Zapewne nie trzeba większości siatkarskich kibiców przedstawiać takiej postaci, jak Paweł Halaba. 24-letni siatkarz, grający na co dzień w zespole Trefla Gdańsk został pierwszym gościem nowego projektu pt. „Poznaj siatkarza”. Charyzmatyczny przyjmujący w rozmowie zdradził nam dlaczego w ostateczności porzucił taniec towarzyski, kto był jego idolem z dzieciństwa, a także w jakim klubie chciałby kiedyś zagrać.
Patrycja Smolarczyk: Kiedy pomyślisz o siatkówce, to jakie wspomnienie z dzieciństwa przychodzi Ci pierwsze na myśl?
Paweł Halaba: Z dzieciństwa? Kurczę… z dzieciństwa to chyba żadne, bo strasznie późno zacząłem się interesować siatkówką, i ogólnie późno zaczęła mi się ona podobać. Najwcześniej to przypominam sobie chyba granie na trzepaku z Kwolusiem (przyp. red. Bartosz Kwolek). We dwóch często rywalizowaliśmy, bo mieszkaliśmy w Płocku dosłownie klatka w klatkę. To właśnie takie fajne wspomnienie z początków.
Patrycja Smolarczyk: Przyznałeś, że siatkówką nie interesowałeś się zbytnio od najmłodszych lat. Czyli marzenia większości małych chłopców o zostaniu strażakiem, sławnym sportowcem, policjantem czy super bohaterem nie uwzględniały w twoim przypadku zawodowego uprawiania jakiegokolwiek sportu?
Paweł Halaba: Nie, nie. Mimo to zawsze ciągnęło mnie do sportu. Grałem od piłki nożnej przez kosza, a w ostateczności skończyło się na siatkówce. Po prostu siatkówka mi się w pewnym momencie najbardziej podobała, i postanowiłem pójść tym kierunkiem.
Patrycja Smolarczyk: „Z parkietu na parkiet”, tak można z czystym sumieniem podsumować twoją drogę do tego miejsca, w którym znajdujesz się obecnie. Co ostatecznie przeważyło Twojej decyzji o porzuceniu tańca towarzyskiego i związaniu się na dobre z siatkówką?
Paweł Halaba: Zaważyło to, że bardzo wcześnie urosłem. Ciężko było mi już w pewnym momencie rywalizować w tańcach, bo te, jak ja to nazywałem „małe kajtki” były po prostu ode mnie szybsze i lepsze. Ja natomiast zawsze dążę do tego, aby być najlepszym, i jak nie wygrywałem to było mi po prostu smutno. W pewnym momencie stwierdziłem, że trzeba zejść ze sceny, bo w tym nie będę najlepszy. No i dlatego też ta siatkówka.
Patrycja Smolarczyk: Smutny Paweł Halaba? To dość niecodzienny widok. (śmiech)
Paweł Halaba: Tak, to dość rzadki widok.
Patrycja Smolarczyk: Przyszedł w końcu czas, abyś opisał swoje siatkarskie początki, począwszy od pierwszych treningów w Metrze Warszawa, po późniejsze występy w Politechnice Warszawskiej. Jak to wszystko wyglądało z twojej perspektywy?
Paweł Halaba: Zaczęło się to tak, że idąc do pierwszej klasy liceum nie dostałem od rodziców pozwolenia na przejście do Warszawy. Dopiero wybłagałem to, idąc do drugiej klasy z tym, że w pierwszej liceum dojeżdżałem raz na dwa tygodnie w weekendy na treningi do Metra. Ostatecznie pojechałem też z nimi wtedy na turniej Mistrzostw Polski. Tam byłem rezerwowym, ale w turnieju finałowym dostałem bardzo dużo szans, i większość część turnieju finałów Mistrzostw Polski Kadetów grałem. Wtedy to też właśnie po raz pierwszy zostałem dostrzeżony. Pamiętam, że był to trener Pawlik (przyp. red. Sebastian Pawlik), który podszedł do naszego trenera, i zapytał się, co to za człowiek, bo zupełnie go nie kojarzy. Tego dnia stwierdziłem, że mam szansę powalczyć na wyższym poziomie. Później już z dużą pomocą mojego brata uprosiliśmy rodziców, żeby w drugiej klasie liceum pozwolili mi się przeprowadzić do Warszawy. U mnie w domu dosłownie wszyscy są naukowi, nikt nigdy nie szedł w stronę sportu. Ja byłem tym takim ‘pierwszym wybrykiem’, dlatego też rodzice, dziadkowie nie zgadzali się na ten pomysł, ale ostatecznie obiecałem im, że zdam dobrze maturę. Nie jechałem tam tylko po to, żeby grać w siatkę, tylko też miałem chodzić do bardzo dobrego liceum. Tak to się w skrócie wszystko zaczęło. Przeszedłem do Warszawy, gdzie regularnie trenowałem z drużyną Metra Warszawa. Od razu w pierwszym roku osiągnęliśmy sukces, bo zdobyliśmy 3 miejsce na Mistrzostwach Polski Juniorów. Po tym turnieju dostałem się do reprezentacji, a później to już jakoś poszło. Po młodzieżowej siatkówce znalazłem się w 1 lidze, bo interesowało mnie tylko granie. Nie chciałem siedzieć na ławie w Pluslidze, a nie miałem po prostu ofert do grania, więc taki był mój pierwszy wybór, żeby spokojnie wejść w tą seniorską siatkówkę. Chciałem to też jeszcze połączyć ze studiami, dlatego też wybrałem AGH Kraków. Po roku spędzonym w 1 Lidze dostałem propozycję z Plusligi. Dalej to już były występy w Politechnice Warszawskiej, a następnie moje dwa sezony spędzone za granicą.
Patrycja Smolarczyk: Biorąc pod uwagę twoją historię to, w którym momencie zrozumiałeś, że siatkówka stanie się dla ciebie sposobem na życie, a bycie siatkarzem tak na dobrą sprawę zawodem?
Paweł Halaba: Kiedy zdałem sobie sprawę? Wydaje mi się, że to było po tym turnieju finałowym, gdzie zdobyliśmy 3 miejsce. Uwierzyłem mocno w swoją siłę, a powołanie do reprezentacji również mocno mnie wtedy podbudowało. Zaliczyłem w tamtym czasie największy przeskok mentalny, a zarazem sportowy. Od tamtego momentu wiedziałem żeby iść w tym kierunku.
Patrycja Smolarczyk: No właśnie, wspomniałeś o powołaniu do reprezentacji. Da się jakoś opisać to uczucie, kiedy dowiadujesz się, że zostałeś powołany, aby reprezentować swój kraj?
Paweł Halaba: Dla mnie było to wielkie wyróżnienie i duże zaskoczenie, ponieważ jest duża rywalizacja w naszych rocznikach. Nie miałem jednak takiej długiej przygody z siatkówką, jak reszta, więc nie sądziłem, że tak szybko mi się uda. Musze przyznać, że miałem też bardzo dużo szczęścia, bo na każdym turnieju, na którym była jakaś ważna osoba, czy to z reprezentacji czy z jakiegoś dobrego klubu, to grałem po prostu wtedy swój mecz życia. No i jakoś udało się w taki sposób przebić.
Patrycja Smolarczyk: Twoi rodzice może od samego początku nie do końca popierali pomysł grania w siatkówkę, ale jestem pewna, że mimo to mogłeś liczyć na ich wsparcie. Ciężko było im się wtedy odnaleźć w całkiem nowej dla nich rzeczywistości?
Paweł Halaba: To była na pewno bardzo duża walka. Wtedy generalnie nikt nadal nie wierzył w tą siatkówkę, a rodzice bardziej puścili mnie po to, żeby nie blokować mi mojej pasji. Mimo to, każdy w rodzinie miał z tyłu głowy myśl, że za chwilę ta piłeczka mi przejdzie, pójdę na studia, i przejdę, jak ja to określam „na tą normalną ścieżkę”, bo ta ścieżka sportowa była w mojej rodzinie uważana za tą nienormalną. (śmiech) Nawet od babci często dostawałem pytanie, czy mi się znudziła ta piłeczka, ale twardo dążyłem do celu, i się udało.
Patrycja Smolarczyk: Decyzja o profesjonalnym uprawianiu jakiegokolwiek sportu wiąże się na pewno z jakimiś ograniczeniami czasowymi. Ciężko jest ci łączyć od samego początku życie zawodowego sportowca z życiem prywatnym, jak np. spotkania ze znajomymi, przyjazdy do domu?
Paweł Halaba: Nie, nie mam z tym żadnych problemów. W niczym mi to nie przeszkadza. Wiadomo, czasem jest łatwiej, ale nie różni się to wcale.
Patrycja Smolarczyk: A czy był może w twoim życiu jakiś moment dużego zwątpienia, w którym chciałeś rzucić tę siatkówkę i, jak sam wcześniej przyznałeś – zacząć być normalnym człowiekiem?
Paweł Halaba: Nie, ani razu nie miałem tej chwili zwątpienia. Nawet, jak przydarzyła mi się ta poważna kontuzja stawu skokowego, to nie przeszła mi przez głowę ani jedna myśl zwątpienia. Wtedy w głowie miałem tylko to żeby, jak najszybciej doprowadzić się do pełnego zdrowia i zacząć, jak najszybciej treningi.
Patrycja Smolarczyk: „Zawsze dążę do tego, aby być najlepszym…” No właśnie, to jakie jest największe siatkarskie marzenie Pawła Halaby, które jest możliwe do zrealizowania na ten moment?
Paweł Halaba: Chyba powołanie do reprezentacji seniorów. Rok temu byłem w szerokiej, ale na rezerwie, a fajnie by było jednak zostać wyróżnionym i być w tej szerokiej kadrze trenera Vitala Heynena. Walczyłem o to, i dalej też będę, ale to na pewno zależy w dużej mierze od tego czy liga zostanie ponownie wznowiona.
Patrycja Smolarczyk: W ubiegłym roku biorąc udział w Letniej Uniwersjadzie, już mocno podkreśliłeś chęć aspirowania do znalezienia się w składzie reprezentacji Polski seniorów swoją bardzo dobrą grą. Jednak to, co działo się podczas miesięcznego pobytu we Włoszech jest znane tylko znikomej części kibiców chociażby z vlogów Janka Nowakowskiego czy waszych prywatnych relacji na Instagramach, a śmiesznych sytuacji na pewno nie brakowało. Może podzielisz się chociaż jedną z nich?
Paweł Halaba: Tyle tego było podczas tego wyjazdu, że ciężko jest mi wybrać jedną. Mieliśmy super ekipę, genialną atmosferę, i teraz na pewno sobie nie przypomnę nawet jakiejś jednej śmiesznej sytuacji. (śmiech) Próbowaliśmy wszystko pokazywać na vlogach Janka, więc proszę wchodzić, subskrybować, lajkować, zostawiać dzwoneczki i sobie przypominać. (śmiech)
Patrycja Smolarczyk: Patrząc na to, w jakim miejscu znajdujesz się obecnie, to zmieniłbyś jakąś decyzję na swojej siatkarskiej drodze gdybyś miał taką możliwość?
Paweł Halaba: Nie, ja niczego nie żałuję. Zawsze wszystko dzieje się po coś i uważam, że każda moja pojedyncza decyzja była trafna.
Patrycja Smolarczyk: Sezon 2019/2020 jest niezaprzeczalnie twoim najlepszym w całej dotychczasowej karierze. Dzięki niemu na pewno otworzyłeś sobie wiele drzwi, dzięki którym będziemy Cię mogli zobaczyć zapewne w niedługim czasie w jednym z gigantów polskiej sceny siatkarskiej.
Paweł Halaba: Tak, w Polsce to jest zdecydowanie mój najlepszy sezon. Miałem je trzy, a w połowie pierwszego doznałem kontuzji, gdzie do grania tak na dobrą sprawę wróciłem w końcówce tego drugiego. Cieszę się, że w zdrowiu, tylko z jakimiś małymi, drobnymi urazami, ale to był mój najlepszy sezon w Pluslidze, jak do tej pory.
Patrycja Smolarczyk: A gdzie widzisz siebie za 10 lat? Myślałeś już może o tym?
Paweł Halaba: Za 10 lat? No jeszcze na boisku siebie widzę. Oby w jakimś topowym polskim klubie. (śmiech).
Patrycja Smolarczyk: Jak za 10 lat jeszcze na boisku, tak już za 15 jako dziennikarz sportowy? Co ty na to? (śmiech)
Paweł Halaba: Jest taka szansa. (śmiech) Nie no, nie myślę, aż tak bardzo do przodu, co będzie po siatkówce. Na razie skupiam się na zdrowiu i na dobrym trenowaniu przede wszystkim.
Pytania od fanów
Patrycja Smolarczyk: Pierwsze pytanie od fanów, jak wygląda twój dream team?
Paweł Halaba: Dream team Pawła Halaby? Hmm… Na rozegraniu Paweł Zagumny. Po przekątnej będzie Mariusz Wlazły oczywiście, na przyjęciu postawię Osmany Juantorene…
Patrycja Smolarczyk: Czyli Paweł Halaba będzie drugi w przyjęciu obok Juantoreny, tak? (śmiech)
Paweł Halaba: No, może być. (śmiech) Nie, nie, bez przesady. Jeszcze nie. Podam inne nazwisko, niech to będzie Wilfredo Leon. Środek to dwaj Serbowie: Srećko Lisinac i Marko Podraščanin, a na libero znajdzie się francuz Jenia Grebennikov. Ja natomiast będę pierwszym wchodzącym.
Patrycja Smolarczyk: Idol z dzieciństwa?
Paweł Halaba: Rafał Maserak.
Patrycja Smolarczyk: Masz do wyboru zagrać w jakiejś drużynie z całego świata. Którą wybierasz?
Paweł Halaba: Chciałbym kiedyś zagrać w barwach Trentino, to zawsze było takie moje marzenie. Generalnie to moimi ulubionymi przyjmującymi od samego początku byli właśnie Osmany Juantorena i Michał Winiarski, którzy grali w jednym czasie w drużynie z Trentino. Ja też kiedyś chciałbym mieć możliwość, aby występować w tym zespole.
Patrycja Smolarczyk: Czy trener Michał Winiarski robi wam jakieś kawały?
Paweł Halaba: Cały czas. To jest żartowniś, fircyk. Zawsze przychodzi na treningi pozytywnie naładowany. Zawsze jest jakiś żarcik sytuacyjny. Jak zapytasz o jakiś żarcik, żebym powiedział to nie przypomnę sobie. (śmiech).
Patrycja Smolarczyk: Czy płakałeś kiedyś na „Królu Lwie”?
Paweł Halaba: Za każdym razem, jak oglądam to płacze na „Królu Lwie”. „Król Lew” i „Gladiator” to są filmy, gdzie zawsze po prostu ryczę. To normalka.
Patrycja Smolarczyk: Kibice rozpoznają Cię na ulicy? Jaka jest ich reakcja oraz czy w związku z tym uważasz się za sławną osobę?
Paweł Halaba: Nie uważam się za sławną osobę, ale jestem coraz częściej rozpoznawany. Ludzie raczej nie podchodzą, mimo tego, że widzę, że z daleka jakoś mnie obserwują. Mam wrażenie, że jestem coraz bardziej rozpoznawalną osobą, ale nie czuje się sławny, broń Boże. (śmiech)
Patrycja Smolarczyk: Od jakiego siatkarza jest albo było Ci najtrudniej przyjąć zagrywkę?
Paweł Halaba: Od Bartosza Filipiaka. Serwuje straszne kamienie.
Patrycja Smolarczyk: Zainteresowania poza siatkówką?
Paweł Halaba: Seriale, filmy i gry komputerowe. Moimi ulubionymi serialami są „Dexter” i „Sherlock Holmes”, to akurat te, które kojarzę. Filmy to nie powiem, a gry komputerowe to „Counter – Strike”.
Patrycja Smolarczyk: Liga rosyjska czy liga włoska?
Paweł Halaba: Parmigiano Reggiano. (śmiech) Liga włoska.
Patrycja Smolarczyk: Co byś robił w życiu, gdybyś nie był siatkarzem?
Paweł Halaba: Zostałbym dziennikarzem. Nie no dobra, żart, nie byłbym dziennikarzem. (śmiech) To wyszło na spontanie. Zostałbym informatykiem.
Patrycja Smolarczyk: Tęsknisz za anielskimi loczkami?
Paweł Halaba: Nie, nie tęsknię za brokułem na głowie.
Patrycja Smolarczyk: Czy w odgadywaniu damskich przedmiotów do makijażu poszłoby Ci lepiej niż twoim kolegom z drużyny?
Paweł Halaba: Nie, ja nie wiedziałem, co oni tam pokazywali. Wiedziałem jedynie…do rzęs coś tam było, więcej nie miałem już zielonego pojęcia. Wiem, co to szczotka, szminka i w sumie to tyle.
Patrycja Smolarczyk: Quebo czy Taco Hemingway?
Paweł Halaba: Taco.
Patrycja Smolarczyk: Myślałeś już w jakim kierunku chciałabyś pójść po zakończeniu kariery?
Paweł Halaba: Nie, jeszcze nie myślałem o tym.
Patrycja Smolarczyk: Czy masz jakąś playlistę albo konkretną piosenkę, której słuchasz tuż przed meczem?
Paweł Halaba: Dużo jest tych piosenek. Mam taką swoją listę 30 piosenek. Puszczam – „wybieraj losowo”, i po prostu sobie lecą.
Patrycja Smolarczyk: W jaki sposób ambitny Paweł Halaba radzi sobie z porażką?
Paweł Halaba: Staram się tym jakoś bardzo nie przejmować, i mimo wszystko wyciągnąć jakieś pozytywy z tej porażki. Staram się również analizować te błędy, które popełniłem.
Patrycja Smolarczyk: Co najbardziej lubisz robić w Trójmieście, oczywiście poza graniem w siatkówkę?
Paweł Halaba: Lubię spacerować nad brzegiem naszego pięknego morza.
Patrycja Smolarczyk: Jak tam sytuacja z kolanami?
Paweł Halaba: Sytuacja z kolanami ma się dobrze. Ta wymuszona przerwa służy mi, bo już nie bolą.
Specjalny challenge dla Pawła Halaby
Patrycja Smolarczyk: W ubiegłym roku podczas kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich 2020 w Gdańsku mogliśmy oglądać w telewizji twój debiut w roli dziennikarza sportowego. W tym momencie zamienimy się na chwilę naszymi rolami, a z racji tego, że to ja przez cały czas zadawałam Ci pytania, to teraz dostajesz ode mnie możliwość, aby zadać mi 2/3 dowolnie wybrane przez Ciebie pytania. Zgadasz się na to?
Paweł Halaba: Pewnie! Co jak nie dziennikarstwo?
Patrycja Smolarczyk: Hmm…Ogólnie to dziennikarstwo sportowe dość przypadkowo pojawiło się w moim życiu, ponieważ szłam do liceum z myślą, że zostanę kiedyś adwokatem. Studia prawnicze były moim ogromnym marzeniem. Niestety moje plany w trakcie trwania liceum zostały mocno zweryfikowane, za co teraz mogę tylko bardzo mocno podziękować. A co, jak nie dziennikarstwo? Chciałabym zostać mimo wszystko w kręgu pisania, bo bardzo lubię to robić. Jakby to nie wypaliło to zostałabym jakimś kierownikiem, bo lubię po prostu rządzić ludźmi. (śmiech).
Paweł Halaba: Owca czy koza?
Patrycja Smolarczyk: Zdecydowanie owca.
Rozmawiała: Patrycja Smolarczyk