdobyli pięć punktów z rzędu, a ich gra wyglądała dużo pewniej. Świetne zagrywki Jana Kozamernika pozwoliły jednak gościom na błyskawiczne odwrócenie strat i powrót na prowadzenie w samej końcówce seta (22:23), co zgromadzonym w hali Energia kibicom dostarczyło wielu emocji. As serwisowy Michała Winiarskiego oraz skuteczny blok Jurija Gladyra i Nicolasa Uriarte dały bełchatowianom bezcenne punkty i pozwoliły wygrać drugą odsłonę 25:23.
Trzeci set gospodarze również rozpoczęli od niedokładnych przyjęć, jednak Mariusz Wlazły nie miał problemów z piłkami sytuacyjnymi (2:1). Ostoją drużyny w ataku był Srećko Lisiniać, lewe skrzydło bełchatowian nie do końca jednak mogło uporać się z własnymi problemami. Brak pewności w ofensywie pozwolił zabłysnąć graczom ACH Volley Lublany w bloku, który funkcjonował w tym meczu bardzo dobrze po ich stronie. Ciężko jednak atakować, gdy prawie żadna piłka nie jest przyjmowana dokładnie. Gdy błędy w ataku popełniać zaczął Lisiniać, trener Blain poprosił o przerwę, bo zauważył, że jego zespół znajduje się w tarapatach (6:11). Tymczasem na lewym skrzydle gości coraz śmielej poczynał sobie Stern. I choć bełchatowianie próbowali jeszcze dogonić rywali, a Philippe Blain rotował przyjmującymi (zmieniając ponownie Winiarskiego na Bartosza Bednorza), niewiele mogli już zrobić w tej partii. Przegrali ją 20:25 po autowej zagrywce Bednorza.
Czwartą odsłonę rozdrażnieni wyraźnie miejscowi zaczęli lepiej. Duży w tym udział Mariusza Wlazłego, który nieźle spisywał się i na zagrywce, i w ataku (5:3). Nie bez pewnych problemów, ale powoli powiększali bełchatowianie swoją przewagę (18:14). Na wyróżnienie zasługiwał w tej fazie meczu zwłaszcza Nikolay Penchev, prezentujący zresztą stabilny poziom przez całe spotkanie. Słoweńcy walczyli dzielnie, jednak w ich poczynania wkradło się sporo chaosu, a że dla PGE Skry był to mecz “o wszystko”, żółto-czarni nie zamierzali marnować swoich okazji (22:16). Zacięty, wbrew pozorom, mecz zakończył się efektownym blokiem gospodarzy.
PGE Skra Bełchatów – ACH Volley Lublana 3:1 (25:17, 25:23, 20:25, 25:17)
PGE Skra Bełchatów: Uriarte, Wlazły, Penchev, Winiarski, Gladyr, Lisiniać, Milczarek, Janusz, Kurek, Bednorz, Marcyniak, Kłos
ACH Volley Lublana: Kozamernik, Purić, Stern, Kovacić, Pokersnik, Buculiević, Armenakis, Flajs, Satler, Plesko, Jurić, Kumer
.