To był bardzo udany dzień dla ekipy Andrei Anastasiego, która odniosła zwycięstwo za trzy punkty w meczu AZS-em Częstochową po czterosetowym pojedynku. Ta wygrana pozwoliła gdańszczanom zrehabilitować się po porażce w tie-breaku z ekipą trenera Gardiniego.
Kolejną odsłonę już lepiej rozpoczęli gdańszczanie, którzy po kolejnym błędzie tracili już trzy punkty do gospodarzy (5:2). Zaskoczeni częstochowianie długo nie mogli znaleźć recepty na świetną grę Lotosu, co tylko stopniowo zwiększało ich straty (14:8). Świetny atak Paschytskiego zmusił trenera Bąkiewicza do wzięcia czasu dla swojej ekipy (22:13). Na niewiele się to jednak zdało, gdyż drużyna trenera Anastasiego po chwili zamknęła partię przesuniętą krótką (25:15).
Przedostatnia część tego meczu zaczęła się efektownym atakiem Moroza (0:1). Do stanu (5:5) obie ekipy prowadziły ze sobą równą walkę, co mogło podobać się publiczności. Chwilę później po świetnym ataku Wojtka Grzyba o czas poprosił Michał Bąkiewicz (13:11). Dalsza połowa seta toczyła się już cały czas po myśli Lotosu, którzy cały czas utrzymywał pewne prowadzenie nad rywalami (19:16). Set zakończył się asem serwisowym Dmytra Paschytskiego (25:18).
Ostatni set zaczął się podobnie do poprzedniego. Po sprytnej kiwce Schulza ma tablicy wyników widzieliśmy trzypunktowe prowadzenie Gdańska (5:2). Chwilę później świetnym atakiem z lewego skrzydła popisał się Mateusz Mika (11:6). Niemoc częstochowian próbował przełamać Janusz, który popisał się pewnym atakiem z przechodzącej (16:12). Po błędzie Szlubowskiego strata przyjezdnych wzrosła do sześciu „oczek” (22:16). Mecz zakończył się udaną akcją Schulza (25:19).
Lotos Trefl Gdańsk – AZS Częstochowa 3:1 (22:25, 25:15, 25:18, 25:19)