Vital Heynen dla Polski-sport.pl: „Mam jeden problem – jestem za bardzo pozytywnie nastawiony”

21 maj 2019, 09:05

Vital Heynen po świetnym triumfie na rozpoczęcie pracy z Polakami zaczyna swój drugi sezon z Biało-Czerwonymi. Niedługo po rozpoczęciu zgrupowania naszej redaktorce opowiedział między innymi o podejściu do prowadzenia kadry i o tym, dlaczego  Mateusz Malinowski nie otrzymał powołania

Aleksandra Kabała: Witamy ponownie w Spale!

Vital Heynen: (śmiech) Jestem tu częściej niż ty, to ja powinienem witać ciebie, to jest mój dom (śmiech).

A.K.:  Jak wasze nastroje przed sezonem?

V.H.: Jesteśmy to dopiero dwa dni i atmosfera jest za dobra. Mam nadzieję, że moi zawodnicy mówią to samo (śmiech). Chłopaki są szczęśliwi, że mogą być w reprezentacji, trenuje im się świetnie.  Widzę na ich twarzach mnóstwo uśmiechów, są śmiechy, zabawa. Mam dobre przeczucie. Mówiłem im już po poprzednim treningu, że mam jeden problem – że jestem za bardzo pozytywnie nastawiony, że idzie nam za dobrze. To się prawdopodobnie kiedyś zmieni, ale na te chwilę fajnie jest być z powrotem razem.

A.K.: Zeszły sezon zacząłeś od wspinaczki z naszą drużyną na Rysy i wszyscy wiemy jak to się skończyło – złotym medalem mistrzostw świata. Czy możemy spodziewać się powtórki i w tym roku?

V.H.: (śmiech) Może, może… Ale to będzie trudne, nie macie może wyższej góry w Polsce?

A.K.: Niestety nie. Może trzeba będzie poszukać po słowackiej stronie Tatr.

V.H.: Może będziemy musieli pojechać go Gdańska i przepłynąć gdzieś morzem (śmiech). To nie jest tak, że planuję takie rzeczy. Lubię chodzić po górach i jeżeli podjedziemy do Zakopanego to na pewno gdzieś się wybiorę. Wtedy to był bardziej przypadek, nie wiedziałem, że tak wyjdzie i zupełnie tego nie planowałem. Poszedłem góry i dzień później Michał Kubiak powiedział: „hej, Vital jeżeli Ty poszedłeś to my też chcemy”, więc zacząłem zbierać chętnych. W tym roku pewnie też wydarzy się wiele rzeczy. Nie zaprzątam sobie tym głowy. Skupiam się na tym, żeby stworzyć drużynę. Czasami zespołowi trzeba dbać przestrzeń żeby mógł się poznać, rozwinąć. Dopiero wtedy lepiej zrozumieją jak razem pracować. Chłopaki często spotykają się w czasie wolnym, jedzą razem posiłki i to jest dla nich dobre.

A.K.: Ferdinando De Giorgi miał dosyć surowe podejście, przykładowo, zakazywał używania telefonów podczas posiłków, twoje jest chyba kompletnie inne, prawda?

V.H.: Staram się nie wtrącać w to co robią. Interesuje mnie czy stawiają się na czas na treningi, czy się wysypiają. O resztę proszę Michała Kubiaka, żeby to on ustalał jakieś reguły. Jeżeli zdarzyłaby się taka sytuacja i widziałbym, że każdy siedzi w nosie z telefonem, to poprosiłbym o rozmowę. Jak na razie nie widzę żadnego problemu z komunikacją między chłopakami.

A.K.: Czyli nie jesteś jak ojciec, który nad wszystkim czuwa i ustala twarde zasady?

V.H.: Pomysł na takie, a nie inne prowadzenie zespołu wziąłem z własnych relacji z dziećmi. Kiedy moje córki miały 16 lat powiedziałem im: „jesteście dorosłe, żyjcie swoim życiem, ale musicie wiedzieć, że jeżeli pojawi się jakiś problem – jestem tu, żeby wam pomóc. Jestem tu, żeby pomóc, a nie mówić wam co musicie zrobić”.  To samo stosuję z moimi zawodnikami. Jestem po to, żeby im pomóc i oczywiście zwrócę uwagę jeżeli robią coś źle, ale nie mam zamiaru ich kontrolować. Jeżeli któryś z nich, przykładowo, cały czas korzysta z telefonu i nie ma kontaktu ze swoimi kolegami, wtedy powiem mu: „uważaj, potrzebujesz przyjaciół. Jeżeli nie zakolegujesz się z nikim, nie należysz do drużyny”. Ludzie czasami tego nie rozumieją, Jeżeli starasz się czegoś zakazać, to oni nadal będą to robić. Muszą zrozumieć dlaczego jest tak, a nie inaczej. Dlatego też jestem o wiele bardziej zapracowany, niż to się wydaje. Musimy stworzyć drużynę, grupę dobrych kolegów. Chłopaki spisują się świetnie. Na ten moment jestem ogromnie zadowolony z tego jak to wygląda.

A.K.: Mamy bardzo silną drużynę, nie tylko fizycznie, ale też i mentalnie, drużynę mistrzów świata. W tym roku dołączy do niej dużo nowych twarzy, będzie im się ciężko wpasować?

V.H.: Nie sądzę, to przychodzi bardzo automatycznie. Oczywiście muszą się jakoś zaadaptować ale z dnia na dzień jest im coraz lepiej w drużynie. Ja nie robię w tym kierunku nic specjalnego.

A.K.: Nie chciałabym wchodzić w tę sprawę Wilfredo Leona, albo dlaczego Mateusz Malinowski nie został powołany…

V.H.: Ale dlaczego? Nie mam problemu z tymi tematami, a nawet bardzo chętnie o nich porozmawiam. Jeżeli chodzi o sprawę powołań do kadry, to już w styczniu zacząłem rozmawiać z Michałem Kubiakiem. O tym nie decydują ostatnie dwa mecze zawodnika. Szczerze, i o tym sam powiedziałem Malinowskiemu, w okresie od stycznia do marca nie grał dobrze i nawet nie rozważałem powołania go. Jeżeli w tamtym okresie pokazał by się z lepszej strony, to kto wie… Nie chcę być tym, który skreśla kogoś z listy tylko dlatego, że ktoś inny grał lepiej przez ostatnie dwa tygodnie. Powiedziałem mu też, że w następnym roku, jeżeli od początku będzie grał dobrze, to będę go obserwował.

A.K.: Tak wiec ma cały rok, żeby udowodnić swoją wartość.

V.H.: Dokładnie! Jeżeli udowadniasz jedynie ostatnim miesiącem no to szkoda, trochę już na to za późno (śmiech). Chcę żeby moi zawodnicy mieli pomysł na cały sezon i dlatego każdy z nich był już w odpowiedniej formie w połowie marca. Wspomniałaś jeszcze kogoś prawda?

A.K.: Tak, Wilfredo Leona. Powtarza się, że będzie musiał walczyć o swoje miejsce w reprezentacji jak każdy inny…

V.H.: Bądźmy szczerzy, to dobry zawodnik. Jeżeli przyjedzie do Spały i nic nie będzie robił, to nie wykorzystam go. Jeżeli będzie grał na tym poziomie, na którym potrafi, to jasne jest, że należy do drużyny. To tyle.

A.K.: Powoli zbliża się Liga Narodów. Słyszeć można było pewne plotki, że trenerzy innych reprezentacji będą chcieli zagrać takim samym stylem jak ty rok temu, czyli mocno rotując składem.

V.H.: (śmiech) Interesujące, prawda? Jestem z tego dumny, mogę się zaśmiać – ha ha, miałem rację! Dużo drużyn kopiuje nasz styl z zeszłego roku, gdy wszyscy zastanawiali się co ja wyprawiam. Potem dopiero można było zobaczyć, ze graliśmy pięć tygodni bez kontuzji, doszliśmy do finałów. Co prawda tam przegraliśmy, ale zdobyliśmy mistrzostwo świata – przeciwko Brazylii, gdzie brakowało Mauricio (Maurício Borges Silva – przyp. red.), kontuzjowanego na finałach Ligi Narodów, przeciwko USA, gdzie brakowało Thomasa Jaeschke, kontuzjowanego podczas meczów Ligi Narodów w Stanach. My nie stworzyliśmy sobie takich przeszkód, bo mieliśmy wszystkich zawodników zdrowych w drodze po mistrzostwo. To był bardzo ważny punkt.

A.K.: To dobra taktyka, szczególnie w latach gdy Liga Narodów nie jest najważniejszym turniejem.

V.H.: A czy była ważniejsza w zeszłym roku? Czy za rok ważniejsza będzie Liga Narodów czy igrzyska? (śmiech) No właśnie! To jest to o czym zawsze mówię. Ludzie muszą zrozumieć, że nie możesz skupiać się na wszystkim, bo wtedy skupiasz się na niewłaściwych rzeczach. My skupiliśmy się na właściwej i zrobiliśmy świetną robotę. Według mnie w zeszłych latach to właśnie ściągało nas na dół – presja, żeby za każdym razem być najlepszym. Jeżeli chcesz zawsze być najlepszy, to wtedy tracisz momenty, których nie chcesz stracić.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA