Przed nami przedostatni już mecz w ramach Pucharu Świata w siatkówce. Wczoraj nasi siatkarze w pięknym stylu wygrali z jak dotąd niepokonaną ekipą USA 3:1. Dzisiaj polski zespół zmierzył się z gospodarzami turnieju – reprezentacją Japonii. „Biało-czerwoni” mieli spore problemy z rywalem, ale ostatecznie wyszli z tego starcia obronną ręką i wygrali 3:1.
Polacy nieźle rozpoczęli spotkanie, bo od dwupunktowego prowadzenia (0:2). Kłopoty naszej ekipy zaczęły się, gdy po drugiej stronie wyraźnie rozegrał się Ishikawa. Ten młody siatkarz zapisał na swoim koncie skuteczny atak, a po chwili dwie piekielnie mocne zagrywki (3:3). Japończycy szybko wykorzystali swoją szansę i na pierwszej przerwie technicznej wygrywali 8:6. Rywale rozbijali nas swoją zagrywką i ich przewaga systematycznie rosła (11:7). Dodatkowo nasza ekipa nie radziła sobie w polu serwisowym (13:10), a gospodarze atakowali skutecznie zarówno ze skrzydła, jak i ze środka (14:11). Na drugiej przerwie technicznej różnica punktowa ponownie wynosiła 2 „oczka (16:14). Japończycy grali konsekwentnie i cały czas utrzymywali się na prowadzeniu, jednak tuż po przerwie po skutecznym ataku Mateusza Miki i serwisie Piotra Nowakowskiego na tablicy wyników pojawił się remis (17:17). Niestety szczęście naszych siatkarzy nie trwało długo. Rywale byli niesamowicie skuteczni w ataku i szybko odzyskali prowadzenie, a tymczasem Polacy zaczęli popełniać błędy (19:17). Gospodarze grali jak z nut, jednak nasza reprezentacja nie zamierzała się poddawać i po „szczęśliwej” zagrywce Rafała Buszka ponownie był remis (20:20). W końcówce polscy siatkarze byli o krok za rywalami, a ci wcale nie zamierzali zwalniać tempa (22:21). Po chwili na boisku pojawili się Dawid Konarski i Grzegorz Łomacz. Pierwszy z nich od razu „dołożył swoje trzy grosze” i po bloku na rywalach naszej ekipie w końcu udało się wyjść na prowadzenie (22:23). W drużynie Japonii nie do zatrzymania był Shimizu i to on do spółki z Ishikawą w końcówce sprawili polskiej reprezentacji sporo kłopoty. Niestety Polacy musieli uznać wyższość rywali i przegrali w pierwszej partii 24:26.
Gra polskich siatkarzy nie wyglądała zachęcająco również w drugiej partii. „Biało-czerwoni” popełniali proste błędy, a tymczasem Japończycy kończyli kolejne akcje (2:1). Polacy przeplatali zdobyte punkty zepsutymi zagrywkami (4:3). Niestety rywale ponownie byli „na fali” i na drugiej przerwie technicznej standardowo prowadzili dwoma punktami (8:6). Zaczęło się robić niebezpiecznie, gdy gospodarze powiększyli swoją przewagę do czterech „oczek” (11:7). Stephane Antiga zareagował od razu i zdecydował się na zmianę atakującego. Niestety siatkarze japońscy nadal byli nie do zatrzymania w ataku (13:9). W „Biało-czerwonych” ciężko było rozpoznać tych samych zawodników, którzy wczoraj wygrali z USA i na drugiej przerwie technicznej rywale prowadzili 16:12. Wydawało się, że wychodzimy na prostą, gdy piłka znalazła się po stronie Japonii i przypadkowo wpadła w boisko (16:14). Reakcja trenera gospodarzy była natychmiastowa – przerwa dla jego ekipy. Już chwilę później po ataku Rafała Buszka przewaga rywali wynosiła już tylko jeden punkt (17:16). Jak się po raz kolejny okazało, w kryzysowych sytuacjach niezawodny jest kapitan naszej ekipy – Michał Kubiak. Przyjmujący nie zastanawiał się długo i, gdy tylko dostał piłkę do ataku wykorzystał to i ponownie był remis (18:18). Nasi zawodnicy ewidentnie złapali swój rytm gry i po asie serwisowym Fabiana Drzyzgi prowadzili już dwoma punktami (18:20)! Jak się okazało jednak rywale nie tracili nadziei i po raz kolejny w dzisiejszym spotkaniu kłopoty swoją zagrywką sprawił nam Yanagida (22:22). W końcówce mieliśmy już piłkę setową przy stanie 23:24, niestety w aut zaatakował Rafał Buszek i Polacy musieli grać na przewagi. Na szczęście Polacy zachowali więcej zimnej krwi i już po chwili cieszyli się z wygranej 27:25, a w meczu był remis 1:1.
Początek trzeciej partii był zacięty, jednak to Polacy byli minimalnie lepsi i prowadzili na otwarcie 2:1. Mimo iż gra układała się punkt za punkt, zawodnicy obydwu drużyn popełniali sporo błędów (6:6). Po asie serwisowym Piotra Nowakowskiego nasza ekipa wygrywała na pierwszej przerwie technicznej 8:6. Gdy w ataku obudził się Bartosz Kurek „Biało-czerwoni” po raz pierwszy w dzisiejszym spotkaniu uzyskali trzypunktowe prowadzenie (7:10). Japończycy tymczasem na potęgę mylili się w polu serwisowym (8:11), a Polakom w końcu udało się zablokować dzisiejszego bombardiera – Shimizu (9:13). Niestety nasi siatkarze wyraźnie się rozluźnili, a przewaga całkowicie stopniała (14:14). Na szczęście tuż po drugiej przerwie technicznej polska ekipa dołożyła do swojego repertuaru dwa skuteczne bloki, co poskutkowało ponownym prowadzeniem (16:19). W drużynie rywali nie zawodzili Yanagida (19:20) i Shimizu (20:21), którzy nawet w tak niekorzystnej dla nich sytuacji nie wstrzymywali ręki w ataku. Na szczęście nie mylił się też nasz atakujący, Bartosz Kurek (20:22). Cuda w obronie wyczyniał natomiast Michał Kubiak i już po chwili odzyskaliśmy trzypunktowe prowadzenie (20:23). W końcówce rywale jeszcze nam pomogli myląc się w polu serwisowym i mieliśmy już piłkę setową przy stanie 24:21. Ostatecznie Polacy po efektownym bloku Piotra Nowakowskiego cieszyli się ze zwycięstwa w secie 25:21 i z prowadzenia w całym meczu 2:1.
Po wygranej w dwóch kolejnych partiach, Polacy mogli odetchnąć z ulgą. Co prawda, początek czwartego seta był dosyć zacięty, „Biało-czerwoni” ani na chwilę nie wstrzymywali ręki w ataku i szybko wyszli na prowadzenie (4:6). Nasza ekipa utrzymywała dwupunktową różnicę również na pierwszej przerwie technicznej. Tuż po przerwie rozpoczęła się kanonada polskiej ekipy. Najpierw Fabian Drzyzga zaskoczył rywali swoją kiwką (7:9), a po chwili Bartosz Kurek sprytnie obił blok (7:10). Jakby tego było mało nasz atakujący powtórzył swój wyczyn, a przewaga „Biało-czerwonych” rosła z każdą kolejną wygraną akcją. Ekipa Stephane’a Antigi wygrywała już 14:8 (!), gdy o przerwę dla swojego zespołu poprosił szkoleniowiec reprezentacji Japonii. Polakom co prawda przytrafiło się kilka prostych pomyłek, jednak udało się zachować wysokie prowadzenie na drugiej przerwie technicznej (10:16). Tuż po przerwie co prawda, przewaga naszej drużyny stopniała do trzech „oczek”, na szczęście kłopoty te były przejściowe. Dotychczasowy lider ekipy rywali – Shimizu pomylił się w ataku i polu serwisowym i prowadziliśmy ponownie pięcioma punktami (15:20). Japończycy mimo to nie poddawali się i nie wstrzymywali ręki w ataku (18:22). Nasi zawodnicy jednak nie tracili koncentracji i ostatecznie wygrali 25:19, a w całym meczu 3:1.
Japonia – Polska 3:1 (26:24, 25:27, 21:25, 19:25)