Aleksander Śliwka to postać, której biało-czerwonym kibicom przedstawiać nie musimy. Utalentowany przyjmujący kilka lat temu z przytupem zadebiutował w seniorskiej reprezentacji a teraz jest filarem swojego ligowego zespołu. W rozmowie z naszą dziennikarką zdradził czym dla niego jest sport i… dlaczego nigdy nie zasuwa bluzy. ?
Aleksandra Kabała: Zacznijmy od samego początku. Jaki był Aleksander Śliwka jako dziecko?
Aleksander Śliwka: Energiczny, ambitny i zupełnie nie umiejący przegrywać. Zawsze z piłką w rękach. Poza boiskiem raczej nieśmiały. Nie wychodził dużo na podwórko, często bawił się sam, do czasu kiedy urodził mu się brat.
Aleksandra Kabała: Pamiętasz swoje pierwsze zetknięcie z siatkówką? Jak wyglądało?
Aleksander Śliwka: Byłem małym dzieckiem więc ciężko ten moment pamiętać. Rodzice grali w siatkówkę i zabierali mnie na halę od kiedy tylko było to możliwe. Ponoć właśnie na meczach, przy hałasie, najlepiej mi się spało.
Aleksandra Kabała: Pochodzisz ze sportowej rodziny – zarówno Twoja mama jak i tata związani byli z siatkówką, rodzeństwo również. Czy czułeś się „skazany” na tę dyscyplinę, a może przyszło to naturalnie?
Aleksander Śliwka: To prawda, od małego to właśnie z siatkówką miałem najwięcej kontaktu. Godziny spędzone na halach i meczach, widok grających członków rodziny szybko zaszczepił we mnie miłość do tej dyscypliny. Robiłem to jednak bo sprawiało mi to radość, nie z przymusu, siatkówka była świetną zabawą.
Aleksandra Kabała: Miałeś również krótki epizod z akrobatyką sportową. Czemu zamieniłeś trampoliny i ścieżki na boisko i siatkę?
Aleksander Śliwka: Nie można nazwać tego nawet epizodem. Rodzice wysyłając mnie do szkoły podstawowej zapisali mnie do klasy akrobatycznej aby zadbać jak najlepiej o mój rozwój fizyczny i koordynację ruchową. Była to klasa pod patronatem klubu Victoria Jawor, bardzo utytułowanego w Polsce jak i na arenie międzynarodowej. Jak się okazało mocno odstawałem od koleżanek i kolegów i po 3 latach byłem już klasie o profilu piłkarskim. Jestem jednak bardzo wdzięczny trenerom, którzy byli w stosunku do mnie cierpliwi i przyłożyli cegiełkę do mojego rozwoju.
Aleksandra Kabała: W wywiadach powtarzasz, że zawsze chciałeś zostać sportowcem a jeżeli nie siatkówka, to inna dyscyplina. Miałeś kiedyś chwilę zwątpienia? Myślałeś: „Kurczę, to się może nie udać…”?
Aleksander Śliwka: Od początku to sport był rzeczą, która pozwalała mi rozładować pokłady energii. Dodatkowo czerpałem z tego wiele radości i stał się on moją największą pasją. Wiemy jednak, że rywalizacja to też smutek i rozczarowania. Jak każdy przeżywałem wiele momentów porażki jednak w mojej głowie nie było miejsca na nic innego niż sport. Dlatego właśnie mimo, że nie zostałem akrobatą czy piłkarzem, odnalazłem swoją dyscyplinę.
Aleksandra Kabała: Co czuł Mistrz Młodej Ligi, a co więcej MVP rozgrywek, gdy przechodził ze Spały do Rzeszowa, ówczesnego wicemistrza Polski?
Aleksander Śliwka: Był bardzo dumny, że podpisał kontrakt z tak utytułowanym klubem i marzył o rywalizacji z najlepszymi. Wchodząc do szatni Resovii czuł, że może występować na parkiecie obok wielkich gwiazd, które w niej występowały. Jego zapał mocno go rozpędził, jednak szybko zderzył się ze ścianą co pokazało mu ile jeszcze pracy trzeba włożyć aby dojść do ich poziomu.
Aleksandra Kabała: Kolejnym dużym krokiem było powołanie do seniorskiej reprezentacji, „kadry A”. Chyba ciężko wymarzyć sobie lepszy debiut, niż wygrana z Brazylią?
Aleksander Śliwka: Oczywiście, było to spełnienie mojego wielkiego marzenia i ogromna duma. Moment, na który czeka się całe życie. Dodatkowo udało się wygrać z drużyną mistrzów olimpijskich. Z pewnością był to mecz, którego nie zapomnę do końca życia.
Aleksandra Kabała: Słyszałam, że z tym meczem wiąże się pewna zabawna sytuacja, a mianowicie walka Ty kontra zamek błyskawiczny… (śmiech)
Aleksander Śliwka: Tak, wołany na zmianę przez trenera byłem bardzo podekscytowany, szalenie szczęśliwy z szansy jaką zaraz miałem dostać. Wszystko mogło jednak lec w gruzach gdyż nie mogłem rozpiąć zamka od dresu. Bluza odmówiła posłuszeństwa a dodatkowo nie chciała przecisnąć się przez głowę. Po chwili szarpania na szczęście zamek puścił i w ostatniej chwili udało się wejść na boisko. Od tej pory nigdy nie zapinam zamka do samego końca.
Aleksandra Kabała: Który moment w swojej dotychczasowej karierze uważasz za kluczowy?
Aleksander Śliwka: Myślę, że był to moment który opisałem w jednym z wcześniejszych pytań. Będąc w Rzeszowie zdałem sobie sprawę, że bez ciężkiej pracy nad sobą nie zrealizuję swoich marzeń. To, jak mocno odstawałem od innych w takim samym stopniu mnie motywowało.
Aleksandra Kabała: To teraz zapytam z drugiej strony. Czy jest coś, jakaś decyzja, wydarzenie, co byś zmienił, gdybyś miał taką możliwość?
Aleksander Śliwka: Oczywiście mógłbym wybrać wiele sytuacji, nieudanych zagrań czy decyzji, które mogłem rozwiązać w inny sposób. Jednak każda z nich była nauką i pomogła unikać podobnych błędów w przyszłości.
Aleksandra Kabała: W takim razie kto jest bardziej krytyczny wobec Olka Śliwki? Eksperci i dziennikarze, czy on sam?
Aleksander Śliwka: On sam. Jestem dla siebie bardzo wymagający i rzadko w pełni zadowolony z treningu czy meczu. Oczywiście konstruktywnej krytyki ze strony innych też nigdy za wiele, można z tego dużo wyciągnąć aby stać się lepszym.
Aleksandra Kabała: Zaryzykuję stwierdzeniem, że na boisku jesteś niezwykle charakternym zawodnikiem i zdarzy się, że emocje wezmą górę. Czy w prywatnym życiu również taki jesteś?
Aleksander Śliwka: Będąc na boisku zawsze chcę wygrywać, czy jest to trening czy mecz. Jak wcześniej wspomniałem od zawsze był to mój sposób na wyładowanie energii, więc gdy opuszczam salę resztę czasu przeznaczam na ładowanie baterii. W życiu prywatnym jestem dużo spokojniejszy.
Aleksandra Kabała: W takim razie jaki jest Twój sposób na wyciszenie się przed ważnym meczem?
Aleksander Śliwka: Nie mam jednego złotego sposobu. Jestem przesądny i tak naprawdę w zależności od wyniku meczu mój sposób na przygotowanie się do niego jest aktualizowany. Nigdy jednak nie robię niczego mocno angażującego aby podczas meczu być wypoczętym.
Aleksandra Kabała: Gdy już masz taką okazję, co robisz w wolnym czasie?
Aleksander Śliwka: Nie rozstaję się ze sportem. Oglądam zmagania innych, gram w sportowe gry lub czytam książki z nim związane.
Aleksandra Kabała: Na sam koniec wyobraźmy sobie, że masz okazję wyjechać na darmowe wakacje gdzie tylko zechcesz i z kim zechcesz. Jaki kierunek wybierzesz?
Aleksander Śliwka: Marzę o wycieczce do USA, szczególnie interesuje mnie zobaczenie na żywo spotkania ligi NBA. Najchętniej zabrałbym dziewczynę i najbliższą rodzinę.
Pytania od kibiców:
Jak wygląda twój dream team?
Bardzo trudny wybór. Na świecie jest lub było tylu wspaniałych zawodników że ciężko jest wszystkich upchnąć na jednym boisku.
Czy od początku chciałeś grać na przyjęciu?
Oprócz pozycji przyjmującego zawsze fascynowało mnie rozgrywanie. Ostatecznie jestem bardzo zadowolony z mojej roli na boisku, chociaż gdy można, chętnie próbuję swoich sił na innych pozycjach.
Który mecz wspominasz najlepiej?
Najlepiej wspominam mecz półfinałowy MŚ 2018 z USA. Cieszę się, że mogłem dołożyć małą cegiełkę do tego zwycięstwa.
Kto jest Twoim autorytetem?
Moim sportowym idolem zawsze był Michał Winiarski.
Możesz zagrać w dowolnej drużynie z całego świata. Którą wybierzesz?
FC Barcelona
Psy czy koty?
Nigdy nie miałem własnego zwierzaka, lecz większą sympatią darzę psy.
Czy masz jakąś radę, którą mógłbyś przekazać młodym zawodnikom?
Jeśli macie marzenia, ciężko na nie pracujcie.
Rozmawiała: Aleksandra Kabała