Sobotę z siatkówką zakończył mecz pomiędzy GKS-em Katowice a Treflem Gdańsk. Spotkanie było niesamowicie wyrównane i zakończyło się dopiero po pięciu setach.
Spotkanie drobinę lepiej zaczęli goście (1:3), ale w mgnieniu oka sytuacja się odwróciła i to GKS miał na swoim koncie drobną przewagę (5:4, 8:7). Dzięki dobrej grze Rubena Shotta gdańszczanie powrócili na prowadzenie (11:14). Trener Dariusz Daszkiewicz musiał poprosić o przerwę, żeby uspokoić swoich zawodników. Po czasie na żądanie gra katowiczan się poprawiła i kolejny raz wynik był bardzo blisko remisu (17:18). To wtedy ponownie „odpalił” Paweł Halaba i przyjezdni mogli ponownie przejąc kontrolę nad grą (18:21). Gospodarze kolejny raz ruszyli w pogoń. Katowiczanie byli niezwykle blisko wyrównania, ale Jakub Jarosz nie był w stanie sam „pociągnąć” seta. Goście wykorzystali swoją szansę i ostatecznie triumfowali 25:23.
Od pierwszego gwizdka w drugiej połowie na boisku błyszczał Adrian Buchowski. To głównie dzięki niemu GieKSie udało się zdobyć bezpieczną przewagę (5:2). Katowiczanie kontynuowali swoją dobrą passę, aż trener Winiarski musiał poprosić o czas. Przerwa jednak niewiele zdziałała i w drużynie z Gdańska musiały zajść zmiany. Przy stanie 7:2 na boisku pojawili się Łukasz Kozub i Kewin Sasak. Roszady w drużynie przeciwnej nie za bardzo przeszkadzały gospodarzom. Cały czas utrzymywali bezpieczny dystans (12:8). Ostatecznie w drużynie z Gdańska coś pękło i zaczęli w błyskawicznym tempie odrabiać straty (16:15). Miejscowi w ostatniej chwili odzyskali kontrolę nad grą i kolejny raz powiększyli dystans między drużynami (18:15). Końcówka nie przyniosła już nic nowego. GKS Katowice triumfował z dosyć pewną, pięciopunktową przewagą (25:21). W ten sposób wyrównał się setowy stan meczu i rywalizacja otworzyła się na nowo.
Trzecia partia od samego początku była bardzo wyrównana. Zespoły przez dłuższy czas grały punkt za punkt (3:3, 5:5). Dopiero po skutecznej akcji na środku siatki w wykonaniu Jana Nowakowskiego katowiczanom udało się wyjść na prowadzenie 11:9. Przyjezdni jednak równie szybko doprowadzili do kolejnego remisu (12:12). Sytuacja wyglądała tak mniej więcej do samego końca partii. Raz jedni, a raz drudzy zdobywali niewielką przewagę. Żadna z drużyn nie była jednak w stanie przekuć jej w coś większego (20:20). W końcu jedno „oczko” więcej na swoim koncie mieli przyjezdni i natychmiast wykorzystali tę szansę. Set zakończył się dopiero po krótkiej grze na przewagi (25:27).
Podobnie zaczął się kolejny set. Zespoły grały punkt za punkt i długo żadna z drużyn nie była w stanie przejąć kontroli nad grą (2:2, 5:5). W końcu sprawy w swoje ręce wzięli gospodarze i nim się obejrzeliśmy na tablicy wyników pojawił się wynik 15:10. Szczególnie dobrze spisywali się dwaj zawodnicy Trefla – Kevin Sasak i Bartłomiej Mordyl, ale sami byli bezskuteczni wobec gry GieKSy (20:14). Podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza bez większych problemów zakończyli partię na swoją korzyść kolejny raz zatrzymując blokiem gdańską ofensywę (25:15). O losach tego spotkania miał zadecydować dopiero tie-break.
Decydującą odsłonę rozpoczęła dobra zagrywka Rafała Szymury (1:0), ale bardzo szybko przyjezdni przejęli kontrolę nad grą (3:4, 4:6). Gospodarze robili co mogli, ale na ich nieszczęście starania były nieskuteczne (9:12). Ostatnie słowo należało do Filipiaka, który zakończył spotkanie sprytnym atakiem (11:15).
GKS Katowice – Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 25:21, 25:27, 25:15)
MVP: Paweł Halaba
GKS Katowice: Firlej, Jarosz, Nowakowski, Zniszczoł, Szymura, Buchowski, Watten
Trefl Gdańsk: Janusz, Filipiak, Crer, Grzyb, Schott, Halaba, Majcherski