Po dzisiejszym sparingu drużyny Panthers Wrocław możemy śmiało stwierdzić, że przygotowania do zbliżającego się nowego sezonu Topligi przebiegły dla nich zgodnie z planem. W prestiżowym pojedynku wrocławianie pokonali mistrzów Szwajcarii, ekipę Calanda Broncos 35:27.
Dzisiejszy pojedynek mogło niestety z trybun oglądać zaledwie 400 widzów. Jest to spowodowane faktem, iż Panthers cały tegoroczny sezon muszą rozegrać poza swoim “domowym” obiektem. Stadion Olimpijski jest bowiem w przebudowie z w związku z przyszłoroczną wielką sportową imprezą – The World Games. Wrocławscy kibice potyczki wicemistrzów Polski w tym sezonie Topligi będą zatem oglądać na stadionie “Oławka”, gdzie zorganizowano również i dzisiejsze starcie towarzyskie.
Rywal był wymagający, bo należy nadmienić, że Broncos to nie tylko aktualni mistrzowie kraju, ale także mistrzowie Europy z 2012 roku. Polska drużyna nie miała jednak problemów z pokonaniem tak utytułowanego rywala.
Prognozą sukcesu był fakt, iż to “Pantery” objęły jako pierwsze prowadzenie. Przyłożenie zanotował Konrad Starczewski, a chwilę później celnie kopnął Dawid Pańczyszyn i było 7:0. Goście ze Szwajcarii nie dawali jednak za wygraną i jeszcze w pierwszej kwarcie doprowadzili do remisu.
Druga kwarta rozpoczęła się ponownie pod dyktando Panthers, którzy po raz drugi dzisiejszego popołudnia wyszli na prowadzenie. Tym razem touchdown zanotował pozyskany tej zimy Rickey Stevens. W tej samej części gry błysnął także drugi z nowych amerykańskich nabytków wicemistrzów Polski – EJ White. Po obu tych przyłożeniach bezbłędnie podwyższał Pańczyszyn, więc do przerwy wynik brzmiał 21:7.
Trzecią kwartę lepiej rozpoczęli przyjezdni, dość szybko notując drugie w dzisiejszym pojedynku przyłożenie. Nie udało im się jednak podwyższyć i rezultat wówczas brzmiał 21:13. Znakomicie na ten cios odpowiedzieli wrocławianie – sześć puntów zdobył Adam Góralski, a Pańczyszyn ponownie nie zawiódł umieszczając piłkę między słupkami – 28:13.
W drugiej połowie gra była bardziej wyrównana, a momentami to goście przejmowali inicjatywę, czego efektem było przyłożenie w końcówce trzeciej kwarty. Broncos musieli gonić wynik, dlatego postanowili zaryzykować. Podwyższenie za dwa punkty przyniosło skutek, więc na tablicy wynik zmienił się na 28:21 i Szwajcarzy byli już tylko o jedną udaną akcję od odrobienia strat.
Na ostatnią kwartę w miejsce White’a na pozycję rozgrywającego pojawił się Bartosz Dziedzic, ale to Broncos ponownie zapunktowali. Udało im się zdobyć przyłożenie, co dało rezultat 28:27. Gdyby podwyższenie było udane, cała zdobywana przez większość meczu przewaga Panthers, nie miałaby już znaczenia. Polakom sprzyjało jednak szczęście, a gościom nie udało się już zdobyć żadnego punktu. Dokonali tego natomiast gospodarze, a dokładnie Mikołaj Cieśla i po celnym podwyższeniu mieliśmy 35:27. Taki stan utrzymał się już do końcowego gwizdka i to nasi zawodnicy mogli unieść ręce w geście triumfu.
Dzisiejsza wygrana jest dobrym prognostykiem szczególnie przed meczami Panthers w Pucharze Europy, bowiem to oni będą reprezentować Polskę w futbolowym odpowiedniku piłkarskiej Ligi Mistrzów. Zmagania w IFAF Europe Champions League rozpoczną się pod koniec kwietnia. Panthers w fazie grupowej trafili na duńskie Triangle Razorbacks i czeskie Prague Lions.
Topliga sezon rozpoczyna natomiast już 2 kwietnia. Wrocławianie na początek zagrają w Szczecinie, mierząc się z tamtejszą Husarią.