Drugim grupowym rywalem Biało-Czerwonych była drużyna z Portoryko. Polacy przystępowali do spotkania z miejsca pewnego faworyta i nie zawiedli naszych oczekiwań. Pokonali rywali 3:0, w żadnym z setów nie pozwalając im przekroczyć granicy dwudziestu punktów.
Polacy rozpoczęli mecz od skromnego prowadzenia 4:2. Staraliśmy się odskoczyć, jednak Portorykańczycy nie dali się zgubić (5:4). Dzięki dobremu serwisowi Aleksandra Śliwki Biało-Czerwonym udało się zejść na pierwszą przerwę techniczną z trzema „oczkami” przewagi (8:5). Podopieczni Vitala Heynena grali spokojnie, jednak rywale cały czas deptali im po piętach (11:8). Na nasze szczęście szybko udało nam się uciec najpierw zatrzymując atakującego reprezentacji Portoryko, Eddie’go Rivierę, a później punktując seriami bezpośrednio z pola serwisowego (16:8). Nic nie wskazywało na to, że ta przewaga ucieknie Biało-Czerwonym z rąk. Trener Portorykańczyków, Oswald Antonetti Cameron, próbował rotować składem, aby znaleźć sposób na naszą reprezentację, jednak ta sztuka się nie udała (19:10). Przewaga Polaków była druzgocząca. Set zbliżał się do końca i niechybnie miał zakończyć się na korzyść Biało-Czerwonych. Nasi zawodnicy grali bardzo luźno, wiedzieli, że wygrana nie wyśliźnie im się z rąk (22:12). Zwycięstwo przypieczętował potężny atak Bartosza Kwolka (25:14).
Podobnie jak w poprzednim secie, wynik na samym początku oscylował w granicach remisu, jednak nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź ze strony Biało-Czerwonych (6:4). Bez większych problemów udało nam się utrzymać dwupunktowe prowadzenie do pierwszej przerwy technicznej. Po niej podopieczni trener Heynena wyrwali się do przodu i w mgnieniu oka powiększyli dystans. Świetnie graliśmy w ofensywie od czasu do czasu dokładając punkty bezpośrednio z zagrywki (13:6). Nasz szkoleniowiec wykorzystał dużą przewagę i zaczął rotować składem. Na boisku pojawili się Damian Wojtaszek, Dawid Konarski i Bartosz Kwolek (17:9). Tak zwani dzisiejsi „rezerwowi” pokazali się ze swojej najlepszej strony, jeszcze bardziej napędzając naszą grę, bez żadnego problemu utrzymując wypracowaną przewagę (19:11). Mogliśmy ze spokojnym sercem cieszyć się grą naszej reprezentacji, widząc, że wynik partii jest już przesądzony (22:11). Maurice Torres, były atakujący ZAKSY, jeszcze próbował przebić się przez polską ścianę, jednak całkowicie nieskutecznie. Tak samo jak w poprzednim secie ostatnie słowo należało do Kwolka, który wbił piłkę w dziewiąty metr z ogromną siłą (25:12).
Na samym początku trzeciej odsłony pozwoliliśmy Portorykańczykom przez chwilę pocieszyć się pierwszą w tym spotkaniu przewagą (1:2). Na ich nieszczęście nie trwało to długo i po siódmym w tym spotkaniu asie serwisowym wyszliśmy na prowadzenie 4:2. Portorykańczycy próbowali nam zagrozić, jednak bez problemu utrzymywaliśmy dwupunktowy dystans (7:5). Z czasem Biało-Czerwoni powiększyli przewagę do pięciu „oczek” (11:6). Polacy bawili się grą, robili z przeciwnikami co chcieli, a ci byli zdezorientowani i nie umieli się obronić. Regularnie straszyliśmy ich szczelnymi blokami, punktując raz za razem (15:8). Trener drużyny z Portoryko jeszcze próbował motywować swoich zawodników żeby znaleźć sposób na genialnie dysponowanych Polaków, jednak bezskutecznie. Dystans, na jaki odskoczyli Biało-Czerwoni był nie do przeskoczenia (18:10). Nasi reprezentanci byli o krok od zakończenia drugiego spotkana w turnieju z kompletem punktów. Kolejne „oczko” bezpośrednio z zagrywki dopisał nam na konto Dawid Konarski (21:11). Ścisłą końcówkę Polacy rozegrali bardzo spokojnie, już pewni swojego triumfu. Kropkę nad „i” postawił Aleksander Śliwka, kończąc mecz świetnym atakiem z pipe’a (25:15).
Polska – Portoryko 3:0 (25:14, 25:12, 25:15)
Portoryko: Perez, Sanchez, Colon, Torres, Rivera E., Rodriguez, Rivera A.
Polska: Łomacz, Kubiak, Bieniek, Schulz, Śliwka, Kochanowski, Zatorski