PLK: Trefl bez szans przeciwko drużynowo grającemu MKS-owi

26 lis 2016, 21:57

Fantastyczne spotkanie rozegrali podopieczni Drażena Anzulovicia i nie pozostawili złudzeń Treflowi Sopot, gromiąc ich 92:55 (24:18, 27:9, 18:18, 23:10). Tym samym ich hala nadal może być nazywana twierdzą. Jak do tej pory przegrali u siebie tylko jedno spotkanie z Polskim Cukrem Toruń.

Gospodarze do meczu podchodzili wciąż osłabieni. Do zespołu powrócili co prawda nieobecni w zeszłotygodniowym meczu Witalij Kowalenko i Roderick Trice, ale nie grał Kendall Gray. W ekipie z Sopotu z powodu urazu nie wystąpił natomiast Artur Mielczarek.

I kwarta rozpoczęła się od bardzo szybkiej gry. Obie drużyny grały punkt za punkt, prezentując ciekawą dla oka ofensywną koszykówkę. Dzięki lepszej końcówce na prowadzenie wyszła drużyna z Dąbrowy Górniczej i dotrzymała je do końca tej części gry. W oczy rzuciła się jeszcze jedna rzecz, mianowicie ilość fauli i wizyt Trefla Sopot na linii rzutów osobistych. W ciągu pierwszych 10 minut stawali oni na niej 11 razy, wykorzystując 8 swoich prób.

W trakcie trwania II kwarty rywalizacja z minuty na minutę stawała się coraz bardziej jednostronna. Pozwoliła na to doskonała defensywa MKS-u, która prowadziła do łatwiejszej gry w ataku. Pierwsze punkty sopocianie zdobyli dopiero po 4:20 minutach. Do tej pory gospodarze zanotowali serię 10:0. Goście mieli ogromny kłopot ze skutecznością. Po dwóch pierwszych kwartach trafili oni 26,9% swoich prób, ale wszystkie celne rzuty były za dwa punkty. Zza łuku Trefl notował fatalną statystykę 0/9. Przez pierwszą połowę goście zdobyli 27 punktów, z czego aż 13 trafili z linii rzutów osobistych. MKS natomiast grał zdecydowanie pewniej. W ciągu II kwarty trafili oni trzykrotnie za trzy punkty, oddając 3 próby. Bardzo dużą różnicę robili rezerwowi. Zmiennicy z Dąbrowy Górniczej zdobyli po pierwszej połowie 32 punkty, a z Sopotu zaledwie… 1 oczko. Słabą grę gości było widać szczególnie w obliczu Zorana Marticia. Trener stał przy linii końcowej i wyglądał na zszokowanego oraz bezsilnego.

Po przerwie obraz gry zaczął się zmieniać. MKS dalej miał sporą przewagę, ale Trefl nie zamierzał się poddawać. Udało im się zdobyć pierwszą trójkę w meczu, której autorem był Anthony Ireland. Łącznie w III kwarcie udało im się trafić czterokrotnie zza łuku, a próbowali sześć razy. Sopocianie w trakcie tej ćwiartki spotkania prezentowali się niespodziewanie dobrze w porównaniu z tym, co pokazywali wcześniej. Na taką sytuację wpływ miała też inna taktyka trenera Anzulovicia. Pierwszy raz w tym sezonie nie zmienił on żadnego zawodnika przez 4:56 minuty. W ciągu tej kwarty była również jedna nieprzyjemna sytuacja, a mianowicie faul niesportowy. Został on odgwizdany Piotrowi Śmigielskiemu, który próbował zatrzymać w kontrze Piotra Pamułę.

Ostatnie dziesięć minut spotkania rozpoczęło się od niebezpiecznie wyglądającej sytuacji. Na wejście pod kosz zdecydował się Jeremiah Wilson, jednak poślizgnął się on i bardzo mocno upadł na parkiet. Po chwili pozbierał się i, ku uciesze fanów dąbrowskiego zespołu, mógł kontynuować grę. Ta część spotkania niewiele wniosła do ogólnego odbioru spotkania. Obaj trenerze zdecydowali się już grać głównie graczami rezerwowymi, ponieważ wynik wydawał się ustalony. Dąbrowscy zmiennicy ponownie udowodnili swoją wartość i ustalili wynik spotkania, czyli 92:55.

Najwięcej punktów w spotkaniu zdobył Nikola Marković – 15, jednak zabrakło mu wsparcia zespołu. Głównymi powodami tak wysokiej porażki sopocian była skuteczność z gry, która wyniosła zaledwie 29,4% oraz ilość strat, ponieważ goście zanotowali ich aż 18. Gospodarze natomiast zagrali bardzo drużynowo, o czym świadczy aż 26 rozdanych asyst (Trefl miał ich zaledwie 6). Trafili również 59% rzutów z gry. Trudno jest jednak wskazać jednego najlepszego gracza, bowiem nawet indywidualne wyniki są do siebie bardzo zbliżone. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w MKS-ie zaledwie Maciej Kucharek nie zdołał zdobyć ani jednego oczka.

MKS Dąbrowa Górnicza – Trefl Sopot 92:55 (24:18, 27:9, 18:18, 23:10)

MKS Dąbrowa Górnicza: Szymański 14, Kowalenko 13, Wilson 12, Wołoszyn 10, Parzeński 10 (8 zb), Pamuła 9, Trice 9, Wieczorek 7, Piechowicz 5 (6 ast), Johnson 3, Kucharek 0

Trefl Sopot: Marković 21 (9 zb), Ireland 15, Kulka 5, Śmigielski 4, M. Kolenda 3, Karolak 3, Motylewski 2, Majewski 1, Dylewicz 1 (2 ast), Ł. Kolenda 0, Stamenković 0


Na pomeczowej konferencji wypowiedzieli się:

Zoran Martić – trener Trefla: Gratulacje dla Dąbrowy za zwycięstwo. W pierwszej połowie nasza obrona była bardzo słaba i przegraliśmy mecz właśnie w pierwszej połowie. To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu.

Grzegorz Kulka: Gratulację dla zespołu z Dąbrowy, bowiem wyszli oni bardziej zdeterminowani od nas, grali fizyczniej i byli skoncentrowani od pierwszej do ostatniej sekundy. Niestety wynik oddaje naszą grę. Nie pozostaje nam teraz nic innego jak zapomnieć o tym meczu i skupić się na nadchodzącym spotkaniu z Krosnem.

Drażen Anzulović – trener MKS-u: Gratuluję zespołowi, dziękuję fanowi, że przyszli nas wpierać. Podchodziliśmy do meczu z szacunkiem, bo nasi rywale wygrali 4 mecze do tej pory i grali naprawdę nieźle. Oglądaliśmy ich ostatnie zwycięstwo z Polpharmą i prezentowali się tam dobrze. Graliśmy bardzo agreswynie, odpowiedzialnie, dobrze w obronie, a w ataku tworzyliśmy dobre sytuacje. Prosto jest być trenem, kiedy wszyscy grają tak dobrze.

Marcin Piechowicz: Wszystko poszło po naszej myśli, byliśmy w 100% lepsi od zespołu z Sopotu i tak właśnie chcemy grać, przez wszystkiego spotkania sezonu zasadniczego i play-offów. Miejmy nadzieję, że nasza forma utrzyma się też na wyjazdy i zaczniemy tam też grać lepiej. Dzisiaj byliśmy lepsi w każdej statystyce od Trefla, wygraliśmy to spotkanie pewnie i myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni z meczu.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA