Wielka feta w Rzeszowie! Po ośmiu kolejkach Pasy notują na swoim koncie pierwsze zwycięstwo. Pełną pulę punktów wywożą z Gdańska.
Obydwa zespoły podeszły do spotkania niezwykle zmotywowane. Rzeszowianie głodni byli pierwszej wygranej w sezonie, a trefl tym czasem walczył o obronę swojej hali. Dlatego też od pierwszego gwizdka mogliśmy oglądać niezwykle zaciętą walkę punkt za punkt (4:3, 7:8). Dopiero w połowie partii Pasom udało się zdobyć prowadzenie, ale i tak nie było ono bardzo znaczące (10:12). Jak się później okazało, tyle wystarczyło, aby utrzymać kontrolę nad grą. Gospodarze zupełnie stanęli w miejscu, mogli tylko patrzeć jak rywale zdobywają kolejne “oczka” (14:18, 15:20). Żółto-czarnym nie udało się już odrobić strat. Premierowa odsłona padła łupem podopiecznych Gheorghe Crethu 25:16.
Podobnie jak w poprzedniej części, rozpoczęliśmy od wyrównanej walki punkt za punkt (4:4). Tym razem to miejscowi zdobyli prowadzenie. Mieli na swoim koncie cztery “oczka” więcej, gdy trener Pasów zmuszony był wziąć czas (9:5). Resovia dwoiła się i troiła i ostatecznie udało jej się zbliżyć do rywali (13:12). Taki stan rzeczy utrzymywał się przez dłuższy czas i dopiero w końcówce podopieczni Andrei Anastasiego powiększyli dystans do dwóch “oczek” (19:17). Ostatnie akcje należały do atakującego gospodarzy. Maciej Muzaj najpierw punktowym blokiem, a potem skutecznym atakiem zakończył drugiego seta przy stanie 25:22.
Podbudowani sukcesem w poprzedniej odsłonie gdańszczanie weszli w trzeciego seta z wysokiego “C” (7:2). Rzeszowianom udało się na chwilę zmniejszyć straty (8:5), ale nie trzeba było długo czekać na odpowiedź rywali. Po raz kolejny powiększyli przewagę (10:5). Przyjezdni ciągle musieli gonić wynik, znajdowali się w naprawdę trudnej sytuacji. Żółto-czarni wyciągnęli do nich pomocną dłoń popełniając dużo prostych błędów. Nim się obejrzeliśmy na tablicy wyników pojawił się remis 14:14, a zaraz potem siatkarze z Podkarpacia przejęli inicjatywę (14:17). Gdy wyszli na prowadzenie nie wypuścili go z rąk tak łatwo. Do samego końca podopieczni trenera Cretu zostali przy przewadze. Ostatnie słowo należało do Rossarda, którego jednogłośnie można nazwać bohaterem seta (20:25).
Tak samo jak w poprzednich odsłonach walka rozgorzała od pierwszego gwizdka. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, raz jedni a raz drudzy wychodzili na prowadzenie (6:7, 10:9). Sytuacja utrzymywała się aż do końca partii, zespoły niezmiennie wymieniały się potężnymi ciosami (12:14, 16:15). Gdańszczanie na chwilę stracili czujność i naprawdę słono ich to kosztowało – rzeszowianie wykorzystali chwilę nieuwagi i wyrwali się na prowadzenie (17:20). Taki stan rzeczy utrzymywał się do ostatniego gwizdka. Trefl jeszcze próbował postawić się rywalom i obronili kilka piłek meczowych z rzędu, ale nie mogli bronić się wiecznie. Kropkę nad “i” postawił Rossard (22:25).
Trefl Gdańsk – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (16:25, 25:22, 20:25, 22:25)
MVP: Damian Schulz
Trefl Gdańsk: Nowakowski, Muzaj, Schott, Kozłowski, Mijailović, Grzyb, Olenderek
Asseco Resovia Rzeszów: Redwitz, Schulz, Rossard, Mika, Możdżonek, Smith, Masłowski