Radosław Paczuski będzie bohaterem walki wieczoru podczas gali Fight Exclusive Night 20 „Next Level”. Jego rywalem 10 marca w warszawskiej hali Torwar będzie Stanisław Zaniewski. Na jakim etapie przygotowań jest Paczuski przed tym pojedynkiem? Co sądzi o swoim rywalu? Ilu kibiców przyjdzie go wspierać do hali? Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Radosławem Paczuskim!
Dawno temu dowiedziałeś się o tej walce?
Radosław Paczuski: Około miesiąc temu, na pewno trzy miesiące przed pojedynkiem. Cieszę się z tego powodu, bo mój rywal też widział szybciej, więc obaj będziemy mieli okazję na trzymiesięczne przygotowania, a to z kolei jest gwarancją fajerwerków w klatce.
Walka wieczoru podczas jubileuszowej edycji to chyba miła niespodzianka, prawda?
RP: I w dodatku jest to walka o pas, co cieszy mnie jeszcze bardziej. To mój trzeci występ na FEN – właściciele federacji docenili mnie i chcieli dać mi szansę. Stanisław Zaniewski to bardzo dobry zawodnik, jednak ani razu nie mieliśmy okazji stanąć w klatce naprzeciwko siebie. W różnych rankingach to raz ja byłem lepszy, raz on był nade mną, więc walka na FEN 20 będzie okazją do tego, by raz na zawsze rozstrzygnąć, który z nas jest lepszym zawodnikiem.
Jakie emocje towarzyszą ci, gdy mówisz o swoim rywalu?
RP: Normalne, tak jak zawsze. Dla mnie to pojedynek jak każdy inny. Mierzyłem się z zawodnikami ze światowej czołówki, teraz również przyjdzie mi zawalczyć z kimś bardzo dobrym, ale ja skupiam się na sobie. Wierzę w to, że pokażemy kibicom naprawdę dobre widowisko.
Mieliście się kiedyś okazję skonfrontować podczas sparingów?
RP: Nie, nie walczyliśmy nigdy przeciwko sobie, nawet na treningach, choć poznaliśmy się kiedyś i nawet występowaliśmy podczas tej samej gali. Ja walczyłem wtedy z podopiecznym Staszka i wygrałem w pierwszej rundzie przez nokaut, on krzyżował rękawicę chwilę po mnie z innym rywalem.
Przed tobą dwa miesiące ciężkiej pracy, a potem przyjdzie nagroda – tak wielu zawodników mówi na walkę. To ma być nagroda za trud włożony w czasie przygotowań.
RP: Dokładnie – walka to jest nagroda. Każdy lubi już samą walkę.
Nie chciałeś walczyć podczas poprzednich gal? Ostatnio w klatce FEN widzieliśmy cię w maju.
RP: Był temat mojej wcześniejszej walki… z Pawłem Biszczakiem. Nie dogadaliśmy się jednak, bo limit umowny tego starcia to miało być 80 kilogramów. Ja musiałbym zejść 5kg, Paweł 3 przybrać, ale nie chciał się zgodzić. Powiedział, że on walczy tylko w kategorii 77 kilogramów i nie ma od tego odstępstw. Ja z kolei nie byłem w stanie aż tyle zbić, to byłoby dla mnie wręcz niemożliwe. Ostatecznie do tego starcia nie doszło.
A szkoda. Zwłaszcza po tym, co Biszczak zrobił we Wrocławiu z Igorem Danisem.
RP: No właśnie.
W jakiej ty obecnie jesteś formie? Zacząłeś już przygotowania?
RP: Tak, trenuję od miesiąca, choć prawdę mówiąc jestem typem zawodnika, który nie wychodzi z formy i cały czas trenuję. Pod FEN 20 szykuję się od miesiąca, żeby mieć trzymiesięczny okres treningów za sobą wychodząc do klatki.
Czyli miesiąc temu wskoczyłeś po prostu na inne obroty.
RP: Dokładnie. Rozpocząłem treningi z trenerem Andriejem Mołacznowem. Do tego kontynuuję współpracę z moim bratem Kamilem i Rafałem Pawłowskim. Można powiedzieć, że obecnie mam trzech trenerów. Andriej Mołczanow jest bardzo doświadczony, sam był mistrzem świata wielu prestiżowych federacji. Swoje w ringu już spędził. Daje mi cenne wskazówki, które z dnia na dzień czynią mnie coraz lepszym zawodnikiem. Myślę, że to w marcu będzie już widoczne. Zawsze siła była moją mocną stroną, a do tego dojdzie teraz inteligencja w klatce i jeszcze lepsza technika, nad którą pracuję każdego dnia.
Po raz drugi wystąpisz w oktagonie?
RP: Nie, walczyłem już kilka razy w klatce. Oktagon debiutował w Gdyni, kiedy ja walczyłem na FEN 17, ale wcześniej miałem już okazję w niej występować.
Czyli to może być twój atut?
RP: Nie, na pewno nie, bo Staszek też walczył już w klatce – nawet podczas tej gali, na której razem występowaliśmy. Mamy obaj podobne doświadczenie w tym elemencie, więc szanse na pewno będą takie same.
Analizowałeś już styl Stanisława Zaniewskiego? Kilka osób mówi, że lubi pójść na wymianę, ale ma luki w obronie.
RP: Nie, jeszcze go nie analizowałem. Na razie skupiam się na swoim przygotowaniu. Zostawiam to swoim trenerom.
Będziesz oglądał jego walki przed pojedynkiem?
RP: Nie, nie potrzebuję tego. Zaufam swoim trenerom – oni znają się znakomicie na swojej robocie. Trzeba działać profesjonalnie, więc chcę wyjść z zimną głową do klatki i realizować swoje założenia, które oni mi nakreślili.
Ostatnio pojawił się komentarz pod jednym z wpisów na fan page’u FEN, że pojedynki mistrzowskie w formule K-1 generują większe emocje i zainteresowanie kibiców. Ty się z tym zgodzisz?
RP: Opinie są podzielone, ale moim zdaniem walka w formule K-1 dla zwykłego kibica jest bardziej klarowna i przejrzysta. Gdy pojedynek toczy się w stójce, to widać, kto otrzymuje ciosy i kto przeważa. W parterze nie wszystko jest aż tak czytelne na pierwszy rzut oka i trzeba mieć sporą wiedzę, żeby ocenić właściwie, kto w danej rundzie był lepszy przy starciu na styku.
Dużo twoich kibiców pojawi się 10 marca w Warszawie?
RP: Dużo, na pewno. Podczas mojej ostatniej walki w Torwarze było 500 osób, ale teraz powinno nas być więcej. Myślę, że możemy pobić rekord. Stawką walki jest mistrzowski pas, walczę z dobrym rywalem, do tego jubileusz, pojedynek wieczoru – naprawdę spodziewam się wielu fanów w Torwarze.
Paczuski przed FEN 20: Spodziewam się 10 marca ogromnego dopingu swoich fanów!
14 sty 2018, 20:31