KGHM Zagłębie Lubin w dobrym stylu rozprawiło się z ostatnim w tabeli ŁKS-em Łódź 3-1 na własnym terenie w ramach 10. kolejki PKO Ekstraklasy. Do bramki gości podwójnie trafił Damjan Bohar, a trzecie trafienie dołożył Sasa Zivec. Honorowego gola dla łodzian strzelił Piotr Pyrdoł.
Mocno zmotywowani do zdobycia jakichkolwiek punktów byli w szczególności goście, którzy od siedmiu spotkań ani razu nie wygrali ani nie zremisowali, zaś gospodarze chcieli zbliżyć się do górnej ósemki, na co znakomitą okazją jest właśnie pojedynek z ostatnią ekipą w tabeli.
Pierwszy strzał w światło bramki zanotowali gospodarze, już po kilkunastu sekundach od rozpoczęcia gry strzelał Dani Ramirez, ale próbę z dalszej odległości pewnie złapał Dominik Hładun. Trzy minuty później ponownie ŁKS, najpierw Bogusz wbiegł w pole karne i uderzył z ostrego kąta. Piłkę odbił Hładun, który później jeszcze musiał interweniować przy dobitce Srnicia. Łodzianie zdecydowanie zadbali o rozgrzewkę golkipera z Lubina w początkowej fazie spotkania. W 12. minucie Hładun nie miałby już nic do powiedzenia, gdyby tylko futbolówka zmierzała w światło bramki, ta jednak po uderzeniu Michała Trąbki trafiła w poprzeczkę i wciąż mieliśmy bezbramkowy remis. Dopiero po pierwszym kwadransie obudzili się Miedziowi, najpierw Szysz wyłożył piłkę na szósty metr, i mimo, że wydawało się, że minie ona całe pole karne bez strzału to zamykał jeszcze akcję Zivec. Arkadiusz Malarz odbił ją na rzut rożny. Po chwili goście nie mieli już tyle szczęścia i KGHM Zagłębie wyszło na prowadzenie. Dośrodkowanie z lewego skrzydła zmyliło obrońców, gdyż piłka odbiła się od słupka. Dopadł do niej jednak Damjan Bohar, który z kilku metrów uderzał praktycznie na pustą bramkę i zdobył trzeciego gola w sezonie. Dwie minuty po bramce mogło być szybkie jak błyskawica wyrównanie dla ŁKS-u. Michał Trąbka zdecydował się na uderzenie z pola karnego i tylko świetna interwencja Hładuna nie dała im remisu, po chwili dobijał jeszcze Ramirez, ale i to nie zaskoczyło bramkarza gospodarzy. W 20. minucie kolejna okazja dla lubinian i było już 2-0, tym razem na listę strzelców wpisał się Sasa Zivec. Miedziowi wyrzucali piłkę z autu, otrzymał ją Kopacz, który wykonał przewrót z piłką i wyłożył piłkę Zivcovi. Defensorzy z Łodzi tylko stali i patrzyli, jak piłka wpada do ich bramki już po raz drugi. Osiem minut przed końcem mogło być już po meczu, cała ekipa gości poszła w pole karne przeciwników by spróbował odrabiać straty, jednak nieszczęśliwie dla nich poszła szybka kontra, a w bramce został tylko Malarz. Były Legionista zachował się jednak niczym profesor i uratował swoją drużynę w sytuacji sam na sam z Boharem. Minutę później bramkarz łodzian też popisał się umiejętnościami, po kornerze obronił on strzał Szysza, a dobitka Starzyńskiego trafiła w poprzeczkę.
W sumie 24 strzały, w tym dwanaście celnych oddały obie ekipy w pierwszej połowie, to zapowiadało świetne widowisko również w drugiej części meczu w Lubinie. Szybko, bo już w 50. minucie trafienie zaliczyli goście walczący o jakiekolwiek punkty. Bramkę na 2-1 zdobył Piotr Pyrdoł. Dani Ramirez podał po ziemi między obrońcami do Kujawy, ten został uprzedzony przez jednego z defensorów, a piłka trafiła do wbiegającego Pyrdoła, który zachował zimną krew i pokonał Dominika Hładuna. Niedługo trwała jednak nadzieja gości na odrobienie strat, w 57. minucie było już 3-1, a trafienie należało ponownie do Damjana Bohara. Fatalnie zachowała się tu obrona łodzian, najpierw stracił piłkę Sonoviński, który źle podał do Guimy, piłkę przechwycił Slisz, podał do Szysza, a ten wyłożył piłkę Boharowi, który uderzył ponad leżącym Malarzem i obok dwóch bezradnych zawodników. ŁKS naprawdę mógł być wściekły na samego siebie, nie dość że jego piłkarze przeważali w strzałach, to byli częściej przy piłce, a nic z tego nie wynikało. Ostatecznie KGHM Zagłębie pokonało u siebie ŁKS Łódź 3-1 i to goście wciąż są outsiderem PKO Ekstraklasy.