Rozmowa z Tomaszem Zimochem !

Aktualizacja: 21 wrz 2014, 14:16
6 sie 2014, 12:30

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z jednym z najwybitniejszych polskich komentatorów. Przekazy z jego udziałem są zawsze barwne i emocjonujące. Jego najsłynniejsze teksty „Bjoergen ucieka, Justysiu, przydałoby się, żeby kijek zamienić w rewolwer i oddać dwa strzały.”, „Jak krogulec pięknie i agresywnie zaatakował Adam Małysz” czy „Panie Turek! Niech pan tu kończy to spotkanie!” zna każdy kibic polskiego sportu! Zatem zapraszamy wszystkich na naszą rozmowę z królem komentarza – Tomaszem Zimochem


 

Redaktor: Jakie emocje towarzyszą Panu podczas komentowania meczu?

Tomasz Zimoch: To jest bardzo trudne pytanie. Sport jest oceanem emocji, a jeśli próbuje się jeszcze opisywać jakieś wydarzenie sportowe, to człowiek sam zostaje w ten wir wciągnięty, Ja nie pracuję w telewizji, tylko w radiu. Radio to teatr wyobraźni. Moim zadaniem jest znalezienie takich środków przekazu, żeby zastąpić odbiorcy kamerę. (..) Wydaje mi się, że jestem na tyle nakręcony, gdy widzę, oglądam, obserwuję komentuję sport, że ten łądunek emocji jest bardzo duży. Po transmisji też nie jest łatwo zapanować nad emocjami. Wierzcie mi, że człowiek jest naprawdę zmęczony po tych kilku godznach pracy. Był takie transmisje, zawody po których nie mogłem spać całą noc.

Redaktor: Jest Pan z zawodu prawnikiem, więc jak Pan trafił do dziennikarstwa?

Tomasz Zimoch: To było chyba marzenie od dziecka. Bardzo chciałem być sportowcem, ale byłem chorowitym dzieckiem, więc nie mogłem nim zostać. Miłość do sportu poszła wtedy w kierunku zainteresowania radiem, bo radio było w domu ważne. Na studiach zacząłem pracować w akademickim radiu, które nazywało się Akademickie Centrum Radiowe KIKS. To właśnie tam połączyłem wszystkie moje pasje. Właściwie już na drugim roku wiedziałem, że bardziej chcę być dziennikarzem niż prawnikiem. Nie było to wcale łatwe, bo tata bardzo chciał, żebym poszedl w kierunku prawa. Póżniej jednak, gdy zobaczył, że to zainteresowanie sportem jest większe, tylko się przyglądał. Mimo tego jednak, skończyłem aplikację sędziowską, a nawet zdałem egzamin, pracując już w radiu. Nie było to proste. Trzeba było poświęcać czas przez dwa lata na zajęcia teoretyczne i praktykę w sądzie. Jednakże teraz mam dokumenty zaświadczające, że mogę wykonywać pracę sędziego.

Redaktor: Czy to wykształcenie wpłynęło na Pana pracę dziennikarską?

Tomasz Zimoch: Bardzo mi pomaga. Jest to jeden z kierunków, który zawsze polecam młodym dziennikarzom. Prawo pozwala na szerokie spojrzenie na świat. Oczywiście, po pięciu latach studiów prawniczych, człowiek musi dalej się dokształcać, jak na medycynie. Przecież kończąc te dwa kierunki studiów dają tylko papierek, że ma się wykształcenie, ale żeby być prawnikiem, trzeba ukonczyć aplikację. Uważam jednak, że są to studia bardzo pomagające i poszerzające spojrzenie na cały świat. Bardziej polecam studia humanistyczne, prawo niż dziennikarstwo. Uważam, że czas na studia dziennikarskie zawsze się znajdzie, ale i tak nie jestem przekonany czy studia typowo dziennikarskie dobrze przygotowują do tego zawodu.

Redaktor: Czy, gdyby miał Pan taką możliwość, wybrałby Pan inny zawód?

Tomasz Zimoch: Wykonuję zawód który sobie wymarzyłem, lubię, nadal kocham. Nie jest to slogan. Jest to coś, co mnie nie męczy i nie nudzi, wręcz przeciwnie – wciąż czuję, że mam jeszcze coś do zrobienia.

Redaktor: Jak Pan sobie radzi z tremą?

Tomasz Zimoch: Moja rodzina chyba najlepiej odpowiedziałaby na to pytanie. Nie znam dziennikarzy, sprawozdawców, którzy mówią, że nie czują tremy. Osobiście lubię wtedy pójść na spacer. Szukam odpowiedniego nastroju, wyciszenia. Lubie zaznać swego rodzaju samotności. Bardzo często idę do koscioła, aby w chwili absolutnego wyciszenia posiedzieć i pomyśleć, a tam mam tę ciszę zapewnioną. Są też pewne przesądy. Czasem na przykład ubieram tę samą koszulkę. Jeżeli relacjonuję jakieś wydarzenie związane z polskimi zawodnikami, polską drużyną, powielam wciąż pewną kolejność zachowań. Nie zapominam o polskiej fladze, którą zabieram do plecaka. Ważne jest tez, by być wcześniej na stadionie. Bardzo lubię wejść w tłum kibiców. Chcę po prostu wszytskimi zmysłami poczuć, jaka jest atmosfera. Rozmawiam z róznymi kibicami, słucham, o czym mówią. Lubię zobaczyć przed meczem jak wygląda arena.

Redaktor: Polska będzie teraz gospodarzem Mistrzostw Świata w siatkówce. Czy uważa Pan, zeten fakt jest pomocny czy wręcz przeciwnie, jest to zbyt duża presja i zbyt trudno sobie z tym poradzić?

Tomasz Zimoch: Ciekawe pytane. Sportowiec czy drużyna, która nie radzi sobie z presją, nie będzie drużyna mistrzowską, a zawodnik nie osiągnie tego stanu mistzrostwa. Dzisiaj z presją trzeba sobie radzić. Takie są czasy, że jednym z wymagań, oprócz przygotowania fizycznego zawodnika i drużyny, jest radzenie sobie z tą presją. Na świecie trening mentalny ma olbrzymie znaczenie. Dzienniakrzy wini się za to, a sportowcy to podchwytują, że wywieramy presję. Czy to oznacza, że mamy nie mówić przed Mistrzostwami Świata w siatkówce, że Polacy są faworytami? Czy mamy przyjmować tezę, nie mówimy nic, bo jak nie będziemy o tym mówić to on wygra. Wierzcie mi, że to nie ma żadnego znaczenia dla mistrza. Mówię o tym dlatego, że jesteśmy gospodarzami Mistrzostw Świata w siatkówce, a według mnie Polacy są faworytami.

Redaktor: Jak postrzega Pan kobiety w sporcie? Niekoniecznie w Polsce

Tomasz Zimoch: Jestem absolutnie za, a nawet przeciw, jak powiedziałby klasyk (śmiech). (…) Bez kobiet sport nie istnieje. To kobiety sport upiększają. Chociaż nie ukrywam, że równouprawnienie do którego dążą kobiety, w niektrórych dyscyplinach nie jest potrzebne. Na przykłąd podnoszenie ciężarów.

Redaktor: Czy uważa Pan, że rywalizacja wyklucza przyjaźń?

Tomasz Zimoch: Trudne i ciekawe pytanie. Znam przypadki, że tak jest. Jasne, że nie ma przyjażni kiedy rywalizuje się o zwycięstwo w Igrzyskach czy w zwykłych rozgrywkach ligowych. Ale znam wielu sportowców „wrogów”, a poza boiskiem areną przyjaciół. Więc myślę, że nie. Pewnie są wyjątki, że się nie lubią, nienawidzą. Ale znam wiele przypadków, gdy, również na poziomie międzynarodowym, są takie przyjaźnie.

Redaktor: Czy Pana zdaniem sport ma związek z nauką? Jeśli tak to jaki?

Tomasz Zimoch: Myślę, że duży. Dzisiaj bez nauki jest trudno także w sporcie. Uważam, że kto pierwszy dostrzegł konieczność wykorzystania nauki do osiągnięcią wyników w sporcie, ma olbrzymi plus. Można przygotować zawodnika pod względem fizycznym. Póżniej decydują szczegóły i tymi szczególami jest również zdobycz naukowa, czyli mądry trening mentalny, wykorzystanie możliwości fizjologi- przecież to nic innego jak nauka. Absolutnie uważam to za konieczność. Wybitni medaliśći, mistrzowie korzystają ze zdobyczy naukowych. Piłkarze Niemiec- Mistrzowie Świata mieli w swoim sztabie czterdzieści jeden osób. Byli tam nie tylko trenerzy piłkarscy, ale takze trener przygotowania kondycyjnego, trener, który odpowiadał tylko za ćwieczenia jogi, dwóch albo trzech trenerów fizjologii. Dzisiaj bez nauki nie istnieje się także i w sporcie.

Dziękujemy w imieniu całej redakcji Polski-sport.pl za rozmowę i liczymy na dalsze sukcesy polskich sportowców, dzięki którym nadal będzie mógł nas Pan przenosić w świat wyobraźni!

 

Podobne teksty

Komentarze

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA