Ten mecz miał wiele podtekstów. Przez EHF i Velux Ligę Mistrzów uznano go spotkaniem kolejki. To nie tylko miała być swoista wojna, ale także chęć rewanżu za wyeliminowanie płockiej Wisły! To miał być także pojedynek ojca z synem!
Obawialiśmy się tego spotkania bardzo. W pamięci przecież mieliśmy okrutne lanie, jakie płocczanom sprawili właśnie w Skopje piłkarze Vardaru. Trener Dujshebaev powiedział tuż przed wylotem to Macedonii, że ma pomysł na swojego syna i żółto-niebiescy wiedzą jak zatrzymać asa reprezentacji Hiszpanii! Nie pomylił się!
Początek spotkania nie układał się po myśli Vive! Gospodarze bardzo szybko wyszli na dwupunktową przewagę a w bramce Vardaru świetnie bronił Sterbik. Sygnał do odrabiania strat dał Michał Jurecki a po chwili kielczanie zdołali wyrównać. To spowodowało pewną nerwowość w poczynania gospodarzy. Trzeba przyznać, że w tym fragmencie kapitalnie zachowali się podopieczni Talanta Dujshebaeva. Mimo, iz sędziowie za wątpliwy faul wykluczyli Mateusza Jachlewskiego, kielczanie nie tylko stracili dwie bramki ale też dwie strzelili. Trybuny ucichły, lekko się tylko podrywając po fantastycznych bramkach Garboka czy Karacicia. Od tej pory spotkanie trwało punkt za punkt, jednak połowa zakończyła się niskim wynikiem 11 do 11.
Początek drugiej połowy przypominał jak żywo pierwszą z tym, że Vive rzuciło swoją pierwszą bramkę po przerwie dopiero w 9 minucie! W tym czasie kielczanie przegrywali a to dwoma a to trzema bramkami. Trybuny się ożywiły i kibice liczyli na kolejne kapitalne akcje Vardaru. Vive nie zamierzało się jednak poddać i dzięki bramkom Jureckiego, Tkaczyka a przede wszystkim Strleka, spokojnie doprowadziło do wyrównania. Żółto-niebiescy spokojnie grali w obronie raz po raz eliminując najgroźniejsze strzelby Vardaru – Alexa Dujshebaeva, Garboka i Karacicia. Gdy gospodarze po raz kolejny nie zdołali wyjść na 3 bramkowe prowadzenie, trener wziął czas. Przerwa lepiej podziałała na Vive, które nie dość, że przechwyciło piłkę i zdobyło gola to także wykluczyło Toskicia na dwie minuty. Od tej pory kielczanom grało się już łatwiej a grę w przewadze kapitalnie wykończył Manuel Strek po widowiskowej no look asyście Karola Bieleckiego. To wystarczyło Vive do zapewnienia sobie zwycięstwa w tym emocjonującym do granic spotkaniu. Ostatecznie kielczanie zwyciężyli 22:20, mając jeszcze szanse na 3 gole przewagi.
Ta zaliczka jest bardzo cenna, zwłaszcza, że rewanż odbędzie się na wypełnionej po brzegi Hali Legionów!
Vardar Skopje – Vive Tauron Kielce 20:22 (11:11)
Vardar: Sterbik, Angelov – Stoilov 4, Brumen 1, Pribak, Terzić, Toskić, Marković, Karacić 4, Dujszebajew 2, Abutović, Lazarov 3/1, Rastvortsev, Dibirov 1/1, Gorbok 5, Shishkarev.
Karne: 2/3
Kary: 4 min. (Toskić – 4 min.)
Vive: Szmal, Sego – Grabarczyk, Jurecki 4, Tkaczyk 4, Reichmann, Chrapkowski 1, Aguinagalde 2, Bielecki 3/2, Jachlewski, Strlek 5, Buntić, Musa, Zorman, Rosiński, Cupić 3.
Karne: 2/2
Kary: 10 min. (Jurecki – 4 min.; Jachlewski, Chrapkowski i Buntić po 2 min.)
Sędziowie: Bogdan Nicolae Stark i Romeo Mihai Stefan (obaj Rumunia)
Widzów: 5.000