W ramach 12. kolejki PlusLigi Łuczniczka Bydgoszcz po pięknym meczu pokonała AZS Politechnikę Warszawską 3:1. Naszym rozmówcą był MVP tego spotkania, Michał Ruciak.
Piotr Zaborowicz: Serdecznie gratulacje, spotkanie bardzo emocjonujące. Dwa pierwsze sety nie wskazywały jednak na tak dramatyczny jego dalszy przebieg.
Michał Ruciak: Tak, na pewno, dwa pierwsze sety tutaj były pod naszą wyraźną kontrolą. Graliśmy bardzo dobrze i nie pozwoliliśmy przeciwnikowi się rozwinąć. W trzecim secie końcówka była bardzo emocjonująca. Szkoda, że przegrana przez nas, no ale tak to czasami bywa. Tym bardziej cieszymy się, że w czwartym secie, gdzie Politechnika miała już sporą przewagę, udało nam się odrobić straty i przeważyć szalę zwycięstwa na naszą stronę.
PZ: W pierwszych dwóch setach i przez część trzeciej partii bardzo często łapaliście rywali na blok, a co się stało potem? Coraz częściej zaczęliście popełniać takie proste błędy, myślę tu o zepsutych zagrywkach między innymi.
MR: Tak, właśnie stąd to się wzięło. Nasza zagrywka była dużo słabsza. Paweł Zagumny miał piłkę przy siatce, a wiadomo, że jest to najlepszy rozgrywający i ciężko było nam ustawić blok i obronę. W momencie, kiedy oni dograli piłkę mu nad głowę ciężko się gra, bo on potrafi to rozrzucić i Politechnika to wykorzystała. W czwartym secie znowu wróciliśmy jednak do trochę ostrzejszej zagrywki i to pomogło.
PZ: Ale na drugiej przerwie technicznej jeszcze przegrywaliście kilkoma punktami. Co trener Makowski mówił wam na tej przerwie, że tak podziałała na was?
MR: Na pewno każdy wykonywał założenia taktyczne, do tego momentu zepsuliśmy też kilka zagrywek. Wiedzieliśmy jednak, że to musi przynieść skutek, dlatego serwisem dalej ryzykowaliśmy. Dodatkowo Politechnika popełniała błędy, albo ich po prostu blokowaliśmy.
PZ: Potrzebowaliście tego zwycięstwa po ostatnich nie najlepszych występach. Można powiedzieć, że otwarcie nowego roku wymarzone.
MR: Tak, na pewno. Przede wszystkim są trzy punkty, które były nam bardzo potrzebne, więc tak jak powiedziałeś wymarzone otwarcie, bo komplet punktów zostaje u nas.
PZ: W następnej kolejce czeka was spotkanie z najsłabszą drużyną ligi, MKSem Będzin, ale ta drużyna pokazywała już w ubiegłym sezonie, że potrafi wygrywać z teoretycznie silniejszymi od siebie.
MR: Oczywiście, jest to bardzo trudna sala. Osobiście uważam, że najtrudniejsza do grania w lidze, trochę inna niż pozostałe hale. Oni trenując tam od razu mają taki mały plusik. MKS Będzin potrafił wygrać i z Bełchatowem i z innymi bardzo silnymi zespołami w poprzednim sezonie. Także trzeba będzie się tam mocno sprężyć, żeby wygrać.
PZ: Grałeś wiele lat w reprezentacji Polski, więc na pewno bardzo przeżywałeś Turniej Kwalifikacyjny w Berlinie. Rozmawiałeś już z kimś, kto grał w tym turnieju i pytałeś o wrażenia?
MR: Na pewno gratulowałem chłopakom, ale z rozmową każdy czekał, bo chłopaki wrócili w poniedziałek do klubów i od razu musieli trenować. Myślę, że dzisiaj po meczu zdzwonimy się z kilkoma chłopakami i na spokojnie pogadamy.
PZ: W maju turniej w Tokio, a tam Australia, Chiny, Wenezuela, Japonia, Iran, Francja, Kanada – który z tych zespołów uważasz za najtrudniejszego rywala?
MR: Najtrudniejszy to na pewno Francja, tutaj nie ma co ukrywać. Ten turniej tak jest jednak tak ułożony i tyle zespołów może uzyskać awans, że ja jestem przekonany, iż będziemy na Olimpiadzie.
PZ: Gratuluję Tobie statuetki MVP, drużynie zwycięstwa no i mam nadzieję, że za dwa tygodnie, po meczu w Olsztynie zobaczymy się w równie dobrych humorach.
MR: Ja też mam taką nadzieję. Dziękuję.
PZ: Dziękuję za rozmowę.