Niedzielny hit pomiędzy PGE Skrą Bełchatów, a ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle od samego początku gwarantował ogromne emocje. Jednak pięciosetowy pojedynek na pewno przejdzie do historii, zważywszy na przebieg całego meczu. Gospodarze po ciężkiej walce pokonali mistrza Polski 3:2, a wspierający ich kibice mogli cieszyć się z tryumfu swojego klubu.
Początek niedzielnego spotkania rozpoczął się z niewielką korzyścią dla gospodarzy po ataku z drugiej linii Ebadipoura (2:1). Atak w aut Barotiego oraz szczęśliwej kiwce ze środka Kłosa, tablica wyników pokazywała już dwa oczka przewagi dla bełchatowian (5:3). Gra nabierała coraz większych emocji, a wynik zaczynał ulegać zmianie. Po dwóch skutecznych atakach pod dziewiąty metr Śliwki, było już 10:10. Błyskawicznie jednak podopieczni trenera Mieszko Gogola zrozumieli, co się ”święci”, i wrzucili trzeci bieg. Semeniuk na zmianę z Wiśniewskim i Śliwką usilnie próbowali ”dobić się do pomarańczowego”, ale świetnie broniący Piechocki podbijał każdą piłkę (16:14). Pojedynczy blok na Barotim spowodował, że o przerwę poprosił trener gości – Nikola Grbić (17:14). ZAKSA jednak nie zamierzała się poddawać, błąd dotknięcia siatki oraz autowa zagrywka Toniuttiego powodowały, że szansa na doprowadzenie w tym secie do remisu, było na prawdę małe (21:19). Pierwsza partia coraz bardziej zbliżała się ku końcowi, a pewnie atakujący ze środka Kochanowski dawał wyraźny znak swoim kolegom, że musimy dalej walczyć. Przy stanie 23:20, o przerwę poprosił zdenerwowany trener Nikola Grbić, chcąc przerwać serię punktową gospodarzy. Sama przerwa nic jednak nie wniosła, a ostatnie dwa punkty należały do Ebadipoura i Petkovicia, którzy skutecznie skończyli swoje ataki (25:21).
Drugi set hitowego meczu rozpoczął się identycznie, jak pierwsza partia, minimalnie prowadzili gospodarze (2:1). Pojedynczy blok Kłosa, a chwilę później już podwójny wraz z Petkoviciem na skrzydle sprawiły, że Skra miała już wyraźne prowadzenie w tym secie (5:2). Jeszcze jeden blok na skrzydle w roli głównej z Kłosem sprawił, że o 30 sekund czasu poprosił trener Grbić, gdyż sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli (6:2). Bełchatowianie grali, jak z nut, a ZAKSA miała wyraźny przestój w swojej grze, nie mogąc przełamać szczelnego bloku gospodarzy (11:6). Mimo kilku punktowego prowadzenia miejscowych, wyraźny znak do dalszej walki dawał Śliwka, który raz po raz kończył wszystkie piłki od Toniuttiego (15:13). Jednak fantastycznie grający dzisiaj gospodarze byli o kilka kroków przed nimi, będąc lepszymi w każdym możliwym elemencie (19:16). As serwisowy Petkovia, i odważny atak Katicia w siódmy metr, były motorem napędowym dla zespołu z Bełchatowa (22:17). Swoje trzy grosze dołożył do tego Ebadipour, który był wręcz nie do zatrzymania, a Petković nadal punktował w zagrywce, czym oficjalnie zakończył drugą partię (25:17).
Trzecia odsłona niedzielnego meczu na samym szczycie od samego początku była na korzyść drużyny gospodarzy, po dwóch punktowych blokach na otwarcie (2:0). Podopieczni trenera Mieszko Gogola ani na chwilę nie tracili czujności, błyskawicznie prowadząc już 5:2. Kłos i Ebadipour na zmianę atakowali z dobrze dogranych przez Łomacza piłek, nie dając najmniejszej szansy na podbicie żadnej z nich (9:5). Dużą poprawę gry w drużynie gości dało niezaprzeczalnie wejście na boisko Piotra Łukasika, który ustabilizował przyjęcie ZAKSY, mogąc w końcu doprowadzić do remisu (10:10). Set zaczynał się jakby na nowo. Napędzeni kędzierzynianie nauczeni doświadczeniem z poprzednich dwóch setów odważnie atakowali, a Łukasik i Śliwka wyrastali na nowych liderów swojej ekipy (15:15). W końcu na zagrywkę wszedł Smith, który popisał się dwoma asami serwowymi, doszczętnie zaskakując linie przyjęcia w miejscowej ekipie (15:17). Gra nabierała jeszcze większych rumieńców, a z obu stron szły na prawdę potężne ciosy (19:20). Kochanowski pewnie punktował ze środka, a Katić z Ebadipourem ze skrzydeł. Po kolejnym blok Kłosa w towarzystwie Łomacza, tablica wyników pokazywała już remis (21:21). Sama końcówka tego seta była już popisem klasy Karola Kłosa, który dokładał kolejne bloki (23:23,25:25). Partia trwała dalej, a jej końca nie było widać. W końcu błąd w ataku Ebadipoura zakończył tego seta na przewagi, a mistrzowie Polski mogli cieszyć się z wygranej (25:27).
Czwarta partia rozpoczęła się bardzo wyrównanie. Remis 2:2 gwarantował, że obie drużyny będą chciały dać z siebie wszystko, aby pokonać swojego przeciwnika. Ebadipour, który był zdecydowanym bohaterem tego spotkania, popisywał się co chwilę coraz to lepszymi i skuteczniejszymi atakami, doprowadzając do kolejnego remisu (7:7). Późniejsze dwa fantastyczne potężne ataki w trzeci metr Kochanowskiego sprawiły, że PGE Skra prowadziła już dwoma oczkami (9:7). Niestety obecni mistrzowie Polski błyskawicznie zobaczyli, co się dzieje, a Łukasik i Śliwka raz po raz przełamywali blok gospodarzy. (10:13). O 30 sekund czasu dla swojej ekipy poprosił wówczas trener Gogol, bo przyjęcie Skry drastycznie spadło. Czas dla gospodarzy nic jednak nie pomógł, a rozpędzona ZAKSA grała na prawdę dobre spotkanie. Przy stanie 12:16 o kolejny czas poprosił trener bełchatowian. Sytuacja wcale nie uległa poprawie, a na domiar złego Ebadipour trafił z piłki sytuacyjnej prosto w siatkę (15:19). Czwarta partia coraz bardziej zbliżała się ku końcowi, a przewaga kędzierzynian nie malała, dzięki świetnym atakom Śliwki z lewego skrzydła (19:22). Po punktowej zagrywce Wlazłego o 30 sekund przerwy zażądał trener Grbić. Ostatnie akcje tego pojedynku były zdecydowanie po stronie gości, a ostatni punkt zdobył bezpośrednio z zagrywki Semeniuk (21:25).
Nadszedł czas na tie – break, który dobrze otworzył dla gości Wiśniewski (0:1). ZAKSA nie potrzebowała długo czasu, aby wyjść na prowadzenie, ale skutecznym atakiem z drugiej linii popisał się Ebadipour, który doprowadził do remisu (3:3). Obie drużyny grały punkt za punkt, ale wprowadzony w trzecim secie do gry Wlazły, i świetnie spisujący się w bloku Kłos błyskawicznie wypracowali dwa oczka przewagi (7:6). Zmiana stron nic nie zmieniła, a rozpędzeni gospodarze kończyli wszystkie swoje ataki (10:8). Im bliżej było końca całego meczu, tym w hali Energia robiło się głośniej. Ogrom radosnych okrzyków wybuchł po bloku Katicia, który zatrzymał Śliwkę na skrzydle (12:10). Skra była coraz bliżej tryumfu,a Katić popisał się techniczną kiwką, która zapowiadała piłkę meczową dla bełchatowian (14:10). Hitowe spotkanie zakończył atak w aut Śliwki z lewej strony (15:10).
PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn Koźle 3:2 (25:21, 25:17, 25:27, 21:25, 15:10)
MVP: Jakub Kochanowski
PGE Skra Bełchatów: Droszczyński, Wlazły, Kłos, Kochanowski, Katić, Ebadipour, Łomacz, Orczyk, Petković, Filipek, Antosiewicz, Huber
Libero: Piechocki, Milczarek
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Kaczmarek, Parodi, Stępień, Walawender, Toniutti, Łukasik, Jungiewicz, Wiśniewski, Śliwka, Warda, Semeniuk K., Baróti, Smith, Rejno, Smolarczyk, Grygiel, Szaniawski, Walczak
Libero: Zatorski, Banach