Niedzielne spotkanie pomiędzy Visłą Bydgoszcz, a Treflem Gdańsk na pewno należało do jednych z bardziej ciekawych. Mimo teoretycznie młodego składu, gdańszczanie byli zdecydowanym faworytem tego meczu, nie zawodząc swoich kibiców. Czterosetowy pojedynek mimo dwóch partii do 15 w wykonaniu gospodarzy, stał na dobrym poziomie, a wyrównana gra w pierwszym i drugim secie była nie lada gradką dla kibiców.
Początek niedzielnego spotkania rozpoczęli o wiele lepiej gospodarze, którzy błyskawicznie prowadzili trzema oczkami (3:0). Na odpowiedź gości nie musieliśmy długo czekać, gdyż dwa potężne ataki Filipiaka sprawiły, że na tablicy wyników pojawiło się 4:3 dla bydgoszczan. Gra robiła się coraz bardziej wyrównana, a prowadzenie miejscowych zaczynało się stopniowo zmniejszać. Sprawy w swoje ręce po stronie Trefla wziął duet Halaba – Filipiak, którzy kończyli, jak dotąd wszystkie swoje ataki, nie pozostawiając żadnych szans na wyprowadzenie przez gospodarzy żadnej kontry (11:9). Mimo chwilowego przebudzenia, to bydgoszczanie kontrolowali całą tą partię. Przyjęcie gdańszczan widocznie się załamało, czego powodem były seria zagrywek Gałązki (18:13). O czas poprosił trener Winiarski, chcąc, jak najszybciej interweniować. 30 sekundowy czas nic jednak nie pomógł, gdyż Filipiak raz po raz nadziewał się na blok Wocha i Gałązki, a Janikowski po raz kolejny atakował w aut (21:16). Końcówka premierowej partii zbliżała się nieubłagalnie, a świetnie grający Filip nie przestawał wybijać piłek po dłoniach blokujących (23:19). Gorąco zaczęło się robić, gdy asem serwisowym popisał się Halaba, a Grzyb zapunktował w elemencie bloku (23:21). Ostatnia akcja tego seta należała do Gałązki, który zablokował na lewym skrzydle Janikowskiego (25:21).
Druga partię rozpoczął zdecydowanie lepiej Gdańsk, który po bloku na Filipie prowadził już 1:3. Set dalej trwał, a przewaga przyjezdnych utrzymywała się, o czym przekonał się ponownie Filip, zatrzymany przez potrójny blok na prawym skrzydle (3:6). Przy stanie 4:9 o przerwę poprosił trener drużyny gospodarzy, chcąc przerwać punktową serię gdańszczan. Mimo chwili oddechu, dobrze grający goście napierali coraz bardziej, a gra blok – obrona stawała się ich najmocniejszym puntem (9:11). Na zagrywkę wszedł w końcu Filip, który popisał się serią asów serwisowych, ostatecznie wyprowadzając Visłę na punktowe prowadzenie (14:13). Przerwa na żądanie trenera Winiarskiego miała sprawić, że nowy atakujący gospodarzy pomyli się, ale nic z tego. Filip dalej bombardował przyjęcie gdańszczan, nie dając żadnej możliwości na w miarę dobre odebranie żadnej z nich (15:13). Gdańsk nie pozostał bez odpowiedzi, a dzięki skutecznym atakom Filipiaka i spółki, goście błyskawicznie mieli +3 na swoim koncie (15:18). Najważniejsza część seta zbliżała się coraz bardziej, a Trefl nie zamierzał w żaden sposób odpuszczać, o czym świadczyło pełne skupienie wszystkich graczy (18:22). Halaba razem z Filipiakiem na zmianę atakowali, wyrównując w ostateczności stan setowy (19:25).
Trzeci set ponownie lepiej rozpoczęli goście, korzystając na błędach bydgoszczan (1:3). Dobrze zagrywający Halaba oraz pomagający mu na bloku Grzyb w mgnieniu oka sprawili, że prowadzenie gdańszczan błyskawicznie urosło do czterech oczek (2:6). Błędy gospodarzy oraz skuteczne ataki skrzydłowych dały wyraźny znak, że Trefl chce zwycięstwa za 3 punkty (5:10). Trefl narzucił szybkie tempo gry, nie wybaczając rywalowi żadnego popełnionego błędu. As serwisowy Quirogi miał być znakiem dla kolegów z drużyny, że to nie jest koniec, ale przy drugim podejściu Argentyńczyk zaserwował już w środek siatki (11:16). Rozpędzonym gdańszczanom wychodziło każde zagranie, czego potwierdzeniem była techniczna kiwka Filipiaka na prawym ataku (12:19). O 30 sekund przerwy poprosił szkoleniowiec gospodarzy, ale siedem punktów przewagi było naprawdę sporym dystansem dzielącym obie ekipy. Czas dla gospodarzy nie powstrzymał podopiecznych trenera Michała Winiarskiego w zdobyciu 23 punktu, po potężnym ataku Filipiaka po przekątnej (15:23). Chwilę później asem serwisowym popisał się Halaba, a zwycięstwo gości w trzeciej partii przypieczętował Cieślik, atakując daleko poza dziewiąty metr boiska (15:25).
Czwarta odsłona dzisiejszego starcia rozpoczęła się dość wyrównanie (2:2, 3:3). Po wyraźnym aucie Schotta na tablicy wyników pojawił się kolejny remis (5:5), ale Masny zaserwował asa serwisowego, czym wyprowadził Visłę na prowadzenie (6:5). Punktowy blok Filipiaka na Filipie oraz sprytna kiwka Creera w okolice piątego metra sprawiły, że Trefl miał już +3 na swoim koncie (6:9). Czasu dla swojej drużyny zażądał trener Michalczyk, chcąc przerwać dobrą serię punktową gości. Set nabierał tempa, a Filip zaliczał kolejne czapy na prawym ataku, pokazując gest bezsilności w stronę swoich kolegów z ekipy (9:13). Dużo błędów a ataku po stronie gospodarzy powodowało, że ich szanse na doprowadzenie do tie – breaka drastycznie spadały (11:17). Gdańszczanie byli wyraźnie w gazie, co raz po raz udowadniali kończąc wszystkie piłki rozegrane przez Janusza (12:21). To był kompletny nokaut dla Visły Bydgoszcz, a wyraźnie zrezygnowanym gospodarzom z każdą chwilą grało się coraz ciężej. W końcu przyszedł najważniejszy etap seta, ale żadnego zaskoczenia nie było, ponieważ był on całkowicie zdominowany przez Filipiaka, któremu pomagał na lewym skrzydle Janikowski (15:25).
BKS Visła Bydgoszcz – Trefl Gdańsk 1:3 (25:21, 19:25, 15:25, 15:25)
MVP: Marcin Janusz
BKS Visła Bydgoszcz:
Gałązka, Woch, Gryc, Quiroga, Gil, Urbanowicz, Siwczyk, Peszko, Cieślik, Masny, Filip
libero: Bonisławski, Szymura
Trefl Gdańsk:
Filipiak, Kozub, Janusz, Jakubiszak, Sasak, Janikowski, Urbanowicz, Schott, Halaba, Mordyl, Crer, Grzyb
libero: Olenderek, Majcherski