Kibice mogą być zadowoleni z otwarcia „final six” mistrzostw świata. Rosjanie zdecydowanie szli po zwycięstwo za trzy punkty, ale Brazylijczykom udało się całkowicie odwrócić losy spotkania. Zwycięzcę wyłonił dopiero zacięty tie-break.
Spotkanie nieco lepiej otworzyli podopieczni Renana Dal Zotto (4:2), jednak nie trzeba było długo czekać na reakcję ze strony Rosjan. Szybko wyrównali i od tamtej pory gra toczyła się punkt za punkt (6:6). Raz jeden, a raz drugi zespół zdobywał „oczko” przewagi, ale nie był w stanie zaatakować i powiększyć prowadzenia. Wszystko wskazywało na nerwową końcówkę (16:16). Trzeba było przyznać, że duża część punktów po stronie brazylijskiej została sprezentowana im przez rywali. Podopieczni trenera Siergieja Szlapnikowa popełniali dużo błędów i gdy tylko poprawili swoją grę, od razu wyrwali się na prowadzenie (17:20). Sborna ruszyła do przodu i nie pozwoliła przeciwnikom na żadne kontrargumenty wygrywając z bezpieczną przewagę 25:23.
Rosjanie, niesieni zwycięstwem w poprzednim secie, byli8 równie skuteczni na początku drugiej odsłony (2:4). Canarinhos udało się jednak odrobić straty i to z nawiązką (6:4). Od tej pory gra ponownie toczyła się punkt za punkt. od czasu do czasu Sborna odskakiwała na dwa „oczka”, ale nie była to przewaga, której Brazylijczycy nie mogliby odrobić (14:16, 16:16). Rosjanie powtórzyli swój wyczyn z poprzedniego seta i w końcówce znowu wyrwali się do przodu. Całkowicie „zamurowali” siatkę blokiem, co okazało się gwoździem do trumny podopiecznych trenera Dal Zotto (19:23). Nasi wschodni sąsiedzi bez większych problemów triumfowali 25:21.
Od pierwszego gwizdka mogliśmy śledzić zaciętą walkę punkt za punkt. Ostatecznie to Brazylijczycy wzięli sprawy w swoje ręce i zdobyli skromne prowadzenie (7:5). Szybko powiększyli przewagę do pięciu „oczek” (12:7). Rosjanie zupełnie nie byli w stanie wyprowadzić skutecznej odpowiedzi, a Canarinhos z każdą akcją nakręcali się coraz bardziej. Na zagrywkę wszedł Maksim Michajłow i posłał w stronę rywali serię potężnie mocnych zagrywek, przez co dystans pomiędzy zespołami stopniał do jedynie dwóch punktów (16:14). Nim się obejrzeliśmy na tablicy wyników wyświetlił się remis (18:18, 20:20). Niestety, nie wszyscy siatkarze Sbornej potrafili utrzymać poziom w polu serwisowym. Raz za razem popełniane błędy pozwoliły Brazylijczykom zdobyć serię piłek setowych. Canarinhos od razu wykorzystali swoją szansę triumfując 25:22)
Czwarty set również rozpoczął się od wyrównanej walki. Zespoły na przemian wymieniały się efektownymi zagraniami i potężnymi atakami (4:4). Do drugiej przerwy technicznej toczyła się nieprzerwana walka punkt za punkt. Dopiero potem Brazylijczycy złapali wiatr w żagle i wyszli na prowadzenie (18:15). Na ich nieszczęście, po raz kolejny potęgę na zagrywce pokazał Michajłow (21:20). Równie imponującymi serwisami odpowiedział mu jego vis a vis, Wallace de Souza. Dzięki niemu Brazylijczycy byli w stanie utrzymać przewagę do samego końca seta (25:23). Tym samym doprowadzili do tie-break’a.
Decydującą partię lepiej rozpoczęli wyraźnie poirytowani podopieczni trenera Szlapnikowa (4:2). Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź wicemistrzów świata. Momentalnie odebrali Sbornej argumenty (8:6). Brazylijczycy nakręcali się z każdą piłką, a Rosjanie natomiast wyglądali coraz gorzej. Pomimo tego udawało im się utrzymać kontakt, chociaż nie dało im to za dużo. Canarinhos wykorzystali pierwszą możliwą szansę i zakończyli partię przy wyniku 15:12 odnosząc tym samym ważne zwycięstwo nad Rosjanami.
Brazylia – Rosja 3:2 (20:25, 21:25, 25:22, 25:23, 15:12)
Brazylia: Bruno, Wallace, Fonteles, Douglas, Mauricio, Lucas, Thales
Rosja: Wołkow, Butko, Muserski, Michajłow, Kliuka, Kurkajew, Werbow