W ramach 6. kolejki PlusLigi MKS Będzin podejmował na swoim boisku Cuprum Lubin. Miejscowi dzielnie walczyli, jednak w ogólnym rozrachunku udało im się wygrać tylko jednego seta.
Lubinianie bardzo dobrze weszli w spotkanie, już na samym początku zdobywając przewagę (0:3). Miejscowi nie dali rady powstrzymać dobrze grających rywali, trener Gido Vermeulen musiał zareagować i przy stanie 3:7 poprosił o czas dla swojego zespołu. Przerwa podziałała na będzinian motywująco, ale w ostatecznym rozrachunku nie dali oni rady wyrównać (10:13). Pomimo tego, że lubinianie utrzymywali dystans, nie byli oni już tak pewni swojej gry jak kilkadziesiąt minut temu. W polu zagrywki genialnym serwisem popisał się Jakub Peszko (13:16). Partia zbliżała się do końca i wszystko wskazywało na to, że padnie ona łupem Miedziowych (15:19). Niespodziewanie MKS zerwał się do walki, a lubinianie dla odmiany stanęli w miejscu (21:22, 23:24). W najgorszym możliwym momencie Mateusz Kowalski popsuł zagrywkę tym samym pogrążając swoją drużynę i pomagając Cuprum zakończyć seta zwycięsko (23:25).
Będzinianie wprawdzie zaczęli partię od punktu (1:0), ale momentalnie zaczęli popełniać proste błędy pomagając tym samym rywalom (1:4). Lubinianie chętnie przyjęli wyciągniętą w ich stronę rękę i wyrwali się na prowadzenie (4:7). Świetnie prezentowali się Igor Grobleny i Masahiro Yanagida, stabilnie grali w przyjęciu oraz w ofensywie. Pozostali zawodnicy Cuprum Lubin również nie prezentowali się gorzej, dzięki dobrej dyspozycji bez większych problemów utrzymywali się na bezpiecznym prowadzeniu (9:13). MKS był zupełnie bezradny i mógł tylko patrzeć jak rywale zdobywają kolejne “oczka” (12:18). Nie pomógł im również ich własny trener. Po długich i nie za grzecznych dyskusjach, arbitrzy ukarali Vermeulena czerwoną kartką (13:21). Damian Boruch zakończył drugiego seta efektownym, pojedynczym blokiem na Arturze Ratajczaku i przyjezdni zeszli z boiska zwycięsko, triumfując 25:14!
Rozpędzeni będzinianie zaczęli trzecią partię od prowadzenia 5:3. Lubinianie dwoili się i troili starając przejąc kontrolę nad grą, jednak zupełnie nieskutecznie (11:8). Atmosfera zagęszczała się coraz bardziej, MKS pewnie prowadził swoje akcje, a lubinianie z drugiej strony nie mogli utrzymać nerw na wodzy i popełniali proste błędy. Nie do zatrzymania był Adrian Buchowski (15:12). Partia powoli zbliżała się do końca, a sytuacja nie ulegała zmianie. Dużo wskazywało na to, że to będzinianie wygrają i przedłużą mecz o co najmniej jednego seta (21:19), ale dosyć niespodziewanie Miedziowi zaczęli skutecznie zmniejszać straty, aż w końcu wyrównali (22:22). MKS nie pozwolił się zaskoczyć i szybko zakończył odsłonę triumfując 25:23.
Podobnie jak w poprzedniej odsłonie będzinianie zaczęli od skromnego prowadzenia (4:3). Lubinianie nie mogli pozwolić rywalom oddalić się, jeżeli chcieli zakończyć mecz w czterech setach. Udało im się wyrównać do stanu 7:7, a następnie objąć kontrolę nad przebiegiem gry (10:12). Niespodziewanie MKS stanął w miejscu, co Miedziowi bezlitośnie wykorzystali (13:17). Podopieczni Marcelo Fronckowiaka szybko zmierzali do triumfu, jednak na drodze stanął im Lincoln Williams. Australijczyk jeszcze zdołał postraszyć przyjezdnych, ale ostatecznie nie zatrzymał och przed wygraną. Ostatnie słowo należało do Adriana Buchowskiego, który błędem własnym pomógł lubinianom zakończyć mecz (21:25).
MKS Będzin – Cuprum Lubin 1:3 (23:25, 14:25, 25:23, 21:25)
MVP: Masahiro Yanagida
MKS Będzin: M. Kowalski, Kozub, Williams, Buchowski, Ratajczak, Peszko, Potera
Cuprum Lubin: Grobelny, Gorzkiewicz, Boruch, Marcyniak, Wachnik, Yanagida, Gruszczyński