LOTOS Trefl Gdańsk we własnej hali rozpoczął plusligowe rozgrywki. Ekipa prowadzona przez Andreę Anastasiego zmierzyła się z Effectorem Kielce. Faworyt tego starcia mógł być tylko jeden. Choć skład gdańszczan wyraźnie różni się od ubiegłorocznego, nie powinni mieć problemów z 13. drużyną sezonu 2015/2016. Choć tak łatwo nie było, ostatecznie odnieśli zwycięstwo.
Od błędów rozpoczęli mecz goście. Zanim zdążyli się zorientować na tablicy wyników było już 5:1 dla gdańszczan. Ekipa Andrei Anastasiego szybko utraciła koncentrację i popełniając kolejne błędy pozwoliła rywalom się dogonić (6:6). Już wkrótce, za sprawą świetnej zagrywki kielczan, Effector wyszedł na prowadzenie (6:8), sukcesywnie je powiększając (8:11). Gdańszczanie znaleźli się w prawdziwych opałach. Nie pomagała im świetna gra Bartosza Pietruczuka ani zmiana Szymona Romacia za Damiana Schulza (11:14). Gdy pod koniec seta wydawało się już, że gracze z Pomorza odrobią straty (19:20), Effector włączył wyższy bieg i zwyciężył w tej partii (20:25).
Początek drugiej partii miał znacznie bardziej wyrównany przebieg (2:2). Jednak dość szybko gracze z Kielc wyszli na prowadzenie (6:9), zmuszając Andreę Anastasiego do poproszenia o czas. Duża w tym zasługa ich kapitana, Macieja Pawlińskiego. Świetnie po stronie gości spisywał się też Austriak, Peter Wohlfahrtstatter (10:13). Wśród graczy LOTOSu wciąż najjaśniejszym punktem był Pietruczuk, ale wspierać zaczęli go też Mateusz Mika i Wojciech Grzyb (16:18). Z kolei gdy na zagrywce pojawił się Damian Schulz, dodatkowo poprawiając swoje ataki, pojawiła się szansa na wyrównanie wyniku meczu (19:19). Kilka udanych akcji gdańszczan (i błędów kielczan) później, set padł łupem graczy z Pomorza.
Od błędów rozpoczęli trzecią odsłonę gracze LOTOSu (1:4). Za sprawą udanych ataków Pietruczuka (olbrzymi potencjał młodego gracza!), zespół z Gdańska przez jakiś czas nie pozwalał przeciwnikowi uciec (4:5). Jednak już po chwili, dzięki m.in. dobrej grze Petera Wohlfahrtstattera i Jakuba Wachnika, Effector powiększył swoją przewagę (6:10). Na szczęście dla gdańszczan, coraz lepiej grał Damian Schulz (11:11). To głównie dzięki niemu udało się gospodarzom w końcu wyjść na prowadzenie w tej partii (13:11). Choć niewielka, przewaga ta utrzymywała się przez jakiś czas (18:16). Wzrosła jeszcze po skutecznych atakach środkowych LOTOSu (20:16). W decydujących momentach zespół Andrei Anastasiego nie tracił koncentracji. Kiedy trzeba, potrafił też skutecznie zatrzymać rywali na siatce (23:19). W ten sposób uzyskaną przewagę, doprowadzili do końca, a w rezultacie zapisali na swoim koncie kolejną zwycięską partię (25:21).
Od dwóch asów serwisowych rozpoczął Mateusz Mika (2:0)! Świetnie w polu serwisowym radził sobie także Damian Schulz, po chwili więc gospodarze wypracowali sobie niewielką przewagę (6:3). Odrobina szczęścia i szczelny blok pozwoliły jednak kielczanom odrobić straty (7:7). Przez jakiś czas gra była bardzo wyrównana (14:14). Ataki Schulza i Miki sprawiły jednak, że odrobinę lepiej wynik wyglądał dla LOTOSu (16:14). Przewaga jednak nie była bezpieczna (18:17). W końcówce partii sporo nerwów widać było zarówno po siatkarzach z Gdańska, jak i po zawodnikach z Kielc (20:18). W ostatecznym rozrachunku to jednak gospodarze zachowali więcej zimnej krwi. I choć kielczanie walczyli ambitnie (24:22), nie zdołali im przeszkodzić w zwycięstwie (25:23).
LOTOS Trefl Gdańsk – Effector Kielce 3:1 (20:25, 25:22, 25:21, 25:23)
MVP: Michał Masny
LOTOS Trefl Gdańsk: Masny, Schulz, Grzyb, Pashytskyy, Mika, Pietruczuk, Gacek, Stępień, Gawryszewski, Niemiec, Romać, Jakubiszak, Majcherski, Ptaszyński
Effector Kielce: Komenda, Więckowski, Maćkowiak, Orobko, Bućko, Pawliński, Biniek, Antosik, Andrić, Superlak, Wohlfahrtstatter, Dyk, Wachnik, Formela, Ziemnicki, Sobczak