Na walkę o finał PlusLigi podopieczni Andrea Anastasiego szans raczej nie mają, jednak dzisiejszy pojedynek z akademikami z Warmii i Mazur był bardzo istotny w kontekście utrzymania na 3. miejscu w tabeli. Odmieniony skład Lotosu oparty głównie na zmiennikach zdołał 3:1 pokonać olsztynian, których stać było jedynie na walkę w trzecim secie.
Lepszego otwarcia tego spotkania przyjezdni nie mogli sobie wymarzyć. Już na samym początku, o czas poprosić musiał trener Anastasi, otóż głównie dzięki doskonałej dyspozycji Bednorza i Walińskiego jego podopieczni przegrywali pięcioma punktami (7:2). Chwila oddechu i kilka mocnych słów pomogło odbudować się gdańszczanom, jednak bez kompleksów do tego spotkania podeszli akademicy, którzy to z prowadzeniem schodzili na pierwszą przerwę techniczną (8:4). Chwila dekoncentracji i doskonała zagrywka Hebdy pozwoliła gospodarzom zbliżyć się do rywala (14:12). W drużynie z Olsztyna było coraz bardziej nerwowo, czasem ratował się trener Gardini. Nim zawodnicy AZS-u zdołali się obejrzeć na tablicy wyników widniał remis (16:16). W kluczowym momencie zawiódł Bednorz, który najpierw uderzył w aut, by później dać się zatrzymać pojedynczym blokiem. Gwoździem do trumny okazała się być zagrywka wprowadzonego na boisko Schulza, po której to gdańszczanie objęli prowadzenie (18:16). Kolejnego zwrotu akcji w tym meczu nie było dane nam oglądać, gospodarze prowadzenia nie oddali zapisując pierwszą partię na swoim koncie (25:22).
Na początku drugiej odsłony gra toczyła się punkt za punkt (5:5). Do tego momentu obie drużyny miały zapisane po jednym błędzie własnym na swoim koncie, najpierw siatki dotknęli olsztynianie, następnie linię ataku przekroczył Schulz. Gdańszczanie nie dali możliwości odskoczyć przyjezdnym, którzy zdecydowanie gorzej radzili sobie w przyjęciu. Na pierwszą, regularną przerwę to podopieczni trenera Anastasiego schodzili z prowadzeniem (8:6). Od drugiej połowy tego seta znowu to Lotos zaczął prowadzić grę (10:7), na lidera drużyny z Trójmiasta wyrastał Mika. W kolejne zagrania olsztynian wkradła się nerwowość i bezradność, o czym świadczyć mogą dwa kolejne błędy dotknięcia siatki (13:8). Po drugiej przerwie technicznej licznie zebrania w Ergo Arenie publiczność mogła oglądać dość jednostronne widowisko. Olsztynianie nawet jeśli dobrze przyjmowali nie potrafili poradzić sobie z blokiem gospodarzy, a jeśli jakimś cudem udało im się zdobyć punkt popełniali kolejne błędy w polu serwisowym (18:14). Na ataku w drużynie z Gdańska wyróżniał się wprowadzony na boisko Schulz, nękał akademików również zagrywką, dzięki której żółto-czarni cieszyć mogli się z kolejnego seta.
Analogicznie do drugiej partii, również grą punkt za punkt rozpoczęła się trzecia odsłona. Biało-zielonym udało się odskoczyć przy zagrywce Bednorza, z którą nie radził sobie Mika (6:3). Prowadzenie do czterech punktów dał skuteczny blok na Hebdzie, który wywołał pierwszą przerwę techniczną. Kolejne błędy własne mnożyły się po stronie gdańszczan (11:5). O czas zmuszony był poprosić trener Anastasi. Na nic się to zdało, akademikom w tym secie wychodziło niemal wszystko, Hebda i Mika nie radzili sobie w przyjęciu co przekładało się na kolejne ich błędy w ataku (14:6). Nie mogło być inaczej, na drugiej przerwie technicznej to akademicy prowadzili aż ośmioma punktami. Kiedy wydawało się, że żółto-czarni zabiorą się za poprawę rezultatu popełnili kolejny błąd pod siatką (17:9). W końcówce tej partii doskonale w obronie grali biało-zieloni. Nadzieje kibiców rozgorzały przy zagrywce Grzyba (22:18), trener Gardini zmuszony był poprosić o czas, po którym atakiem w ostatnie metry boiska popisał się Stoilović. Tym razem akademicy nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa w secie.
Na boisku pod koniec trzeciej partii pojawili się Schwarz i Gawryszewski, którzy mieli za zadanie wzmocnić oparty na zmiennikach gdański zespół. Bardzo podobnie do poprzedniego seta rozpoczęła się czwarta odsłona, z tą różnicą, że tym razem na początku odskoczyć udało się żółto-czarnym. Pierwszym skutecznym blokiem popisał się wspomniany Gawryszewski (6:3). Tuż po powrocie z pierwszej przerwy technicznej Schwarz popisał się pojedynczym blokiem na najlepiej punktującym w drużynie gości Oivanenie (9:6). Kiedy przewaga gospodarzy została zniwelowana na zagrywce pojawił się Grzyb, dzięki któremu kolejny raz udało się zbudować zapas punktowy (13:9). Błędy w polu serwisowym olsztynian nie pomagały poprawić złej sytuacji w meczu. Na ataku mylił się Stoilović (18:12). O czas poprosił trener Gardini, jednak losy tego meczu wydawały się być przesądzone. Kiedy w aut zaatakował Szwarz refleksem popisał się trener Anastasi, który postanowił sprawdzić poprawność obrony po stronie gości. Miał rację, piłka po ataku dotknęła pomarańczowego pola, tym samym punkt wrócił do gospodarzy (19:13). Niestety, końcówka tego meczu nie mogła się podobać. Kolejne błędy własne akademików pozwoliły spokojnie doprowadzić tego seta do końca i zapisać gdańszczanom trzy punkty na swoim koncie. Mecz zakończyła punktowa zagrywka Schulza, który odebrał statuetkę MVP.
Lotos Trefl Gdańsk – Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (25:22, 25:17, 20:25, 25:17)
MVP: Damian Schulz
Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb, Falaschi, Troy, Ratajczak, Mika, Hebda, Gacek, Stępień, Schulz, Schwarz, Gawryszewski, Czunkiewicz.
Indykpol AZS Olsztyn: Waliński, Oivanen, Zniszczoł, Bednirz, Woicki, Potera, Koelewijn, Stoilović, Gulak, Adamajtis, Bieńkowski, Zabłocki, Ostaszyk.