W trudach, znojach i męczarniach, ale po raz kolejny udało się polskim piłkarkom ręcznym zainkasować dwa punkty na Mistrzostwach Świata w Danii. Podopieczne Kima Rasmussena pokonały reprezentację Angoli 29:27 (12:15). Dzięki temu – piątkowy mecz z Holandią będzie spotkaniem o drugą pozycję w grupie B.
Ten mecz miał być dla naszej kadry kolejnym spotkaniem z rodzaju wygrać i zapomnieć. Nasze rywalki na duńskim turnieju poniosły wysokie porażki w spotkaniach ze Szwecją (23:37) i Holandią (24:37), po czym rozgromiły najsłabsze w grupie Kubanki (38:23). Patrząc na te charakterystyczne wyniki można było stwierdzić, że Polki w dzisiejszym meczu powinny były łatwo wygrać różnicą około 13 goli. Nasze reprezentantki na pewno postawiły przed sobą taki właśnie cel.
Polki zaczęły znowu bardzo stremowane. Mimo, że to Patrycja Kulwińska zdobyła pierwszą bramkę tego meczu, to po 5. minutach spotkania w naszych statystykach widniała jedna skończona akcja na sześć rzutów, a na tablicy wynik zdecydowanie na korzyść rywalek (1:5). Niemoc strzelecką przerwała dopiero Agnieszka Kocela. Polkom bardzo ciężko grało się przeciwko aktywnej angolskiej obronie. Z jednej strony były momenty, gdy nasze reprezentantki zbliżały się do rywalek, ale zaraz podopieczne Kima Rasmussena same raziły nieskutecznością i dawały pole do popisu kapitalnej w tym meczu Natalia Bernardo. W 21. minucie biało-czerwone traciły już przez to do Angolek aż pięć bramek (8:13). Znowu słabo grały nasze bramkarki, co sprawiło, że do przerwy Angolki rzuciły o trzy bramki więcej od biało-czerwonych (12:15).
Drugą połowę świetnie zaczęła Kinga Achruk rzucając pierwszą bramkę (13:15). W kolejnych minutach ku naszemu szczęściu świetnie broniła Weronika Gawlik, a ze skrzydła trzy bramki zdobyła Agnieszka Kocela. Trafienie na pierwszy od dłuższego czasu remis zdobyła z kolei Karolina-Kudłacz-Gloc (17:17). Od tego stanu, przez kilka minut trwała walka gol za gol i po 40 minutach gry żadna z drużyn nie miała nawet minimalnej przewagi (20:20). Kolejne dwie minuty były jedna popisem reprezentacji Polski i wreszcie podopieczne Kima Rasmussena uzyskały bezpieczną przewagę (22:20).
Po przerwie na żądanie dla trenera afrykańskiego zespołu dwie minuty złapała Monika Kobylińska i nasze panie znowu miały chwilowy przestój, który na szczęście nie przełożył się na rezultat spotkania. Kobylińska za karę zrehabilitowała się tuż po powrocie na boisko zdobywając kolejną bramkę (23:21). Kto myślał, że emocji w tym meczu już nie będzie, mocno się rozczarował. W 48. minucie kolejną bramkę rzuciła Natalia Bernardo (23:23), a kilka sekund później karę otrzymała Iwona Niedźwiedź. Niestety za dyskusję z sędziami karę dostał też trener Kim Rasmussen. Na szczęście – nawet grając w podwójnym osłabieniu – dobrze funkcjonowała nasza obrona i wynik nadal nie uciekał nam spod kontroli (24:24). W kolejnych minutach nadal utrzymywał się remis, co niepokoiło przed decydującymi minutami tego spotkania. Rzut karny Kingi Achruk dał na pięć minut przed końcową syreną prowadzenie, a po chwili kolejną akcje kapitalnie wykończyła Agnieszka Kocela i wreszcie udało się odskoczyć (28:26). Mimo gry w osłabieniu, po chwili znowu bramkę zdobyły rywalki i nadal polscy kibice mogli drżeć o wynik. Ostatnią bramkę dla Polski w tym meczu zdobyła ta, która zasłużyła chyba na to najbardziej – Agnieszka Kocela. Dzięki temu trafieniu biało-czerwonym udało się zainkasować dwa punkty, wygrywając 29:27.
Nie był to łatwy mecz dla reprezentacji Polski. Dalecy jesteśmy też od tego, żeby mówić, że był to dobry mecz podopiecznych Kima Rasmussena. Najważniejsze jednak, że kolejną ciężką przeszkodę udało się pokonać i Polki mogły sobie dopisać kolejne oczka do tabeli grupy B. O stylu nie mówmy – w piątek mecz z Holandią.
Polska – Angola 29:27 (12:15)
Polska: Gawlik, Wysokińska – Achruk, Kobylińska, Kudłacz-Gloc, Niedźwiedź, Pielesz, Zych, Gadzina, Kocela, Łabuda, Zalewska, Kulwińska, Sądej, Stachowska.
Angola: Almeida, Branco – Venancio, Santos Marta, Machado, Cailo, Monteiro, Bernardo, Kiala, Andre, Carlos, Dombaxe, Cazanga, Santos Janete, Viegas, Guialo.