Kolejna seria gier Orlen Ligi przyniosła kilka ciekawych rozstrzygnięć i wiele emocji. Na pierwszy plan wysuwają się zacięte spotkania w Dąbrowie Górniczej i Łodzi oraz zwycięstwo Chemika nad Legionovią, odniesione… w 7-osobowym składzie. Oto podsumowanie 17. Kolejki gier.
Rozpoczęła się ona od najbardziej zaciętego meczu tej serii gier. W Dąbrowie Górniczej dużo nieoczekiwanych kłopotów miał wicelider tabeli z Sopotu – PGE Atom. Już pierwszy set spotkania przyniósł ogromne emocje. Początek dość zdecydowanie należał do Atomu, które przed przerwą techniczną wyszły na skromne prowadzenie. Grę dąbrowianek ciągnęła Eleonora Dziękiewicz i to głównie dzięki niej wyszły one z kryzysu i prowadziły na drugiej przerwie technicznej. W końcówce toczyła się kapitalna walka, która za sprawą amerykańskiego duetu Deja McClendon-Micha Hancock na swoją korzyść przeważyły gospodynie (27:25). Drugi set lepiej rozpoczęły sopocianki, ale przestój po pierwszej przerwie technicznej znowu dał serię punktową rywalkom. Świetnie grę prowadziła Sanja Popović i wydawało się, że przyjezdne mogą mieć problem z wygraniem partii. W końcówce seta na zagrywce pojawiła się jednak Magdalena Damaske, odwracając losy seta i dając swojemu zespołowi remis w meczu (23:25). Trzecia partia rozpoczęła się najbardziej jednostronnie ze wszystkich – szybko prowadzenie objęły przyjezdne i nie oddały go do końca partii demolując wręcz swoje rywalki (13:25). Gdy dąbrowianki gorzej rozpoczęły czwartą partię, wydawało się, że mogą już się nie podnieść z kolan. Nic bardziej mylnego. Jeszcze przed drugą przerwą gospodynie przegrywały, ale chwilę później odrodziły się i doprowadziły do tie-breaka (25:19). W nim siatkarki Lorenzo Micellego odskoczyły szybko na bezpieczną odległość pięciu punktów, po czym znowu stanęły i na tablicy wyników widniał remis 9:9. Gospodynie miały już piłkę meczową, ale zmarnowały sporą szansę, przegrywając decydującego seta i cały mecz. (14:16).
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza – PGE Atom Trefl Sopot 2:3 (27:25, 23:25, 13:25, 25:19, 14:16)
W Legionowie zmierzyły się drużyny, z różnych biegunów tabeli, co oczywiście wskazywało na bardzo jednostronny mecz. Gospodynie gościły lidera tabeli i zdecydowanego hegemona tego sezonu – Chemik Police. Jak pokazał przebieg meczu, faktycznie na wielkie emocje nie można było liczyć na pełne walki i emocji długie wymiany, tylko szybkie spotkanie. Dodatkowym nieprzyjemnym faktem tego meczu był fakt, że zawodniczki gości przyjechały do Legionowa… w siódemkę! To nie przeszkodziło jednak odnieść pewnego zwycięstwa przyjezdnym. W pierwszym secie Chemik nie pozostawił złudzeń rywalkom i odniósł wysokie, pewne zwycięstwo (12:25). Drugi set był wyrównany tylko na samym początku, gdy gospodynie trzymały się na równi z przeciwniczkami. Isabel Pena, Aleksandra Jagiełło i spółka szybko jednak wrzuciły w tej partii piąty bieg, odskoczyły rywalkom i nie pozostawiły złudzeń, pewnie wygrywając (19:25). Gra w siódemkę dała się lekko we znaki początkiem trzeciej partii, gdy na pierwszej przerwie Legionowia prowadziła sześcioma oczkami. Cóż z tego, skoro zaraz po niej do roboty wzięły się zawodniczki z Polic, przejęły inicjatywę i pewnie triumfowały w całym meczu (18:25).
Legionovia Legionowo – Chemik Police 0:3 (12:25, 19:25, 18:25)
Jedna z niespodzianek kolejki padła w stolicy Podbeskidzia. Kibice zgromadzeni w hali pod Dębowcem nie będą dobrze wspominać niedzielnego starcia ich idolek z PTPS-em Piła. Faworyzowane gospodynie dość łatwo poległy w czterech setach, co na pewno nie wróży dobrze przed kolejnymi meczami. Mecz dużo lepiej zaczęły gospodynie, grając szybko, dynamicznie i odskakując rywalkom na pięć punktów. BKS przez większą część seta kontrolował sytuację pozwalając sobie tylko na jeden, chwilowy przestój i pewnie wygrał partię (25:19). Jak się okazało, był to tylko miły początek złego dla bielszczanek meczu. Podopieczne Mariusza Wiktorowicza w drugiej partii bardzo mocno obniżyły poziom gry, a rozpędzone zawodniczki z Piły wprost wgniotły je w parkiet, nie pozostawiając złudzeń (14:25). Jeśli ktoś myślał, że to szczyt formy przyjezdnych, grubo się zdziwił w kolejnej partii, gdy przy stanie 7:7, podopieczne Nicoli Vettoriego zdobyły… 9 oczek z rzędu. W kolejnych minutach dominowały jeszcze bardziej i jeszcze pewniej zapisały sobie na konto kolejną partię (11:25). To był za duży ciężar dla gospodyń, które próbowały się zerwać w piątej partii do odrabiania strat, ale czysto siatkarskie elementy nie wychodziły tak, jak powinny, co poskutkowało przewagą PTPS-u i kolejnym łatwym zwycięstwem w czwartym secie (19:25). Gdyby odjąć pierwszego seta, który gospodynie dość pewnie wygrały, można by użyć tutaj jednego słowa: dominacja!
BKS Aluprof Bielsko-Biała – PTPS Piła 1:3 (25:19, 14:25, 11:25, 19:25)
Drugim niedzielnym spotkaniem było starcie faworyzowanego Impelu Wrocław z mającymi daleko za sobą złote lata zespołem z Muszyny. Wrocławianki ostatnio dokonały historii niebywałej – jako pierwsze w sezonie pokonując Chemika Police, ale potrafiły też łatwo przegrać z Atomem Treflem. Tym razem można było zobaczyć lepszą twarz zespołu z Wrocławia. Początkiem pierwszej partii to gospodynie spokojnie kontrolowały mecz, ale dały się dogonić, a nawet zdecydowanie przegonić rywalkom. Skuteczna gra duetu Skowrońska-Costagrande w końcówce seta, dała jednak zespołowi z Dolnego Śląska wygraną po zaciętej końcówce (26:24). Druga partia to walka punkt za punkt od początku starcia. Partię rozstrzygnęła siedmiopunktowa seria zdobyta zaraz po pierwszej przerwie technicznej. Muszynianki podłamały się i nie były w stanie przeciwstawić się skutecznej grze Impelek, które zasłużenie triumfowały (25:21). Trzeci set to świetna postawa zespołu z Wrocławia w elemencie zagrywki. Raz po raz odrzucający serwis utrudniał grę rywalkom, co dawało wynik w postaci sporej dominacji. Muszynianki nie były w stanie zerwać się już do skutecznej pogoni, co dało pewne zwycięstwo w trzeciej partii Impelowi Wrocław (25:15).
Impel Wrocław – Polski Cukier Muszynianka Muszyna 3:0 (26:24, 25:21, 25:15)
Zakończenie kolejki miało miejsce w poniedziałek, kiedy rozegrane dwa ostatnie mecze 17. kolejki spotkań. Sporą niespodziankę można było obserwować w Łodzi, gdzie Developres SkyRes Rzeszów jak równy z równym toczył bój z Budowlanymi. Najsłabsza drużyna ligi grała naprawdę dobry mecz, choć w pierwszej partii od początku do końca było widać przewagę jednej drużyny, którą były gospodynie (25:16). Głównymi elementami gry łódzkiego zespołu była zespołowość i bardzo dobra obrona, co przełożyło się na wysoki wynik. Po pierwszej przerwie w drugiej partii znowu odskoczyły gospodynie, ale nie na tyle, żeby utrzymywać kontrolę nad setem. Świetnie grała Joanna Kapturska i to w dużej mierze jej zasługą było doprowadzenie do remisu (23:25). Przegrany set podłamał podopieczne Jacka Pasińskiego, które bardzo zdekoncentrowane przystąpiły do trzeciej partii tego meczu. Prowadzenie przyjezdnych wynikało głównie z błędów rywalek. Bardziej zacięte spotkanie zrobiło się dopiero po drugiej przerwie technicznej – łodzianki przejęły kontrolę nad wydarzeniami i wygrały seta (25:21). Czwarty set o przetrwanie dla rzeszowianek, znowu zaczął się dobrze. Przez cały czas jego trwania na minimalnym prowadzeniu były goście, ale gra na przewagi w końcówce dała nieprawdopodobny zastrzyk emocji. Ostatecznie przyjezdne doprowadziły do tie-breaka, wygrywając set na przewagi (24:26). W ostatniej partii meczu inicjatywę miały łodzianki, prowadząc 2-3 punktami. Ostatecznie dzięki temu wygrały seta (15:11) i cały mecz 3:2.
Budowlani Łódź – Developres Sky Res Rzeszów 3:2 (25:16, 23:25, 25:21, 24:26, 15:11)
Mniej emocji było w meczu drużyn z dołu tabeli, w którym KSZO zmierzyło się we własnej hali z Pałacem Bydgoszcz. Można było przewidywać, że spotkanie będzie zacięte, a z drugiej strony nie będzie stało na bardzo wysokim poziomie. Tak też się stało. W pierwszym secie od prowadzenia rozpoczęły przyjezdne, ale sytuacja zmieniała się kilka razy w trakcie trwania partii i ostatecznie więcej zimnej krwi zachowały podopieczne Dariusza Parkitnego, wygrywając premierową odsłonę spotkania (25:23). Zdenerwowane obrotem sprawy bydgoszczanki w drugim secie wzięły się mocno do odrabiania strat, tylko na chwilę tracąc kontrolę nad wynikiem. Jednak w tym meczu 3-4 punktowa przewaga nic nie znaczyła, bo sytuacja za chwilę diametralnie się zmieniała. Drugą partię pewnie wygrały siatkarki z Bydgoszczy, doprowadzając do remisu (19:25). To było jednak wszystko, na co stać było przyjezdne w tym meczu, gdyż kolejne dwie partie nie wyszły już siatkarkom Adama Grabowskiego. W kolejnej partii bardzo wyrównane spotkanie toczyło się do drugiej przerwy technicznej, potem jednak ostrowianki odskoczyły i wygrały swojego drugiego seta (25:19). Dość kuriozalny przebieg miał set czwarty. Od zdecydowanego uderzenia zaczęły goście, którym w boisko wchodziły wszystkie piłki , a dezorganizacja gry w Ostrowcu była bardzo widoczna. Z czasem trwania seta gospodynie dochodziły jednak do rywalek i ostatecznie zakończyły mecz, wygrywając na przewagi (27:25).
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – Pałac Bydgoszcz (25:23, 19:25, 25:19, 27:25)