12 września większość uczestników turnieju zagrała swoje pierwsze mecze grupowe. Niestety, zawodnicy nie sprawili nam żadnej niespodzianki i w zdecydowanej większości meczów triumfował jego faworyt. Mimo tego nie obeszło się bez porządnych emocji… 😉
Grupa A
Dominikana – Słowenia 1:3 (25:22, 13:25, 13:25, 17:25)
Podopieczni Slobodana Kovaca zaliczyli na starcie małą „wpadkę”, pozwalając rywalom z Dominikany urwać sobie seta. Słoweńcy mieli duże problemy z zatrzymaniem przeciwników, wyglądali jakby jeszcze ie wyszli z szatni. Dominikańczycy bezlitośnie wykorzystali złą dyspozycję Słoweńców i wygrali seta 25:22. Kolejne partie jednak należały już do zawodników z Europy. Po wyrównanym początku podopieczni trenera Kovaca wyrwali się na prowadzenie i nie wypuścili go już do końcowego gwizdka. Poprawili swoją skuteczność w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, w ten sam sposób zaskakując drużynę z Karaibów. Drugi i trzeci set zakończyły się takim samym wynikiem na korzyść Słoweńców – 25:13. Czwarty set nie różnił się zbytnio od pozostałych dwóch. Podopieczni Slobodana Kovaca nakręceni swoją grą prowadzili przez cały czas. Dominikańczycy wprawdzie walczyli, jednak nie na tyle skutecznie aby doprowadzić do tie-breaka (17:25).
Belgia – Argentyna 3:1 (25:19, 25:19, 22:25, 25:19)
Podopieczni Andrei Anastasiego zdecydowanie byli w stanie zakończyć to spotkanie w trzech setach, jednak po dwóch zakończonych na ich korzyść, obydwóch wynikiem 25:19, stracili koncentrację. Argentyńczycy przystąpili do trzeciego seta jakby z nową energią i ogromną wolą walki, której zabrakło w końcówkach poprzednich partii. Pomimo tego, że Belgowie deptali im po piętach i w pewnych momentach nawet doprowadzali do remisu, Albicelestes dzielnie utrzymywali się na prowadzeniu. W ten sposób udało im się przedłużyć swoje szanse w meczu o co najmniej jeszcze jednego seta (22:25). Niestety to nie spodobało się Czerwonym Smokom. Belgowie od samego początku utrzymywali bezpieczny dystans. Podopieczni Julio Velasco próbowali przełamać rywali, jednak ich starania spełzły na niczym. W końcówce zaczęli popełniać błędy, co Belgowie bezlitośnie wykorzystali i tym samym triumfowali kolejną partię w stosunku 25:19.
Grupa B
Francja – Chiny 3:0 (25:20, 25:21, 25:17)
Podopieczni Laureanta Tillie ani przez moment nie musieli obawiać się o wynik spotkania. Mecz zaczęli nieco ospale, pozwalając przeciwnikom z Azji zdobyć prowadzenie, jednak tuż po pierwszej technicznej to Les Bleus kontrolowali grę. Taki stan rzeczy utrzymywał się już do końca seta, którego Francuzi wygrali 25:20. O wiele lepiej rozpoczęli drugą część spotkania. Trójkolorowi pozostawali lepsi od swoich rywali i w ofensywie i w defensywie, nie dając im najmniejszych szans na wyrwanie prowadzenia. Chińczycy popełniali dużo błędów i prawdopodobnie to było gwoździem do ich trumny. Drużyna trenera Tillie triumfowała w drugim secie z podobnym wynikiem co w poprzednim – 25:21. Kolejna odsłona była jedynie formalnością. Francuzi grali na wysokim poziomie, niestety za wysokim dla ich rywali z Azji, aby nawiązać wyrównaną walkę. Chińczycy jeszcze zdołali się ocknąć w samej końcówce meczu, jedna było już zdecydowanie za późno aby zmienić jego losy. Trójkolorowi trzeci raz w tym spotkaniu mogli cieszyć się z wygranego seta (25:17).
Holandia – Kanada 0:3 (15:25, 23:25, 18:25)
Podopieczni Stephane’a Antigi dobrze rozpoczęli mistrzostwa globu pokonując pewnie reprezentację Holandii. Już od pierwszego gwizdka kontrolowali przebieg gry. Kanadyjczycy nie zwalniali tempa w dalszej części meczu, a ich rywale na dodatek mieli duży problem z wyprowadzeniem pierwszej akcji. Siatkarze z kraju klonowego liścia pewnie wygrali pierwszego seta z dużą przewagą – 25:15. Początek drugiej odsłony również był dla nich udany, jednak Holendrzy w mgnieniu oka doprowadzili do remisu. Gra toczyła się punkt za punkt przez cały czas trwania odsłony. Dopiero w ścisłej końcówce Kanadyjczycy zapunktowali w bloku i to między innymi dzięki temu mogli dopisać na swoje konto wygrany kolejny set (25:23). Ostatnia partia była bliźniaczo podobna do tej otwierającej spotkanie. Holendrzy ponownie nie byli w stanie się przełamać, co ich rywale doskonale wykorzystali. W ostatnim secie podopieczni naszego byłego szkoleniowca triumfowali 25:18.
Brazylia – Egipt 3:0 (25:17, 25:22, 25:20)
W drugim spotkaniu grupy B drużyna startująca pod znakiem słabszej nie zdołała ugrać ani seta. Sam początek seta był wyrównany, jednak nie trzeba było czekać na reakcję Brazylijczyków. Szybko zyskali przewagę i na dodatek powiększali ją z każdą swoją akcją. Pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 25:17. W dalszej części meczu nie spotkała nas żadna niespodzianka. Canarinhos cały czas utrzymywali się przy prowadzeniu, jedynie okazjonalnie pozwalając przeciwnikom się dogonić. Pomimo chwilowych kłopotów w końcówce Brazylijczycy triumfowali 25:22. Egipcjanie bardzo dobrze zaczęli ostatnią odsłonę, jednak świetne akcje przeplatali tymi zakończonymi prostymi błędami. Pomimo tego Brazylijczykom przejąc kontrolę dopiero po drugiej przerwie technicznej. Od tego momentu spotkanie należało do nich. Canarinhos wygrali trzecią odsłonę 25:20.
Grupa C
Kamerun – Tunezja 3:0 (25:20, 28:26, 25:21)
Pojedynek drużyn z kontynentu afrykańskiego zakończył się lepiej dla Kameruńczyków. Pomimo ostatecznego rozrachunku, nie udało im się uniknąć trudnych momentów. Tunezyjczycy prowadzili w pierwszej części premierowej odsłony i ich rywale musieli się sporo namęczyć aby zdobyć prowadzenie. Gdy to się udało nie wypuścili go już do samego końca seta (25:20). Drugą część rozpoczęliśmy od wyrównanej gry punkt za punkt. Długo nie można było jednoznacznie wskazać lepszej drużyny, zawodnicy wymieniali cios za ciosem. Dopiero w końcówce Tunezyjczycy zdobyli bardziej znaczące prowadzenie. Na ich nieszczęście Kameruńczycy zareagowali szybko i co najważniejsze skutecznie, w ostatniej chwili wyrywając zwycięstwo 28:26. Poirytowani Tunezyjczycy dobrze weszli w trzeciego seta, jednak podobnie jak w poprzednich częściach, dali rywalom się dogonić. Kameruńczycy chętnie skorzystali z tej wyciągniętej dłoni i zaczęli budować przewagę. Trzecia odsłona również należała do nich, tym razem w stosunku 25:21.
Australia – Rosja 0:3 (21:25, 20;25, 16:25)
Sam początek spotkania należał do Australijczyków, jednak nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź Rosjan. Dobrze grali zagrywką i blokiem, co pozwoliło na budowanie przewagi. Podopieczni marka Lebedewa próbowali dotrzymać im korku, jednak im bliżej było końca seta, tym wyraźniej odznaczała się przewaga Sbornej. ostatecznie Rosjanie triumfowali 25:21. Podobny przebieg miała kolejna odsłona, z tym wyjątkiem, że w środku seta Australijczykom udało się wyjść na prowadzenie. Zespoły długo grały punkt za punkt i co chwila przeciągały szalę na swoja stronę. Końcówka jednak z powrotem należała do naszych wschodnich sąsiadów, tym razem 25:20. Trzecia partia była już jedynie formalnością. Rosjanie poszli za ciosem i kontrolowali grę od pierwszego gwizdka w tym secie. Grali coraz swobodniej, a Australijczycy mieli coraz większe problemy ze skutecznością. Ostatecznie musieli uznać wyższość przeciwników 16:25.
USA – Serbia 3:2 (15:25, 25:14, 21:25, 25:20, 15:10)
Pierwszy tie-break w tegorocznych mistrzostwach świata został rozegrany w meczu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Serbią. Hitowy mecz drugiego dnia mundialu rozpoczął się lepiej dla podopiecznych trenera Grbicia. Serbowie sukcesywnie powiększali przewagę, aż na koniec seta wynosiła aż dziesięć punktów (15:25)! W drugiej odsłonie role całkowicie się odwróciły. Amerykanie podnieśli się po bolesnej porażce, a Serbowie niespodziewanie stanęli w miejscu. Nie byli w stanie odpowiedzieć na żaden atak podopiecznych trenera Sperawa aż do ostatniego gwizdka w tej odsłonie (25:14). Nakręceni Amerykanie podtrzymywali swoją dobrą passę i na początku trzeciego seta, jednak siatkarze z Europy szybko znaleźli na to antidotum. Tuż przed drugą przerwą techniczną przełamali wynik i utrzymywali się na prowadzeniu już do końca partii (21:25). Amerykanie nie mieli już problemu z otworzeniem czwartego seta. Na samym początku uciekli przeciwnikom, pomimo ogromnego naporu z ich strony. Serbowie dwoili się i troili, jednak nie mogli przełamać wyniku, chociaż kilkakrotnie byli bardzo blisko. Siatkarze z USA wygrali 25:20 i tym samym doprowadzili do tie-break’a. Szczęście dopisywało im również w decydującej partii. Serbowie gubili się w swoich akcjach przez co tracili punkty. W takiej sytuacji niemożliwe było żeby wyszli z pojedynku zwycięsko. Zawodnicy z Europy musieli pogodzić się z porażką 10:15.
Grupa D
Iran – Portoryko 3:0 (25:19, 25:14, 25:18)
Mecz pomiędzy reprezentacjami Iranu i Portoryko był zdecydowanie najszybszym tego dnia. Persowie nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń i pewnie triumfowali w trzech setach, w żadnym z nich nie pozwalając przeciwnikowi na przekroczenie granicy 20 punktów. Irańczycy grali bardzo pewnie i agresywnie już od pierwszych minut spotkania. Portorykańczycy próbowali ich gonić, jednak na marne, podopieczni trenera Kolakovicia szybko zakończyli partię na swoją korzyść (25:19). Kolejna odsłona była jedynie potwierdzeniem dobrej dyspozycji Persów. Całkowicie kontrolowali wydarzenia na boisku i triumfowali ze znaczącą przewagą – 25:14. Ostatnia odsłona nie zdołała przynieść żadnej niespodzianki. Portorykańczycy może i zaczęli z przewagą, ale stracili ją w mgnieniu oka. Drużyna trenera Kolakovicia pewnie zmierzała ku pierwszej wygranej w mistrzostwach. Końcówka seta ponownie należała do Irańczyków – szybko zakończyli partię dwoma asami serwisowymi (25:18) i mogli cieszyć się z pełnej puli punktów.
Polska – Kuba 3:1 (18:25, 19:25, 25:21, 14:25)
Relację ze spotkania mogą Państwo przeczytać TUTAJ.