Mistrzostwa świata w Narciarstwie Klasycznym odbędą się w fińskim mieście po raz siódmy w historii. W Lahti o Polakach było głośno zawsze – czy to za sprawą Stanisława Marusarza, czy Adama Małysza. Czy do sukcesów dwóch wielkich sportowców nawiążą podopieczni Stefana Horngachera?
Wspaniałe skoki Stanisława Marusarza, gorsze chwile w latach 70. i 80. oraz ogromne emocje z początku XXI wieku. Po raz kolejny fińskie miasto znad jeziora Vesijärvi będzie centrum narciarskiego świata. Od 22 lutego do 5 marca ściskać za Polaków będziemy kciuki, chuchać do telewizorów i – miejmy nadzieję – dumnie wysłuchiwać Mazurka Dąbrowskiego. W przededniu tych wszystkich emocji rzućmy okiem w przeszłość.
W Finlandii zorganizowano drugi w historii narciarski czempionat. Lata odległe – rok 1926. Zawody rozegrano w ramach Igrzysk Nordyckich, udział wzięli w nich najlepsi skoczkowie świata. Całe podium zgarnęli Norwegowie – Jacob Tullin Thams, Otto Aasen oraz Georg Oesterholt. Na starcie zabrakło Polaków.
Rok 1938 i drugie mistrzostwa w Lahti przyniosły Polsce pierwszy medal i ogromny skandal, który wstrząsnął sportowym światem. Do Finlandii w roli faworyta i mianem najlepszego skoczka świata pojechał Stanisław Marusarz. Kombinację norweską skończył na odległym 21. miejscu (słaby bieg i upadek na skoczni). Prawdziwe emocje nadeszły dopiero w konkursie skoków.
W pierwszej serii Polak nie pozostawił rywalom złudzeń, lądując na 66 metrze. Do dziś nie wiadomo jaką odległość Marusarz osiągnął w drugiej próbie. Sędzia fiński uznał, że było to 67,5 metra, Norweg stwierdził, że Polak wylądował metr krócej. Ostatecznie uznano wynik 67 metrów. Marusarz odległością pokonał norweskich skoczków Asbojoerna Ruuda i Hilmara Myhrę. Wydawało się, że złoto dla Polaka jest oczywistością. Ogłoszenie wyników nie odbyło się bezpośrednio podczas zawodów, a parę godzin po nich.
Ostatecznie sędziowie przyznali złoty medal Ruudowi, który pokonał Marusarza o…0,2 punktu. Norweg zdobył ich 226,4, Polak 226,2. Co prawda Ruud chciał oddać Polakowi tytuł, jednak ten go nie przyjął. Do dziś nazywany jest on moralnym mistrzem świata. W tym samym roku wygrał plebiscyt Przeglądu Sportowego.
Po latach w swojej autobiografii Stanisław Marusarz wspominał:
– Po przyjęciu pucharu za drugie miejsce w otwartym konkursie skoków i za wicemistrzostwo świata na sali zerwała się burza długo niemilknących oklasków. Serdeczna obiektywność przejęła mnie do głębi. Ze wzruszenia o mało się nie popłakałem. Stałem przez dłuższą chwilę przed stołem, jakbym wrósł w ziemię, kłaniając się na wszystkie strony. Już chciałem wracać na swoje miejsce, gdy znowu mnie poproszono do stołu. Otrzymałem jeszcze jedną nagrodę – za najdłuższy skok dnia.
Po 20 latach narciarski czempionat powrócił do Finlandii. Zmagania skoczków wygrał Fin Juhani Kaerkinen, przed swoim rodakiem Ensio Hyytią. Brąz wywalczył reprezentant NRD, Helmut Recknagel. W konkursie udział wzięło dwóch Polaków. Władysław Tajner zajął 22. miejsce, a Antoni Wieczorek był 35.
Po kolejnych dwóch dekadach najlepsi skoczkowie świata wrócili na Pojezierze Fińskie. Był to zdecydowanie rok Józefa Łuszczka, który zdominował konkurencje biegowe, zdobywając złoto i brąz. W skokach dominowali skoczkowie NRD, którzy zajęli pierwsze i drugie miejsce na mniejszej skoczni (Mathias Buse i Henry Glass). Podium uzupełnił Aleksander Borowicyn – reprezentant ZSRR. Na dużej skoczni powody do radości mieli gospodarze – konkurs wygrał Tapio Raeisanen, wyprzedzając Austriaka Aloisa Lipburgera i Falko Weissfloga z NRD. Polskę reprezentowali Piotr Fijas (47. i 18. miejsce) i Stanisław Bobak (22. i 23. miejsce).
Piąte Mistrzostwa świata w skokach narciarskich w Lahti odbyły się w 1989 roku. Złoto w pierwszym konkursie wywalczył Fin Jari Puikonnen, wyprzedzając Jensa Weissfloga i Mattiego Nykaenena. Na skoczni normalnej rozegrano tylko jedną serię. Mistrzem świata został Weissflog. Srebro zdobył Ari-Pekka Nikkola, a brąz Heinz Kuttin. Drużynowe mistrzostwo świata zdobyła Finlandia, która wyprzedziła Norwegię i Czechosłowację. Całkowicie zawiedli Polacy, którzy indywidualnie osiągali katastrofalne wyniki, a w konkursie drużynowym zajęli 12. miejsce wśród piętnastu reprezentacji.
Ostatni dotychczasowy fiński czempionat odbył się w 2001 roku. Pamiętny jest on dla każdego kibica zwłaszcza skoków narciarskich. Koniec XX i początek XXI wieku należał do Adama Małysza, który na skoczni nie miał sobie równych, wygrywając konkurs za konkursem oraz Turniej Czterech Skoczni, Turniej Nordycki i finalnie Kryształową Kulę. Polak był murowanym faworytem do zwycięstwa na obu skoczniach, a komentatorzy mistrzostwa zapowiadali jako pojedynek dwóch wielkich skoczków – Adama Małysza i Martina Schmitta. Na dużej skoczni wygrał Niemiec, wyprzedzając Orła z Wisły o 2,8 punktu. Polak zrewanżował się na skoczni normalnej, deklasując Schmitta – różnica 13 punktów świadczy o tym najlepiej. Przy okazji tych mistrzostw po raz pierwszy rozegrano dwa konkursy drużynowe – na dużej skoczni wygrali Niemcy, na normalnej − Austriacy. Polacy zajęli odpowiednio piąte i ósme miejsce.
Pięć lat temu w Korei zapadła decyzja o przyznaniu organizacji mistrzostw w 2017 roku w Lahti. Fińska kandydatura pokonała między innymi polskie Zakopane. W czempionacie udział weźmie około 700 sportowców z 60 krajów. Rywalizować będą w 21 konkurencjach. Polskę reprezentować będzie 16 sportowców. Wzrok polskich kibiców skierowany będzie na skocznie, gdzie w rolach głównych wystąpią Kamil Stoch i Maciej Kot oraz trasy biegowe, gdzie szczególnie liczymy na Justynę Kowalczyk w biegu na 10 km stylem klasycznym.