Memoriał Wagnera: Serbia na II miejscu, sporo pracy przed Polakami

Aktualizacja: 20 maj 2016, 01:45
19 maj 2016, 22:50

W ostatnim meczu Memoriału Huberta Jerzego Wagnera reprezentacja Polski zmierzyła się z bardzo nierówno grającymi w tym turnieju Serbami. Dla Biało-Czerwonych był to ostatni sprawdzian przed nadchodzącym turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich. Niestety, mecz nie wyszedł Polakom najlepiej. Przegrana w tie-breaku pokazała, że przed turniejem w Tokio, na który nasza kadra wyruszy już jutro, sporo jest jeszcze do poprawy. 

Mecz rozpoczął się dla gospodarzy optymistycznie – seria potężnych zagrywek Mateusza Bieńka sprawiała Serbom niemałe kłopoty (3:0). Goście z Bałkanów też mieli jednak świetnie serwującego środkowego – Srećko Lisinać pomógł im odrobić straty (3:3). Choć obie drużyny miały drobne problemy w przyjęciu, to Biało-Czerwoni atakowali skuteczniej, co pozwoliło im na wypracowanie sobie małej przewagi jeszcze przed przerwą techniczną (8:5). Nie zamierzali jednak odpuszczać Serbowie – świetnie radzili sobie m.in. w bloku (8:7). Na szczęście, polscy siatkarze z blokiem potrafią sobie radzić, np. obijając go, co udowodnił Rafał Buszek (11:8). Co prawda, sztuczka ta nie zawsze mu się udawała (12:11). W środkowej fazie seta sporo niedokładności zaczęło pojawiać się po obu stronach siatki (14:13). Nie brakowało też błędów w polu zagrywki (16:14). Dzięki udanym atakom serbskich przyjmujących – Urosa Kovacevicia i Marco Ivovicia – gościom udało się doprowadzić do remisu (16:16). Polacy szybko odbudowali przewagę (20:17). W przeciwieństwie do przeciwników grali spokojnie, niemal bez kłopotów kończąc swoje ataki (22:17). W dodatku rewelacyjnie zagrywający Bieniek skutecznie utrudniał podopiecznym Nikoli Grbicia wyprowadzenie jakiejkolwiek akcji. As serwisowy młodego środkowego zakończył pierwszą partię (25:17).

Drugi set rozpoczął się nie najlepiej, bo od błędów w zagrywce po obydwu stronach (1:1). Przez jakiś czas gra toczyła się punkt za punkt (3:3). Podobnie jak w pierwszej odsłonie, tak i w tej, Polacy dość szybko objęli minimalne prowadzenie (5:3). Coraz lepiej spisywał się Bieniek – tym razem “błyszczał” w bloku (6:4). Po drugiej stronie siatki z równie dobrej strony pokazywał się Lisinać, dokładając do swego dorobku punktowego kolejny udany atak (7:7). Mimo wielu widowiskowych akcji obydwu zespołom zdarzały się błędy. W tej fazie seta więcej popełnili ich Biało-Czerwoni, skutkiem czego Serbowie po raz pierwszy w tym meczu wyszli na prowadzenie (9:10). Dobrze funkcjonujący polski blok nie pozwolił im jednak długo tej przewagi utrzymać (13:11). Przyjezdnym nie pomagały też pomyłki w polu serwisowym (16:14). Z kolei nie zawodzili serbscy przyjmujący – zarówno Kovacević, jak i Ivović raz po raz punktowali ze skrzydeł (17:16). Wynik wyglądałby pewnie inaczej, gdyby zawodnicy ci odrobinę lepiej radzili sobie z potężnymi zagrywkami Bartosza Kurka (19:16). Reprezentanci Polski też mieli jednak problemy w przyjęciu, co uniemożliwiało Grzegorzowi Łomaczowi dokładne rozegranie (21:20). Końcówka drugiego seta zapowiadała się ciekawiej niż pierwszego, ale jeśli serbscy gracze liczyli na zwycięstwo w tej partii, to piekielnie mocne ataki Kurka pozbawiły ich złudzeń (25:22).

Początek trzeciej odsłony zapowiadał wyrównany pojedynek (3:3). W przeciwieństwie do poprzednich setów, tym razem to Serbowie wciąż byli o ten jeden punkt do przodu (5:6). Nieźle wyglądała ich współpraca na linii blok – obrona, co dało im kilka szans na udane kontrataki (6:8). W dodatku coraz bardziej naszym graczom dawali się we znaki środkowi przeciwnika – Marco Podrascanin i Srećko Lisinać (7:9). Mnożące się błędy Polaków zmusiły Antigę do poproszenia o przerwę (8:11). Wskazówki trenera nie przyniosły efektu – polscy skrzydłowi nie mogli sforsować bloku rywali (10:14). Selekcjoner naszej reprezentacji wykorzystał drugi czas na żądanie, a gdy i to nie dało rezultatów, sięgnął po zmiany (11:16). Niestety obraz gry Biało-Czerwonych wciąż wyglądał nie najlepiej (13:17). Pogarszały go jeszcze kolejne serwy w sam środek siatki (14:20). Stawiający kolejny szczelny blok przyjezdni pewnie zmierzali po zwycięstwo w tej partii (15:21). Pojedyncze udane ataki Dawida Konarskiego czy Michała Kubiaka (17:24) nie mogły tu już pomóc. Punktowy blok w wykonaniu gospodarzy (18:24) zasiał jednak ziarno niepokoju w drużynie rywala – Nikola Grbić nie zwlekając, przywołał do siebie swoich podopiecznych. Interwencja zadziałała – Drazen Luburić zakończył seta mocnym atakiem z prawego skrzydła (18:25).

Początek czwartej partii nie napawał optymizmem zgromadzonych w krakowskiej Tauron Arenie kibiców – Polacy popełniali coraz więcej prostych błędów (1:4). Na szczęście widać było i pozytywne aspekty w grze Biało-Czerwonych, takie jak czujny blok Karola Kłosa i Rafała Buszka (5:5) czy techniczne zagrania Kurka (6:7). Na Serbów, którzy złapali już swój rytm gry, wydawało się to jednak za mało (7:11). Widział to Stephane Antiga, ale gdy poprosił o czas, by udzielić swoim podopiecznym kilku wskazówek, ani na moment nie okazał zdenerwowania. Spokój trenera pozytywnie wpłynął na zawodników, którzy zaczęli odrabiać straty (9:11). Szło im to bardzo mozolnie, głównie ze względu na problemy z atakiem (11:14). Nerwy Serbów działały na korzyść naszych graczy (13:14). Rywale wiedzieli o tym i szybko uspokoili swoją grę (13:16). Próbował poderwać wyraźnie zmęczoną polską ekipę do walki jej kapitan, Michał Kubiak, ale i on popełniał błędy (15:18). Zdenerwowany już wyraźnie Antiga po raz kolejny przywołał do siebie swoich zawodników. Przerwa najwyraźniej rozstroiła Podrascanina, który zepsuł zagrywkę (16:19). Ale zespół z Serbii takich błędów nie popełniał wiele, toteż cały czas utrzymywał przewagę (17:20). W krakowskiej hali zanosiło się na tie-breaka (19:23). Doprowadził do niego Drazen Luburić, po którego ataku piłka odbiła się na aut od rąk polskich blokujących (19:25).

Decydującego seta potężnym atakiem z drugiej linii otworzył Ivović (0:1). Na szczęście Polacy nie pozwalali rywalom odskoczyć (2:2), a precyzyjna zagrywka Kurka dała Biało-Czerwonym prowadzenie (3:2). Zacięta walka punkt za punkt wzbudzała na trybunach ogromne emocje (4:5). Po długim czasie Grzegorz Łomacz zaczął w końcu wykorzystywać środkowych. Co ważniejsze, z dobrym skutkiem (5:5). Przez jakiś czas żaden z zespołów nie mógł wypracować sobie przewagi (6:6). Pierwsi dokonali tego Serbowie tuż przed zmianą stron (6:8). Nie do zatrzymania był Ivocić – czy to z lewej, czy z prawej, jego ataki przeważnie dawały podopiecznym Nikoli Grbicia punkty (7:9). Swoje akcje kończyli też Luburić (8:10) i Kovacević (9:11). Tymczasem Polacy nie mieli nawet okazji wyprowadzać ataków, bo kiepsko radzili sobie z przyjmowaniem zagrywek rywali (10:13). Swoje zaś konsekwentnie psuli (11:14). Pierwszą piłkę meczową wykorzystał niemal bezbłędny tego dnia Srećko Lisinać (11:15).

W ten sposób Serbia zapewniła sobie II miejsce w Memoriale Huberta Jerzego Wagnera. Polacy skończyli turniej z trzecią lokatą.

Polska – Serbia 2:3 (25:17, 25:22, 18:25, 19:25, 11:15)

Polska: Łomacz, Drzyzga, Kurek, Konarski, Kubiak, Mika, Buszek, Szalpuk, Kłos, Bieniek, Możdżonek, Nowakowski, Zatorski, Gacek

Serbia: Jovović, Brdjocić, Lisinać, Podrascanin, Katić, Stanković, Kovacević, Ivović, Majstorović, Rosić, Dokić, Buculjević, Jakovljević, Krsmanović, Luburić

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA