MŚ: Dalsze triumfy faworytów, hitowy mecz dla Brazylijczyków i kolejny tie-break w wykonaniu USA – podsumowanie trzeciego dnia

Aktualizacja: 22 wrz 2018, 13:27
13 wrz 2018, 23:03

Trzeci dzień mundialu przyniósł naszej reprezentacji komplet punktów. Podobny łup zgarnęli Japończycy, Kanadyjczycy, Serbowie, Irańczycy i Włosi. Kolejny raz w tie-break’u walczyć musieli Amerykanie. Podział punktów nastąpił również w dzisiejszym szlagierze Brazylia – Francja. 

Grupa A

Dominikana – Japonia 0:3 (20:25, 16:25, 16:25)

Po niepowodzeniu w meczu z Włochami do pojedynku z Dominikaną Japończycy podeszli wyraźnie skoncentrowani. Pokazali się ze zdecydowanie lepszej strony i zasłużenie wygrali 3:0. Otwarcie było wyrównane i dystans zaczął się klarować dopiero po pierwszej przerwie technicznej. Azjaci pozostali na nieznacznym prowadzeniu już do końca odsłony, którą wygrali 25:20. Drugi set był bliźniaczą kopią poprzedniego. Japończycy wyrwali się na prowadzenie dopiero w połowie seta, a Dominikańczycy byli kompletnie bezradni. Rywale dosłownie zamurowali im siatkę – siatkarze z kraju kwitnącej wiśni zdobyli w tym elemencie aż 12 punktów! Po drugiej odsłonie wygranej gładko 25:16 Japończycy poszli za ciosem. Prowadzili od pierwszego gwizdka trzeciego seta nie pozwalając rywalom zbliżyć się ani na chwilę. Szybko postawili kropkę nad „i” powtarzając wynik z poprzedniej części (16:25).

Włochy – Belgia (25:20, 25:17, 25:16)

Gospodarze nie zostawili najmniejszych wątpliwości kto był lepszą drużyną w tym pojedynku. Bez większych problemów pokonali reprezentację Belgii i z kompletem punktów przewodzą w tabeli grupy A. Czerwonym Smokom udało się na początku zdobyć skromne prowadzenie, jednak odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa. Zespoły grały w kontakcie, który urwał się dopiero gdy odsłona zbliżała się do końca. Włosi przejęli kontrolę nad grą i nie wypuszczali jej już do końcowego gwizdka (25:20). Podobnie jak w kilkanaście minut temu, w drugiej partii powitał nas remis. Tym razem podopieczni Gianlorenzo Blenginiego szybciej przejęli inicjatywę. Prowadzenie było ich na krótko po pierwszej przerwie technicznej. Ten stan utrzymał się przez całą tą część meczu, Italia bez większych problemów triumfowała 25:16. W kolejnym secie Belgowie zupełnie nie mieli nic do powiedzenia od pierwszego gwizdka. Włosi byli lepsi w dosłownie każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Podopiecznym Andrei Anastasiego zdecydowanie nie pomagały błędy popełniane seriami. Gospodarze nie musieli się wysilać aby doprowadzić pojedynek do końca. W trzeciej partii powtórzyli wynik z poprzedniej, wygrywając ponownie 25:16.

Grupa B

Egipt – Kanada 0:3 (25:27, 28:30, 19:25)

Podobnie jak w pierwszym meczu, podopieczni Stephane’a Antigi odnieśli zwycięstwo bez straty seta. Pomimo końcowego wyniku triumf wcale nie przyszedł łatwo, Egipcjanie walczyli do ostatnich sił a dwie z trzech partii zakończyły się dopiero po grze na przewagi. Na początku spotkania prowadzenie należało do siatkarzy z Ameryki Północnej, rywale ruszyli do kontrataku dopiero po drugiej przerwie technicznej. Okazało się, że jednak było za późno. Kanadyjczycy opanowali nerwy i triumfowali 27:25. W drugiej odsłonie sytuacja się odwróciła i to zespół z Afryki prowadził prawie przez cały czas. Siatkarze z kraju klonowego liścia zaatakowali dopiero w końcówce i to przyniosło im zwycięstwo 30:28.  Poirytowani Egipcjanie dobrze weszli w następnego seta i nawet utrzymywali się na prowadzeniu. Niestety, niespodziewanie stanęli w miejscu co Kanadyjczycy chętnie wykorzystali. Podopieczni naszego byłego szkoleniowca już nie oddali prowadzenia. Zakończyli trzecią partię wynikiem 25:19.

Brazylia – Francja 3:2 (25:20, 25:20, 21:25, 23:25, 15:12)

Spotkanie na szczycie grupy B przyniosło nam nie lada emocji. Francuzi zaliczyli wielki comeback, przegrywając 0:2 udało im się doprowadzić do tie-break’a. Tam Brazylijczycy kolejny raz triumfowali, ale stracony punkt może „zaboleć” w dalszej fazie turnieju. Canarinhos kontrolowali przebieg pierwszej odsłony od samego początku. Podopieczni Laureanta Tillie dzielnie walczyli, jednak było to za mało, aby powstrzymać rozpędzonych siatkarzy z Ameryki Południowej (25:20). W drugiej odsłonie Les Bleus grali już w kontakcie punktowym z rywalami. Brazylijczycy wyśliznęli im się dopiero w końcówce. Zaliczyli cudowny bieg po zwycięstwo i w ten sposób, triumfując ponownie 25:20 prowadzili w całym spotkaniu już 2:0. Podopieczni trenera Dal Zotto jednak zbytnio się rozluźnili, biorąc swoją wygraną za pewniaka, co Francuzi bezlitośnie wykorzystali. Powtórzyli premierową odsłonę, z tym wyjątkiem, że to Trójkolorowi mieli kontrolę nad wydarzeniami. Brazylijczycy próbowali się ratować, ale nie udało im się zatrzymać żądnych wygranej Francuzów (21:25). Kumulacja sportowej złości miała miejsce w czwartym secie. Obydwa zespoły dawały z siebie wszystko co rusz popisując się piekielnie mocnymi zagrywkami i sprytnymi atakami. Wynik prawie cały czas oscylował w granicach remisu, ale w ścisłej końcówce to Les Bleus zachowali więcej zimnej krwi (23:25). O losach spotkania zadecydować miał tie-break. Na początku to Canarinhos kontrolowali grę, jednak niedługo potem szale się odwróciły. Brazylijczykom w ostatnim momencie udało się powrócić i przygnieść rywali do ściany (15:10).

Grupa C

Australia – USA 2:3 (23:25, 20:25, 25:22, 25:23, 10:15)

Amerykanie po raz kolejny zagrali wyczerpujące pięciosetowe spotkanie. Mogłoby się wydawać, że reprezentacja Australii nie była wymagającym przeciwnikiem, jednak podopiecznym Marka Lebedewa udało się zaskoczyć. Od początku wynik oscylował w okolicach remisu i ciężko było jednoznacznie wskazać lepszą drużynę. Rozwiązanie przyniosła dopiero sama końcówka, atakujący Australijczyków przestał punktować i szala zwycięstwa przechyliła się w stronę zawodników z USA (23:25). Amerykanie poszli za ciosem i mocno rozpoczęli drugą odsłonę. „Kangury” nie miały zupełnie nic do powiedzenia, ich rywale grali jak z nut. Druga odsłona również padła łupem drużyny trenera Sperawa (14:25). Pomimo tego, że kolejny set również zaczął się lepiej dla Amerykanów, Australijczykom udało się zatrzymać rozpędzonych rywali i przejąć kontrolę nad grą. Ta sytuacja widocznie zaskoczyła brązowych medalistów IO, próbowali jeszcze odrobić straty, jednak ostatecznie to przeciwnicy mogli cieszyć się z wygranej 25:22. Sytuacja powtórzyła się w czwartym secie, w końcówce Australijczycy byli nie do dogonienia. „Kangury” triumfowały 25:23. Na ich nieszczęście tie-break od samego początku mijał pod dyktando USA. Podopieczni marka Lebedewa nie pomagali sobie popełniając proste błędy. Decydująca partia padła łupem Amerykanów 15:10.

Kamerun – Serbia 0:3 (28:30, 16:25, 17:25)

Kameruńczycy mieli okazać się dla Serbów łatwą przeszkodą, jednak zawodnicy z Afryki napsuli rywalom sporo krwi w premierowej odsłonie. W kolejnych częściach zawodnikom z Europy jednak udało się okiełznać przeciwników. Podopieczni Nikoli Grbicia dobrze weszli w spotkanie, ale wystarczyła drobna chwila nieuwagi i Kameruńczycy doprowadzili do remisu. Do samego końca odsłony gra toczyła się punkt za punkt i o losach partii miała zadecydować gra na przewagi. Więcej chłodnych nerwów zachowali Serbowie i na pewno odetchnęli z ulgą wygrywając set 30:28. Zespół z Afryki jednak nie zamierzał się poddawać i walczył już od pierwszego gwizdka drugiej odsłony. Podopiecznym trenera Grbicia udało się zyskać przewagę dopiero przed drugą przerwą techniczną. Zdobywali punkty seriami, dzięki czemu szybko uciekli Kameruńczykom. Ci zaś nie potrafili dogonić przeciwników i w efekcie musieli pogodzić się z porażką 16:25. Trzeci set był niemalże identyczny jak poprzedni, z tą różnicą, że Serbowie szybciej zyskali kontrolę nad grą. Przeciwnicy nie grali źle, jednak nie mogli dogonić rozpędzonych graczy z Bałkanów. Decydująca partia zakończyła się również w stosunku 16:25.

Grupa D

Polska – Portoryko 3:0 (25:14, 25:12, 25:15)

Relację ze spotkania mogą Państwo przeczytać TUTAJ.

Iran – Bułgaria 3:1 (25:22, 25:20, 22:25, 25:19)

Irańczycy zyskali przewagę dopiero po pierwszej przerwie technicznej. Bułgarzy nie byli w stanie dogonić rywali i Persowie bez żadnych problemów zbliżali się do wygranej w premierowej odsłonie. Niespodziewanie podopieczni trenera Plamena Konstantinova zaczęli odrabiać punkty, jednak nie starczyło im siły na zmienienie losów odsłony. Irańczycy triumfowali 25:22. W drugiej odsłonie sytuacja się odwróciła i to Bułgarzy kontrolowali początek. Nie trzeba było długo czekać na reakcję ich przeciwników. Persowie momentalnie odebrali im prowadzenie i wyrwali się do przodu. Utrzymali przewagę do samego końca i mogli cieszyć się z wygranej 25:20. Podobnie ułożyła się trzecia odsłona. Irańczycy jednak poszli za ciosem i po kilku skutecznych akcjach najpierw doprowadzili do wyrównania, a potem przejęli kontrolę. Bułgarzy w ostatniej chwili poderwali się do walki i całe Centrum Kultury i Sportu oszalało gdy zdobywali ostatni punkt (22:25). Czwartą odsłonę zaczęliśmy od remisu. Ostatecznie Bułgarom udało się wyrwać na prowadzenie, jednak nie byli w stanie go ani utrzymać, ani tym bardziej powiększyć. Irańczycy wzięli sprawy w swoje ręce i od drugiej przerwy technicznej nie wypuszczali przewagi. Gospodarzom jeszcze udało się zagrozić rywalom w samej końcówce i sytuacja stała się nerwowa. Pomimo tego Persowie nie dali się rozproszyć i pewnie doprowadzili spotkanie do końca wygrywając w ostatniej części 25:19.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA