Europejskie puchary w teorii są prestiżowymi rozgrywkami międzynarodowymi, w których każdy chciałby grać. W praktyce udział w nich wiąże się z uciążliwym kalendarzem spotkań, długimi podróżami po Europie i kosztami, które rzadko kiedy się zwracają. Efekt? Polskie kluby odmawiają udziału.
Już w ubiegłym roku Jastrzębski Węgiel postanowił zrezygnować z gry w Pucharze CEV (kwalifikację do niego otrzymuje czwarta drużyna PlusLigi). Tym razem podobną decyzję podjęli włodarze LOTOSU Trefla Gdańsk. “Chcemy umożliwić drużynie skupienie się na spokojnym treningu” – tłumaczy na oficjalnej stronie klubu prezes LOTOSU. Patrząc na przykład ZAKSY, której brak rozgrywek międzynarodowych pomógł odpocząć między kolejnymi spotkaniami PlusLigi (o czym wspominał w wywiadzie z naszym portalem Wojciech Grzyb), działacze z Gdańska ustalili priorytety. Doszli do wniosku, że koszty gry w Pucharze CEV są zbyt duże, jeśli porównać je do ewentualnych zysków – czy to finansowych, czy sportowych (poziom tych rozgrywek często nie jest zbyt wysoki).
Po rezygnacji LOTOSU Trefla szansę na grę w pucharach otrzymać powinien zespół z Lubina (piąte miejsce PlusLigi). Cuprum jednak także odmawia. Początkowo zespół z Dolnego Śląska miał grać w Pucharze Challenge, ale z tej opcji lubińscy działacze również postanowili nie skorzystać. Zresztą, już od kilku lat polskie zespoły z Pucharu Challenge po prostu rezygnują. Argumenty są niezmienne – męczące podróże, wysokie koszty, niski poziom sportowy zawodów, a więc także niewielkie ich znaczenie marketingowe.
Puchar Challenge i Puchar CEV od dawna nie cieszą się popularnością, jednak do tej pory nie rezygnowano z udziału w tak elitarnych (przynajmniej w założeniu) rozgrywkach jak Liga Mistrzów, tymczasem ZAKSA Kędzierzyn-Koźle poważnie się nad tym zastanawia. “Do gry w rozgrywkach pucharowych kluby od lat dokładają pieniądze.” – tłumaczy w rozmowie z Przeglądem Sportowym trener mistrzów Polski, Sebastian Świderski. Przyznaje, że gra w Lidze Mistrzów w siatkówce, w przeciwieństwie do piłki nożnej, zwyczajnie się nie opłaca.
Do podobnych wniosków doszli też włodarze PGE Atomu Trefla Sopot. Wiadomo już, że klub z trójmiasta w Lidze Mistrzyń nie zagra.
Cała sytuacja wygląda źle. Spada prestiż rozgrywek, w których powinni przecież grać najlepsi, a to źle wpływa na promocję sportu. Kibice są niezadowoleni – chcieliby w polskich halach oglądać siatkówkę na najwyższym, międzynarodowym poziomie. Trudno jednak dziwić się klubom, które do udziału w pucharach muszą dokładać. W dodatku, jak podkreślają trenerzy i działacze, niedogodności związane z tymi rozgrywkami często negatywnie wpływają na wyniki w rodzimych ligach. Mając na względzie dobro drużyny, prezesi często nie mają wyjścia.
Jeżeli CEV nie zareaguje i nie zmodyfikuje międzynarodowych rozgrywek, coraz więcej klubów będzie podejmowało decyzje takie jak LOTOS, Cuprum czy PGE Atom Trefl. Z kolei rezygnacja silnych zespołów z gry w pucharach pociągnie za sobą obniżenie ich poziomu sportowego, a w konsekwencji zmniejszenie zainteresowania siatkówką. Droga Federacjo, może czas na zmiany?