W ramach 5. kolejki siatkarskiej ekstraklasy spotkały się ze sobą zespoły zajmujące dwa ostatnie miejsca w tabeli – MKS Będzin (13. pozycja) i Asseco Resovia Rzeszów (14.). Przyjezdni, nie bez problemów, triumfowali 3:0 tym samym jeszcze bardziej pogrążając i tak poturbowaną w tym sezonie Resovię.
Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki punkt za punkt. Raz jedni, a raz drudzy zdobywali przewagę, aż w końcu miejscowym udało się odskoczyć na kilka oczek (7:4). Podopieczni trenera Certhu całkiem nieźle sobie radzili i utrzymywali kontrolę nad grą (10:6). Ostatecznie będzinianie doprowadzili do remisu 12:12 i od tamtej pory gra ponownie toczyła się punkt za punkt. Gospodarzom zdarzało się powrócić na dwupunktowe prowadzenie ale zaczynali popełniać błędy, co ich rywale natychmiast wykorzystywali i wynik co rusz wyrównywał się (19:17, 20:20). Wszystko zapowiadało bardzo nerwową końcówkę. Duży w tym udział miał świetnie dysponowany Adrian Buchowski, który ciągnął grę MKS-u (24:24). Żadna z drużyn nie zamierzała odpuszczać. Jako pierwsi szansę na zakończenie odsłony mieli rzeszowianie (28:27), jednak Ślązacy wybronili się i za chwilę sami mieli do wykorzystania setową (30:31). Set ciągnął się jeszcze kilka dobrych minut i zakończył go dopiero potężny atak Buchowskiego przy stanie 33:35.
Podbudowani pozytywnym wynikiem przyjezdni równie dobrze zaczęli drugą część meczu (1:4). Miejscowym udało się dogonić wynik (6:6), ale nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź ze strony będzinian. Szybko odzyskali kontrolę nad grą mając na swoim koncie bezpieczne pięć oczek przewagi (8:13). Resovię po raz kolejny pogrążały błędy własne. W poprzedniej odsłonie oddali w ten sposób aż 13 punktów, a w drugiej wcale nie było lepiej… Nim się obejrzeliśmy przyjezdni znacznie powiększyli prowadzenie i wynik wydawał się nie do dogonienia (10:18). Wszystko wskazywało na to, że drugi set również padnie łupem MKS-u. Tak też się stało, a kropkę nad “i” pomógł postawić swojej drużynie Lincoln Williams (14:25).
Podobnie jak kilkanaście minut temu rozpoczęliśmy trzecią partię od prowadzenia przyjezdnych (1:3). Podopieczni trenera Crethu dwoili się i troili, aby doprowadzić do remisu, jednak bez większego skutku (5:6). Ostatecznie udało im się przełamać rywali i nawet zdobyć skromne prowadzenie (11:10), ale nie mogli cieszyć się tym zbyt długo. MKS szybko odebrał im kontrolę jednak rzeszowianie nie poprzestali na tym jednym zrywie. Przez dłuższy czas zespoły grały punkt za punkt i podobnie jak podczas premierowej odsłony widowisko było niesamowicie wyrównane (16:15, 17:19). Wszystko wskazywało na kolejną wyrównaną końcówkę. Miejscowi dzielnie walczyli o utrzymanie się w grze, ale będzinianie nie dali im ani cienia wątpliwości kto był lepszy w tym pojedynku (22:22, 22:24). Triumf zespołu ze Śląska przypieczętował efektowny blok na Rossardzie (22:25).
Asseco Resovia Rzeszów – MKS Będzin 0:3 (33:35, 14:25, 22:25)
MVP: Lincoln Williams
Asseco Resovia Rzeszów: Możdżonek, Rossard, Schulz, Dryja, Redwitz, Mika, Perry
MKS Będzin: Ratajczak, Williams, Kozub, Grzechnik, Buchowski, Potera