Pierwsze spotkanie o 9. miejsce rozgrywało się w olsztyńskiej Hali Urania. Goście grali jak z nut i miejscowemu Indykpolowi udało im się napsuć krwi dopiero w końcówce trzeciej odsłony. Pomimo tego Trefl triumfował bez straty seta.
Przyjezdni bardzo dobrze weszli w spotkanie, już na samym początku wyrabiając sobie przewagę (0:3). Olsztynianie zaś wyglądali jakby jeszcze nie zdążyli wyjść z szatni (2:7)… Żółto-czarni skutecznie odrzucali rywali zagrywką, nie pozwalając im przyjmować w punkt. Mimo tego, udało im się częściowo odrobić straty (6:8). Trefl bardzo dobrze sobie radził, cały czas miał kontrolę nad grą (9:11). W końcu gdańszczanie ruszyli do przodu i jeszcze powiększyli różnicę punktową (12:16). Rozpędzone Lwy były nie do zatrzymania, o czym boleśnie mogli przekonać się olsztynianie. Wszystko wskazywało na to, że ta odsłona padnie łupem przyjezdnych bez większych problemów (13:19). Olsztynianie nie mieli wielu argumentów, żeby sprzeciwić się siatkarzom Andrei Anastasiego. Przyjezdni triumfowali pewnie z dużą przewagą 25:18.
Drugą partię otworzył spektakularnym atakiem Maciej Muzaj (0:2). Olsztynianie jednak nie pozwolili się znacząco wyprzedzić i gonili wynik (2:4). W końcu udało im się złapać kontakt z podopiecznymi Andrei Anastasiego (6:7), ale w dalszym ciągu nie byli w stanie przejąć kontroli nad grą. Indyki bez zmian pozostawały “oczko” za rywalami (9:10). Nie mylił się w ataku Nikola Mijailović. Serbski przyjmujący w parze z Maciejem Muzajem raz po raz męczyli olsztynian celnymi atakami (12:14). Próbował odpowiadać im Jan Hadrava, ale duża część jego ataków była podbijana (15:18). Seta zakończył nietrafiony atak Mateusza Kańczoka w siatkę (20:25).
Gdańszczanie przystąpili do trzeciego seta jakby zdekoncentrowani. Po dwóch błędach na zagrywce i nieskutecznym ataku żółto-czarni tracili już trzy “oczka” do rywali (4:1). Po krótkiej przerwie na żądanie trenera Anastasiego udało im się dogonić olsztynian (5:5). Indyki przez chwilę utrzymywały się na prowadzeniu, ale byli bezradni wobec gdańskiego bloku (8:10). Po efektownym, punktowym skrócie Rubena Schotta dystans między zespołami urósł do czterech punktów (10:14), ale na tym gdańszczanie nie zamierzali kończyć. Gra gospodarzy nie wyglądała dobrze, nie mogli sobie poradzić z rozpędzonym Treflem (12:19). Sytuacja była identyczna jak w premierowej odsłonie. Nic nie wskazywało na to, żeby AZS miał odrodzić się i zawalczyć jeszcze w tym spotkaniu. W samej końcówce podopieczni mieszka Gogola niespodziewanie wzięli się za odrabianie strat czym zaskoczyli swoich rywali. Gdańszczanie zaczęli się mylić i dystans zmniejszył się jedynie do dwóch oczek (20:22), a wkrótce do zera (23:23)! Spotkanie zakończył blok Marcina Janusza na Kapelusie, ale dopiero przy stanie 26:28.
Indykpol AZS Olsztyn – Trefl Gdańsk 0:3 (18:25, 20:25,
MVP: Maciej Muzaj
Indykpol AZS Olsztyn: Woicki, Zniszczoł, Lux, Hadrava, Pietraszko, Kapelus, Zabłocki
Trefl Gdańsk: Janusz, Nowakowski, Schott, Muzaj, Niemiec, Mijailović, Olenderek