30 września, godzina 22:58 – Polacy obronili tytuł Mistrza Świata wygrywając z Brazylią w fantastycznym stylu 3:0!
Spotkanie rozpoczęliśmy od autowej zagrywki Mateusza Bieńka, jednak chwilę później ten sam błąd popełnił Lucas (1:1). Dalej kontynuowaliśmy grę punkt za punkt (3:3), jednak nim się obejrzeliśmy rywale wyszli na dwupunktowe prowadzenie (3:5). Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Biało-Czerwonych. Najpierw blok na Wallace’u, a potem punktowa zagrywka Nowakowskiego pozwoliła nam przejąć kontrolę (6:5). Na pierwszej przerwie technicznej prowadziliśmy dwoma „oczkami”. Pomimo ogromnej presji, którą wywierali na nas Canarinhos udało się utrzymać dystans (12:10). Fantastycznie spisywał się Bartosz Kurek co chwila wbijając piłki w pole przeciwników. Kolejna przerwa techniczna również upłynęła przy prowadzeniu Polaków (16:13). Podopieczni Vitala Heyena widocznie byli nakręceni, ale w tym samym czasie zachowywali zimną głowę, nie dając się ponieść emocjom. Podopieczni Renana Dal Zotto ciągle kąsali naszych zawodników, jednak Biało-Czerwoni genialnie wytrzymywali presję (19:16). Po serii fantastycznych zagrywek Lipe Fontelesa przewaga Polaków stopniała do jednego punktu (21:20). Na całe szczęście udało nam się uciec z niewygodnego ustawienia. W końcówce świetnie zadziałał blok, co pozwoliło wrócić na trzypunktowe prowadzenie (23:20). Na zagrywce pojawił się Isac Santos i po raz kolejny Brazylijczycy złapali kontakt (23:23). W ostatniej chwili udało nam się uciec z niewygodnego ustawienia. Rozpoczęła się nerwowa gra na przewagi. Partię zakończył zatrzymany atak Wallace de Souzy (28:26).
Drugą odsłonę otworzyliśmy efektownym pipe’m w wykonaniu Artura Szalpuka (1:0). Szybko udało nam się zdobyć dwupunktowe prowadzenie, podobnie jak w poprzednim secie (4:2). Brazylijczycy nie chcieli pozwolić naszym reprezentantom na zbytnie oddalenie się, ale ostatecznie na pierwszej przerwie technicznej mieliśmy cztery „oczka” przewagi (8:4). Niestety, równie szybko zaczęliśmy ją tracić. Pierwszy raz zablokowany został Bartosz Kurek (9:7). Chwilę później nasz atakujący dostał piłkę „do poprawki” i sprytnie oszukał brazylijski blok. Polakom dobrze funkcjonowała pierwsza akcja, co niewątpliwie było wielkim atutem (11:9, 13:11). Nie byliśmy w stanie zgubić rywali, jednak cały czas mieliśmy dwa „oczka” dystansu (15:13). Set wchodził w decydującą fazę, a sytuacja ciągle nie uległa zmianie. Brazylijczycy co rusz udowadniali swoją potęgę, jednak Biało-Czerwoni byli w stanie równie skutecznie odpowiedzieć (18:16). Na całe szczęście na zagrywce pojawił się Bartosz Kurek i postraszył Canarinhos potężnymi zagrywkami (20:16). Nasz atakujący co chwila udowadniał swoją moc posyłając w stronę rywali ataki po ponad 100 km/h (22:18)! Po bezpośrednim ataku w aut Evandro mieliśmy do wykorzystania serię piłek setowych (24:19). Drugą partię zakończył atak naszego kapitana, Michała Kubiaka (25:20).
Bardzo dobrze zaczęła się również trzecia partia, Polacy dwukrotnie wyprowadzili skuteczne akcje z kontry i objęli prowadzenie 2:0. Podobnie jak w poprzednich odsłonach szybko zdobyliśmy skromne prowadzenie i konsekwentnie je utrzymywaliśmy (5:2). Ponownie „zaskoczył” blok, dosłownie zamurowaliśmy przeciwnikom siatkę. Dzięki temu na pierwszej przerwie technicznej prowadziliśmy już 8:3! Gra ruszyła do przodu i Polacy w dalszym ciągu prowadzili pięcioma punktami. Brazylijczycy zaś co chwila popełniali błędy na zagrywce i oddawali punkty za darmo (11:6). Podopieczni Vitala Heynena cieszyli się grą i bez większego problemu rozprowadzając rywali (13:8). Nie pomogły nawet zmiany wprowadzane przez trenera Dal Zotto. Tuż przed drugą przerwą techniczną Brazylijczycy zaczęli odrabiać straty, na szczęście szybko zostali sprowadzeni do parteru (16:10). Set powoli wchodził w decydującą partię i Canarinhos ponownie ruszyli do ataku (17:14). Na całe szczęście Biało-Czerwoni w dalszym ciągu kontrolowali grę z dosyć bezpiecznym prowadzeniem (19:15). Brazylijczycy na całe szczęście podali nam rękę i popełnili serię błędów na zagrywce (22:18). Niespodziewanie podopieczni trenera Del Zotto zaatakowali i zmniejszyli straty do zaledwie jednego „oczka” (22:21). Po błędzie Edera jedynie punkt dzielił naszą drużynę od złota mistrzostw świata (24:22). Zwycięstwo przypieczętował potężny atak Bartosza Kurka (25:23)!
Polska – Brazylia 3:0 (28:26, 25:20, 25:23)
Polska: Nowakowski, Kurek, Szalpuk, Drzyzga, Kubiak, Bieniek, Zatorski
Brazylia: Bruno, Wallace, Fonteles, Sousa, Douglas, Lucas, Thales