MKS Dąbrowa Górnicza rozpoczęła marcowe szaleństwo od meczu z PGE Turowem Zgorzelec. To pierwszy z pięciu rywali, którzy odwiedzą Zagłębie w tym miesiącu. Powrót do domu się jednak nie udał, bowiem zawodnikom miejscowej drużyny zabrakło w końcówce odrobiny szczęścia i to goście przejęli inicjatywę, która doprowadziła ich do wygranej 92:85.
Do gry dla zespołu ze Zgorzelca wrócił lider – Filip Dylewicz, jednak to Cameron Tatum i Kirch Archibeque zaskoczyli MKS w pierwszych minutach meczu, zapewniając gościom dziewięciopunktowe prowadzenie (11:2). Wyraźnie rozdrażniony postawą swoich podopiecznych trener Anzulović poprosił o czas. Punkty na przełamanie zdobył dla gospodarzy Rashaun Broadus, trafiając łatwy rzut z bliskiej odległości. Mimo to przewaga podopiecznych Piotra Ignatowicza urosła do dziesięciu punktów po celnej próbie za trzy Michaela Gospodarka (16:6). Pod koszem energię starał się zapewnić dąbrowianom Eric Williams, notując osiem punktów w kwarcie otwierającej spotkanie.
Obowiązki rozgrywającego w MKS-ie przejął Dominik Mavra. Jego współpraca z Drago Pasaliciem oraz dwa trafienia za trzy pozwoliły zniwelować straty i do drugiej odsłony zespoły przystępowały z remisem (24:24). Po niespełna czterech minutach goście zdecydowali się wykorzystać przerwę, gdy Marcin Piechowicz zebrał piłkę w ataku i dobił skutecznie z faulem, zapewniając miejscowym prowadzenie (32:29). W szeregach drużyny Anzulovicia nastąpiła chwilowa niemoc i paru graczy spudłowało łatwe próby spod kosza. „Tury” wykorzystały moment i po pięciu punktach z rzędu Daniela Dillona zmieniły wynik (38:34). Jednak MKS pobudzony zrywem rywala, skutecznie odpowiedział i pierwszą połowę kończył z remisem (41:41), tracąc ostatnie punkty po akcji 2+1 Dylewicza.
Początek drugiej połowy był wyrównanym widowiskiem. Granicę 50 punktów złamał jako pierwszy Broadus, trafiając z wyskoku i zapisując na swoje konto kolejne dwa oczka (51:49). Drużyny zostawiały bardzo wiele energii po bronionej stronie, ale straty lepiej wykorzystywała ekipa z Dąbrowy, prowadząc 16:6 w tym elemencie gry. Mimo to na cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty, trener Anzulović skorzystał z przerwy, aby zwrócić swoim graczom uwagę na popełniane błędy. Po trzeciej celnej trójce Mavry gospodarze zbudowali trzypunktową przewagę. Szybko odpowiedział Jakub Karolak z Turowa, również trafiając z dystansu (58:58). Rywale szli łeb w łeb!
Finałową odsłonę MKS rozpoczął od trafienia Broadusa i prowadzenie zespołu urosło do czterech punktów (64:60). Intensywność rywalizacji wyraźnie pobudziła kibiców, którzy coraz głośniej wspierali miejscowych. Atmosfera rozgrzała emoje do tego stopnia, że trener Anzulović został przez sędziów ukarany dwoma przewinieniami technicznymi i musiał opuścić ławkę. Po dwóch rzutach wolnych gracze ze Zgorzelca odzyskali przewagę (70:69). Ta na pięć minut przed końcem starcia urosła do czterech oczek (77:73), które jednak odrobił Broadus, trafiając dwa wolne i rzut spod kosza.
Dynamiczny wsad Drago Pasalića mógł być dla MKS-u zastrzykiem potrzebnej energii, ale przez problemy z faulami gospodarze cały czas tracili ważne punkty z linii rzutów wolnych. Dwie minuty do końca i strata sześciu oczek graczy prowadzonych przez Wojciecha Wieczorka. Kolejne pudła dąbrowian w końcu się zemściły, gdy Archibeque zakończył rywalizację trafieniem spod obręczy (86:78). Piąta porażka z rzędu MKS-u Dąbrowa Górnicza stała się faktem.
Michał Kajzerek
MKS Dąbrowa Górnicza – PGE Turów Zgorzelec 85:92 (24:24, 17:17, 21:19, 23:32)
MKS: Broadus 23, Pasalić 16, Mavra 16, Williams 10, Piechowicz 7, Pamuła 6, Dziemba 5, Zmarlak 2.
PGE Turów: Tatum 22, Dillon 17, Karolak 16, Dylewicz 12, Archibeque 10, Novak 8, Kostrzewski 4, Gospodarek 3, Krestinin 0, Marek 0, Szymański 0.