MŚ: Ogromna niespodzianka w grupie B! Takiego wyniku nie spodziewał się nikt! – podsumowanie piątego dnia

15 wrz 2018, 23:55

Piątego dnia mistrzostw znajdujemy się na półmetku rywalizacji grupowej. W pierwszą sobotę turnieju zostało rozegrane osiem spotkań, z czego jedno okazało się prawdziwą sensacją, o której będzie się mówić jeszcze długo… 

Grupa A

Belgia – Słowenia 2:3 (25:22, 25:21, 19:25, 23:25, 13:15)

Ekipa Andrei Anastasiego, najprościej mówiąc, dała sobie ukraść zwycięstwo. Belgowie prowadzili w całym meczu już 2:0, gdy rywale ruszyli do walki, doprowadzili do tie-break’a a później go wygrali. Przez większość czasu w pierwszym secie zespoły na wzajem wyrywały sobie prowadzenie. Sytuacja wyklarowała się dopiero w końcówce, gdy Belgom udało się przejąć inicjatywę i zatriumfować 25:22. Kolejna partia minęła całkowicie pod kontrolą Czerwonych Smoków. Podopieczni trenera Kovacia próbowali odmienić swoją sytuację, jednak na próżno. Bardzo blisko swojego celu byli w końcówce seta, jednak Belgowie w odpowiednim momencie wyrwali się do przodku i nie pozwolili przeciwnikom na dalsze odrabianie strat (25:21). Początek trzeciej odsłony przyniósł wyrównaną grę punk za punkt. Dopiero po pierwszej przerwie technicznej podopieczni Igora Kovacia zdołali wyrwać się na prowadzenie. Rywale wielokrotnie próbowali odebrać kontrolę, jednak bezskutecznie. Wygrywając 25:19 Słoweńcy przedłużyli swoje szanse w spotkaniu o co najmniej jednego seta. Z biegiem czasu okazało się, że przegrany trzeci set był gwoździem do belgijskiej trumny. Pomimo ogromnych starań Czerwone Smoki nie był w stanie zatrzymać rozpędzonych rywali. Przegrali czwartą odsłonę z minimalną różnica punktową – 23:25. Decydująca odsłona od pierwszego gwizdka rozgrywała się punkt za punkt. Trenerzy na zmianę prosili o przerwy starając się wybić drugą drużynę z rytmu. Ostatecznie szybciej swoje nerwy ostudzili Słoweńcy i przy pierwszej okazji zakończyli mecz wygrywając piątego seta 15:13.

Włochy – Argentyna 3:1 (22:25, 25:15, 25:23, 28:26)

Podopieczni Gianlorenzo Blenginiego przystępowali do spotkania w roli faworyta. Nie zawiedli swoich kibiców, chociaż triumf wcale nie przyszedł łatwo. Prowadzenie w pierwszej partii udało im się zdobyć dopiero po pierwszej przerwie technicznej. Okazało się, że wypracowana przewaga wcale nie była bezpieczna. Argentyńczycy zaatakowali i przejęli kontrolę nad setem, a ostatecznie wygrali go 25:22. Poirytowani Włosi dobrze rozpoczęli drugą partię. Sukcesywnie wypracowywali sobie pewną przewagę i nie wypuścili jej z rąk już do ostatniego gwizdka. Triumfowali z bardzo dużym zapasem punktowym – 25:15. Kolejna partia była siatkarskim popisem obydwu reprezentacji. Długo nie można było wskazać jednoznacznie lepszego zespołu, drużyny szły łeb w łeb i dopiero gdy set zbliżał się do końca Azzurri wyrwali się do przodu. Trzecia odsłona również padła ich łupem, tym razem z o wiele mniejszą przewagą, 25:23. Nakręceni do działania Włosi prowadzili przez prawie całego czwartego seta. Wszystko wskazywało na to, że gładko wygrają tę część spotkania, w końcówce mieli już osiem „oczek” przewagi. Niespodziewanie podopieczni Julio Velasco zanotowali genialny powrót i doprowadzili najpierw do remisu, a później do gry na przewagi. Na ich nieszczęście zabrakło sił w najważniejszy monecie i to Włosi mogli cieszyć się z triumfu 28:26 i 3:1 w całym meczu.

Grupa B

Kanada – Chiny 3:1 (25:22, 25:19, 21:25, 25:23)

Siatkarze z kraju klonowego liścia nadal pozostają niepokonani. W swoim trzecim spotkaniu triumfowali nad reprezentacją Chin. Kanadyjczycy wprawdzie zdobyli pełną pulę punktów, ale tie-break był o krok. Początek zdecydowanie należał do Kanady. Różnica punktowa między zespołami była znacząca i dopiero w samej końcówce Azjaci zabrali się za odrabianie strat. na ich nieszczęście było na to o wiele za późno. Podopieczni Stephane’a Antigi wygrali 25:22. Drugi set był za to bardzo wyrównany, różnice zaczęły dopiero pojawiać się po drugiej przerwie technicznej. Kanadyjczycy wyszli na prowadzenie i tym razem nie pozwolili przeciwnikom na kontratak (25:19). Gdy wydawało się, że zwycięstwo zaczyna przechylać się na stronę Kanadyjczyków, Chińczycy pokazali przysłowiowy pazur i zaatakowali w trzeciej odsłonie. Prowadzili od pierwszego gwizdka i ostatecznie triumfowali do 21. Czwarta odsłona była zdecydowanie najbardziej zacięta. Zespoły szły łeb w łeb i żaden z nich nie mógł zbudować sobie większej przewagi. Podopiecznym trenera Antigi udało się odskoczyć dopiero w końcówce. Chińczycy ruszyli w pogoń i byli o krok od doprowadzenia do piątego seta, jednak rywale szybko ucięli dyskusję wygrywając 25:23.

Holandia – Brazylia 3:1 (21:25, 25:20, 25:20, 25:21)

Podopieczni Gido Vermeulena zagrali niesamowite spotkanie. Zupełnie bez leu podeszli do zdecydowanie wyżej notowanego rywala i w ostateczności pozwolili im na triumf tylko w jednym secie. Brazylijczycy prowadzili przez całą pierwszą odsłonę. Oranje próbowali zmniejszać straty punktowe ale nie byli w stanie przekroczyć granicy dwóch „oczek”, która non stop dzieliła ich od rywali. Canarinhos wygrali tę odsłonę z pewnym, czteropunktowym prowadzeniem (21:25). Holendrzy byli niezwykle zmotywowani i z nową energią weszli w drugą odsłonę od razu zyskując prowadzenie. Utrzymywali rywali na dystansie i dużo wskazywało na to, że ta część spotkania padnie ich łupem. Brazylijczykom chwilowo udało się przejąć kontrolę, jednak nie na długo. Podopieczni trenera Vermeulena odebrali co ich i mogli cieszyć się z wygranej 25:20. Trzeci set był wyrównany od samego początku. Zespoły na zamianę uzyskiwały skromne prowadzenie i sytuacja wyjaśniła się dopiero w końcówce. Oranje zanotowali kolejny świetny bieg po zwycięstwo i wygrywając 25:20 przejęli kontrolę w całym meczu. Podobnie jak kilkanaście minut temu zaczęliśmy od remisu, jednak Brazylia z czasem zaczęła słabnąć. Holendrzy wykorzystali sytuację i zbudowali przewagę. Jak się okazało straty okazały się nie do odrobienia i Canarinhos musieli oddać wyższość przeciwnikom 21:25 tym samym sensacyjnie przegrywając 1:3!

Grupa C

Serbia – Tunezja 3:1 (20:25, 25:20, 25:21, 25:20)

Wydawać by się mogło, że Tunezyjczycy nie sprawią rywalom większych problemów, jednak zespół z Afryki po raz kolejny zaskoczył. Po wyrównanej grze na początku seta podopieczni trenera Antonio Giacobbego wyrwali się na prowadzenie i nie wypuszczali go z rąk aż do końca odsłony Zaskoczeni Serbowie przegrali 20:25. Kolejne partie jednak należały już do zawodników Nikoli Grbicia. Druga partia całkowicie należała do ekipy z Bałkanów. Serbowie prowadzili od pierwszego gwizdka, bez wysiłku utrzymując bezpieczną przewagę. Ostatecznie wygrali seta 25:20. W trzeciej odsłonie Tunezyjczycy jeszcze podjęli rękawicę i znacznie utrudnili rywalom drogę po zwycięstwo. praktycznie przez cały czas wynik oscylował w okolicach remisu i dopiero w końcówce Serbom udało się wyrwać i zatriumfować 25:21. Czwarty set przebiegł identycznie jak ten poprzedni. Plavi nieco szybciej zyskali kontrolę nad grą i nie wypuścili jej już do samego końca meczu. Ostatnia partia zakończyła się przy stanie 25:21 dla Serbów.

USA – Rosja 3:1 (25:23, 20:25, 25:23, 25:20)

Dopiero trzeci mecz Amerykanów z teoretycznie najmocniejszym grupowym przeciwnikiem pozwolił im zdobyć pełen komplet punktów. A początek wcale nie zapowiadał się tak dobrze. Rosjanie na początku wypracowali sobie bezpieczną przewagę i zawzięcie jej bronili. Szybko jednak zaczęli gubić się w swojej grze co podopieczni Johna Sperawa natychmiast wykorzystali i odwrócili role. Premierowa odsłona padła ich łupem 25:23. Po zmianie stron sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie. Tym razem to Amerykanie mieli problemy z powstrzymaniem Sbornej. Rosjanie bez zbędnych problemów zakończyli seta na swoją korzyść przy stanie 20:25. Jak się później okazało, to była jedyna okazja do radości dla podopiecznych trenera Szlapnikowa. Pomimo niezwykle wyrównanej walki w trzecim secie nasi wschodni sąsiedzi nie byli w stanie przejąc inicjatywy. W samej końcówce pozwolili Amerykanom zaatakować i tym samym pogodzili się z porażką na minimalnym dystansie 23:25. Rosjanie próbowali jeszcze walczyć w czwartej części, ale bardzo szybko stracili wysokie prowadzenie, które wypracowali na początku. Przez jakiś czas zespoły walczyły punkt za punkt, ale kolejny raz w tym spotkaniu reprezentacji USA udało się zakończyć wymianę wyrywając się na prowadzenie. Na nic zdały się manewry trenera Szlapnikowa, Amerykanie przypieczętowali swoje zwycięstwo w spotkaniu triumfując w ostatnim secie 25:20.

Grupa D

Kuba – Iran 3:1 (25:17, 18:25, 22:25, 19:25)

Podopieczni Igora Kolekovicia zanotowali na swoim koncie kolejne trzy punkty. Pomimo tego, że zaczynali z pozycji zdecydowanego faworyta, triumf nie przyszedł bez wysiłku. Początek spotkania nie był najbardziej udany dla Irańczyków. Rywale postraszyli ich swoją potężną zagrywką. To głównie dzięki niej Kubańczycy byli w stanie ustawić grę na swoją korzyść i wygrać premierową odsłonę z dosyć sporą różnicą punktów, bo 25:17. Rozdrażnieni Irańczycy dobrze zaczęli następnego seta. Chwila nieuwagi starczyła żeby rywali wyrównali wynik, jednak Persowie zdołali równie szybko odskoczyć. Wypracowali konkretną przewagę i utrzymali ją do ostatniego gwizdka (18:25). Gra ułożyła się niemalże identycznie w kolejnej odsłonie z tą różnicą, że Kubańczykom udało się utrzymać remis odrobinę dłużej. Mimo tego nie starczyło sił na odwrócenie losów partii, musieli pogodzić się z porażką 22:25. Czwarta część również padła łupem reprezentacji Iranu (19:25) i to oni mogli cieszyć się z pełnej puli punktów.

Polska – Finladnia 3:1

Relację ze spotkania mogą Państwo przeczytać TUTAJ.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA