Mijają blisko 24 godziny od tęgiego lania, jakie zafundowali polskim szczypiornistom reprezentanci Chorwacji. Wiele słów przewinęło się przez media na ten temat – jedne zdecydowanie przesadzone, kontrowersyjne i niepotrzebne, ale też takie, które były bardzo mocne, choć wydaje mi się, że nie dało się inaczej opisać tego, co w środowy wieczór widzieliśmy w krakowskiej Tauron Arenie.
Opinie na temat tego, co piszą dziennikarze są różne – Polska podzieliła się na dwa obozy (który to już raz?). Jedni mówią, że po takiej klęsce należy wspierać naszych szczypiornistów, drudzy wołają mocne słowa i nie zostawiają na naszych suchej nitki. Nie pamiętam sytuacji, aby sportowe media tak mocno krytykowały jakąkolwiek polską drużynę, po jakimkolwiek przegranym meczu w XXI wieku. Rzadko stawiam się po stronie tych radykalnych i głośnych, ale tym razem właśnie tak postąpiłem. W tym artykule chce napisać dlaczego.
Przez blisko dobę bije się z myślami, czy aby dobrze zrobiłem stawiając tak mocny tytuł w relacji z wczorajszego meczu na naszej stronie (TUTAJ). Zapewne nigdy nie znajdę pełnej odpowiedzi na to pytanie, ale trzeba kilka rzeczy wyjaśnić. Dlaczego to jest „Wstyd, hańba, kompromitacja”? Mówi się, że można przegrać, ale to też trzeba umieć zrobić. Tego właśnie nie widziałem wczoraj u biało-czerwonych. Nie było ikry, woli walki, chęci, a nawet jeśli były, to bardzo umiejętnie ukryte. Po meczu przyszła do mnie myśl, że coś się musiało stać w szatni w trakcie tych dwóch dni od meczu z Białorusią. A może coś złego zaczęło się dziać już po meczu z Francją, który nasza biało-czerwona armia wygrała w tak dobrym stylu? Nie wierzę, że można zostać tak zdeklasowanym na takim poziomie rywalizacji i przy tak wyrównanym poziomie drużyn.
Przegraliśmy 14 bramkami – była to najwyższa różnica bramkowa między wygraną i przegraną drużyną na tym turnieju. Przegraliśmy ten mecz we własnej hali, przy ponad 10 tysiącach kibiców, którzy oglądali wczorajszy pokaz bezradności, frustracji i upadku reprezentacji polskich piłkarzy ręcznych. Większość dziennikarzy jest od tego, żeby po prostu to opisać i ocenić. Skoro wczoraj gra wyglądała, tak jak wyglądała, dlaczego mieliby oni głaskać naszych zawodników? Nie ma ku temu najmniejszych powodów…
Użyłem w poprzednim akapicie wyrażenia „większość dziennikarzy”, bo takimi nie można nazwać dziennikarzy piszących dla tabloidów. Od lat wiadomo, że w tym wypadku w większości mamy do czynienia z hienami dziennikarskimi. Zwrot „patałachy” jest obraźliwy, skierowany bezpośrednio do pewnej grupy osób – w tym wypadku piłkarzy ręcznych
. Może ktoś powie, że to jest to samo, co napisanie „Wstyd, hańba itd., ale nie dla mnie. Tymi mocnymi słowami opisywano po prostu stan faktyczny uczucia kibiców, dziennikarzy, a nawet samych piłkarzy ręcznych, bo oni przecież też czują to samo. Na miejscu dziennikarzy czatujących w Tauron Arenie na pomeczowe wypowiedzi, dałbym spokój naszym zawodnikom, bo w takiej sytuacji żadne słowa nie oddadzą uczuć, więc po co zadawać głupie pytania. Ale co innego to, a co innego użycie mocnych słów w stosunku do krajobrazu meczu, który wyglądał, jak wyglądał. Nie ma co opisywać lekkimi słowami, skoro było tragicznie.
Tytuły i wydźwięk medialnych materiałów bardzo krytykują sportowcy. Jestem w stanie to zrozumieć i jest to normalne. To oni wylewają poty na treningach, oni jeżdżą od meczu do meczu, od zawodów do zawodów. Wiedzą, co to znaczy w przeciwieństwie do 90% dziennikarzy. Może też się do nich zaliczam, ale obowiązkiem środowiska jest to opisać, a czasem mocnych słów po prostu użyć trzeba.
I ostatnia rzecz na koniec – trzeba rozgraniczyć mocną krytykę od wiary w tą drużynę. Przetoczyły się głosy, że po jednym meczu nagle wszyscy wieszają psy. Ale to nie jest tak, że oni chcieli tej porażki, że przestali wierzyć w tą drużynę. Nie podoba mi się pompowanie balonika, dlatego to, co większość mediów robiła po meczu z Francją jak zwykle było przesadzone. Sam podchodziłem spokojnie do kolejnych meczów i widziałem wiele mankamentów w grze naszej reprezentacji, które wczoraj niestety pokazały swe wielkie znaczenie. Nie znaczy to jednak, że po tym meczu nagle odwracam się od tej drużyny, bo ten turniej pokazał coś bardzo ciekawego – tak jak możemy każdego na świecie zdeklasować, tak każdy może zdeklasować nas. Ale na igrzyska w Rio pojedziemy. Mam nadzieję, że krajobraz i aura wokół reprezentacji się uspokoi, a kibice dalej będą z polskimi szczypiornistami mocno rzucać, wysoko skakać w obronie i bronić niemożliwe do obrony piłki. Ja na pewno tak uczynię, ale stoję przy swoim: bez mocnej krytyki po wczorajszym meczu nie dało się obejść.