Na koniec 9. kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów podejmowała Aluron CMC Virtu Zawiercie. Spodziewaliśmy się niesamowicie zaciętego spotkania, jednak gospodarze całkowicie zdominowali przeciwnika.
Zdecydowanie lepiej spotkanie rozpoczęli bełchatowianie (3:1). Przyjezdni dwoili się i troili i ostatecznie udało im się na jakiś czas zbliżyć do rywali na niebezpieczną odległość (8:7, 12:11). Nim się obejrzeliśmy bełchatowianie wrócili na prowadzenie. trener Mark Lebedew musiał zareagować i przy stanie 14:11 poprosił o czas dla swojej drużyny. Po przerwie gra Jurajskich Rycerzy nie uległa poprawie, w dalszym ciągu popełniali błędy. Lebedew drugi raz zareagował przy stanie 18:12. Gospodarze jednak byli za skuteczni. Fantastycznie grali na kontrach, zawiercianie byli zupełnie bezradni. Swoich kolegów do walki próbował pociągnąć Marcin Waliński, ale jak się okazało, bez większego rezultatu (21:17). Dużo wskazywało na to, ze premierowy set padnie łupem gospodarzy. Tak też się stało, Zawiercie nie dało rady postawić się dobrze dysponowanym rywalom. Przyjezdni musieli pogodzić się z porażą 21:25.
Drugą odsłonę otworzyła wyrównana walka punkt za punkt (3:3, 5:5). Obydwie drużyny dobrze spisywały się w defensywie. W końcu dzięki konsekwentnej grze w elementach zagrywka-blok żółto-czarni wyszli na zdecydowane, czteropunktowe prowadzenie (11:7). Aluron jakby przestraszył się rozpędzonych bełchatowian, Jurajscy Rycerze stracili absolutnie całą skuteczność w ataku (16:9). Szalał w obronie Taichiro Koga, jednak po interwencjach Japończyka, zawiercianom nie udawało się wyprowadzać kontr. Nim się obejrzeliśmy, prowadzenie PGE Skry było znaczące i raczej niemożliwe do odrobienia (21:13). Trener Lebedew wprowadził zmiany, na boisku pojawili się Dosanjh i Czarnowski. Po ataku Petkovicia żółto-czarni mieli do wykorzystania serię piłek setowych (24:16). Kropkę nad “i” postawił Karol Kłos, który zakończył partię wciskając piłkę w blok zawiercian (25:17).
Podobnie jak w pierwszej części meczu, Skra lepiej weszła też i w trzeciego seta (4:1). Na boisku zostali zarówno Czarnowski jak i Dosanjh. Drugi rozgrywający radził sobie odrobinę lepiej niż Michał Masny i po jego dobrych wyborach zawiercianie wyrównali (6:6). Po asie serwisowym Artura Szalpuka Skra ruszyła do ataku. Gospodarze powoli odrabiali straty (13:10). W końcu mieli na swoim koncie aż pięć punktów przewagi (21:16). Zawiercianie grali niesamowicie chaotycznie, w związku z czym ciężko im było odrabiać straty. Gwoździem do trumny były kolejne zepsute zagrywki (24:19). Ostatnie słowo należało do Artura Szalpuka, który zakończył mecz pewnym atakiem po bloku (25:20)
PGE Skra Bełchatów – Aluron Virtu CMC Zawiercie 3:0 (25:21, 25:17,
MVP: Grzegorz Łomacz
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Petković, Kłos, Kochanowski, Szalpuk, Ebadipour, Piechocki
Aluron Virtu CMC Zawiercie: Masny, Malinowski, Kania, Gawryszewski, Ferreira, Waliński, Koga