Farsa, dramat, tragedia – może jeszcze coś gorszego? Nie używając za wiele zbędnych słów. Polacy przegrali w krakowskiej Tauron Arenie z Chorwacją 23:37 (10:15) i zagrają w piątek jedynie o 7. miejsce. Chorwaci dzięki wysokiej wygranej awansowali do półfinału Mistrzostw Europy.
Mecz z Chorwatami był najważniejszym do tej pory spotkaniem w turnieju dla podopiecznych Michaela Bieglera. Pewne było, że awans da nam zwycięstwo, remis lub porażka czterema bramkami przy zdobyciu minimum 27 goli. Chorwaci mieli małe szanse na awans, bo by to osiągnąć musieli wygrać z naszymi zawodnikami różnicą co najmniej 11 goli. Sytuacja biało-czerwonych była więc bardzo komfortowa, choć wiedzieliśmy, że twardzi szczypiorniści z Bałkanów na pewno nie odpuszczą.
Pierwszy gol w tym meczu zdobył dla naszych rywali Marino Marić, trafiając z koła. Po pierwszej bramce Chorwaci poszli za ciosem i zdobyli też kolejne dwa gole, co mogło niepokoić kibiców zgromadzonych w krakowskiej Tauron Arenie. Polacy grali wolno, popełniali błędy techniczne, nie mogli znaleźć recepty na twardą obronę przeciwników. Pierwszą bramkę dla Polaków zdobył dopiero w 10. minucie Michał Szyba i było 1:3. Za chwilę jednak Chorwaci zdobyli kolejną bramkę, a na ławkę kar powędrował Michał Szyba. Drugi gol dla naszych zawodników wpadł w 16. minucie, gdy ze skrzydła trafił Karol Bielecki, a Polacy przegrywali 2:5. Rywale też nie grali wielkiego meczu w ofensywie, ale wszystko nadrabiali kapitalną, wysoko ustawioną defensywą, z którą ani trochę nie radzili sobie Polacy. W kolejnych minutach gra biało-czerwonych wyglądała już lepiej, ale w 20. minucie nadal przegrywaliśmy 4:8. Nadzieję mogła dawać dobra postawa Karola Bieleckiego, który rzutami z dystansu nadrabiał nasze straty, ale to i tak niewiele dawało, bo kapitalnie potrafili odpowiedzieć rywale. Dwie bramki udało się nadrobić Polakom w podwójnej przewadze, ale gdy Chorwaci zaczęli grać w komplecie, rozegrał się Manuel Strlek, zdobywając dwie bramki. Ostatecznie – po fatalnej pierwszej części gry – biało-czerwoni przegrywali z Chorwacją 10:15.
Po przerwie zaczęliśmy grać tak samo źle albo… jeszcze gorzej. Dwie bramki rzucił Strlek, po jednej dołożyli Horvath i Marić, co poskutkowało tym, że przegrywaliśmy 10:19. Istna tragedia działa się na naszych oczach. Gdy rywale rzucili kolejne cztery gole było wiadomo, że tego meczu nie da się rozstrzygnąć na naszą korzyść. Do 15. minuty drugiej połowy nasi zawodnicy rzucili ledwie trzy bramki, co tylko pokazywało, jakie problemy mamy w tym meczu. Świetnie po przerwie grali Zlatko Horvath, Manuel Strlek i Marino Marić, którzy brali na siebie ciężar zdobywania bramek. Przewaga naszych rywali rosła w tempie zatrważającym, a Polacy – choć otrząsnęli się z szoku – doskonale wiedzieli, że było już za późno. Od stanu 13:30 nasi reprezentanci zaczęli grać jak natchnieni, a Chorwatom niewiele wychodziło. Cóż z tego, przewaga rywali była oczywiście zbyt duża, by można było ją zniwelować. Od tego wyniku równa gra bramka za bramkę sprawiała, że w ostatnich 10. minutach ten mecz był najbardziej wyrównany, choć dla polskich kibiców jego oglądanie było istną katorgą i męką. Ostateczny wynik bardzo 23:37 bardzo dobrze ukazywał, na jakim poziomie były dzisiaj oba zespoły.
Cóż powiedzieć, nie używając mocnych, niecenzuralnych słów? Może lepiej nie mówmy nic. Milczenie wyraża wszystko… W półfinałach Chorwacja zagra z Hiszpanią, a Norwegia będzie się mierzyć z Niemcami.
Polska – Chorwacja 23:37 (10:15)
Polska: Szmal, Wyszomirski – Lijewski, Krajewski, Bielecki, Wiśniewski, M. Jurecki, Konitz, Grabarczyk, Gliński, Syprzak, Daszek, Gębala, Łucak, Szyba, Chrapkowski
Chorwacja: Stevanović, Alilović – Marić, Duvnjak, Kopljar, Gojun, Horvat, Karacić, Strlek, Cupić, Kovacević, Mamić, Sebetić, Slisković, Cindrić, Kozina
Dragi Poljaci, nemojte se ljutiti! Ovaj puta smo bili bolji. Unatoč svemu vas volimo jer ste naša braća po vjeri. 🙂
li pobijediti ovu majstorstvo ! 🙂