W piątkowy wieczór spotkały się ekipy z końcówki tabeli PlusLigi mężczyzn – Effector Kielce podejmował MKS Będzin. Dla obu drużyn było to niezwykle ważne spotkanie, gdyż tuż przed tym starciem zarówno kielczanie, jak i będzinianie mieli po cztery wygrane na koncie, czyli brakowało im jednego zwycięstwa, aby spełnić wymogi regulaminu rozgrywek. Można było się spodziewać, że rywalizacja będzie zacięta, ale także nerwowa. To jednak przyjezdnym udało się zdobyć trzy cenne punkty, a zawodnikiem meczu został Maciej Pawliński.
Mecz rozpoczął się wyrównanie (2:2), lecz lepiej weszli w niego gospodarze, którzy szybko zdobyli prowadzenie (4:2). Przyjezdni nie dawali jednak za wygraną i nie pozwalali „odjechać” rywalowi. Zdołali nawet pokonać potrójny blok kielczan i zremisować (6:6). Na pierwszej przerwie technicznej to goście mieli minimalną przewagę (7:8). Rywalizacja była bardzo wyrównana, a skutecznością popisał się Pawliński. MKS stopniowo powiększał różnicę – na zagrywce dobrze spisywał się Sanders (9:11). Tymczasem Effector szybko doprowadził do wyrównania, chociaż często mylili się w ataku. Niewielka przewaga nadal była utrzymywana przez gości i to oni mieli dwa „oczka” zapasu na drugim czasie technicznym (14:16). Ekipy szły „łeb w łeb”,po stronie kielczan atak zakończył Witiuk, a po bloku Bieńka to miejscowi wyszli na prowadzenie (18:17). O time-out poprosił DeRocco ale to niewiele dało, gdyż Effector stał się nie do zatrzymania – wykonali cztery bloki z rzędu (20:17)! Seria została zakończona przez autowy serwis Kędzierskiego. Trener MKSu dokonał zmian, a rezerwowy Żuk spisał się znakomicie (20:21). Gospodarze zdołali jednak znów odskoczyć (20:23), ale Kamiński ugrał dwie piłki i różnica została praktycznie zniwelowana (24:23). Po chwili ten sam zawodnik zepsuł zagrywkę i to kielczanie mogli cieszyć się z wygranej (25:23).
Drugą partię lepiej rozpoczęli goście, którzy po ataku Żuka wyszli na minimalne prowadzenie (2:3) i stopniowo je powiększali. Tymczasem miejscowi mieli problem ze skończeniem piłki, ale zaczęli odrabiać straty (4:6). Będzinianie popełniali także błędy – dotknęli siatki, ale atakiem zabłysnął Kamiński. Jednak na pierwszej przerwie technicznej MKS nadal prowadził (5:8). Po drugiej stronie siatki ze środka skończył Bieniek, ale różnica nadal się utrzymywała (8:10). Obie drużyny walczyły z całych sił, a kontaktowy punkt zdobył ze skrzydła Stolc (11:12). Kielczanie potrafili nawet wyrównać, ale Baczkała znów wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Wynik przez cały czas oscylował wokół remisu. Natomiast na drugim technicznym time-oucie to Effector miał jednopunktową przewagę (16:15) i sukcesywnie ją powiększał – świetnym serwisem popisał się Kędzierski (18:15). Przyjezdni zatrzymali się i mieli ogromne trudności z przyjęciem, więc o czas poprosił DeRocco. To pozwoliło będzinianom odetchnąć, a złą passę przełamał Żuk. Dodatkowo dołożyli oni potrójny blok i nastąpił remis (19:19). W końcówce błędy popełnili kielczanie i time-out wziął Daszkiewicz (20:22). To niewiele pomogło – Kamiński zdobył punkt obijając ręce rywali. Effector wykorzystał jednak kontrę i doprowadził do wyrównania (24:24). DeRocco zażądał czasu, ale to miejscowi mieli piłkę setową, którą zdobył Witiuk. Nie została ona jednak wykorzystana i to zemściło się na tej drużynie. Po emocjonującej walce to MKS wygrał seta – atak zakończył Gaca (26:28).
Na początku trzeciej partii Kędzierski zaserwował w aut, ale to wynik oscylował wokół remisu (2:2). Jednak to gościom udało się wyjść na prowadzenie – atak skończył Baczkała (2:4). Czas wziął trener Effectora. To nic nie dało, bo seria będzinian trwała i po ataku Kamińskiego mieli oni już pięciopunktową przewagę (2:7). Na przerwie technicznej miejscowi złapali oddech i tuż po niej odrobili parę piłek (6:8). Gra po obu stronach siatki była nierówna, ale dzięki asowi Jungiewicza nastąpił remis. Kielczanie zdołali nawet przełamać rywala i wyjść na prowadzenie (12:10). Wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie, a kolejną akcję skończył Bieniek. Rywalizacja toczyła się punkt za punkt, MSK zepsuł zagrywkę i na drugim czasie technicznym przewaga Effectora utrzymywała się – piłkę skończył Stolc, który dobrze spisywał się w tym spotkaniu (16:14). Gospodarze popełnili jednak błąd ataku w antenkę i na prowadzenie wyszli przyjezdni (17:18). Kielczanie dalej się mylili, a będzinianie byli coraz bliżej wygranej (19:21). Seria po stronie gości pozwoliła im na zwycięstwo w tej partii, a piłkę setową wykorzystał Żuk (22:25).
Kolejną partię dobrze otworzyli goście, którzy szybko objęli prowadzenie (0:2), kontynuowali swoją znakomitą passę, ale także sami ją przerwali – dotknęli siatki (1:3). Punkty padały szybko, ale pewniej na boisku zachowywali się przyjezdni. Na pierwszej przerwie technicznej mieli cztery „oczka” przewagi, a ze środka skończył Baczkała (4:8). MKS był nie do zatrzymania i pewnie zmierzał do piątej wygranej w tym sezonie. Kielczanie mieli problemy z atakiem, a rywale skutecznie kontrowali (5:11). Tymczasem podopieczni DeRocco odrobili parę piłek – duet Witiuk – Bieniek zatrzymał Kamińskiego, ale było to za mało, aby myśleć o remisie. Tempo spotkania było dyktowane przez gości, którzy spokojnie kończyli piłkę za piłką (9:14). Miejscowi walczyli i zdołali zmniejszyć różnicę do dwóch „oczek” (14:16), lecz m.in. dzięki Pawlińskiemu przewaga znów wzrosła. Natomiast Takvam zabłysnął ze środka. Obie drużyny punktowały, ale prowadzenie nadal było po stronie gości – bezbłędny w tym secie był Pawliński (17:21). O czas poprosił trener gospodarzy, ale to finalnie MKS Będzin mógł cieszyć się z wygranej (19:25).
Effector Kielce – MKS Będzin 1:3 (25:23, 26:28, 22:25, 19:25)
MVP: Maciej Pawliński
Effector Kielce: Jungiewicz, Komenda, Więckowski, Kędzierski, Orobko, Stolc, Takvam, Szymański, Witiuk, Bieniek, Maćkowiak, Sobczak, Biniek
MKS Będzin: Sanders, Batchkala, Gaca, Żuk, Peszko, Kamiński, Kaczmarek, Stysiał, Oczko, Piotrowski, Schamlewski