Wojciech Grzyb, środkowy LOTOSU Trefla Gdańsk, w krótkiej rozmowie po meczu o brązowy medal PlusLigi podsumowuje dla nas miniony sezon i przegraną przez zespół z Pomorza walkę o podium krajowych rozgrywek.
Agata Wasielewska: Mówi się, że czwarte miejsce to dla sportowca miejsce najgorsze, ale chyba sezon nie jest tak do końca nieudany, prawda?
Wojciech Grzyb: No tak, czwarte miejsce, ale jeśli się popatrzy, jakie drużyny są wyżej, to na pewno nie możemy narzekać. Natomiast sama końcówka, ta walka o brązowy medal… To pozostawia duży niedosyt, bo w ogóle nie postawiliśmy się bełchatowianom.
A.W.: Jak Pan myśli, gdzie leżał główny problem? Czy to już było psychiczne wyczerpanie intensywnym sezonem, czy zmęczenie raczej fizyczne w połączeniu z kontuzjami, które dopadły zespół?
W.G.:Przede wszystkim myślę, że jednak dobra postawa bełchatowian. My zagraliśmy troszkę słabiej, ale to raczej oni zrobili dużą różnicę. Wiadomo, na przestrzeni sezonu mieliśmy różne przygody, do tego wiele wyjazdów związanych z Ligą Mistrzów…
A.W.: Debiut w Lidze Mistrzów można jednak uznać za udany?
W.G.: Udany, aczkolwiek na pewno ta duża liczba wyjazdów spowodowała, że pouciekały nam niektóre mecze w naszej lidze krajowej i jako drużyna, która wcześniej miała szansę na grę w finale, musieliśmy uważać na to, żeby zostać w ogóle w tej czwórce.
A.W.: Nie podciął trochę skrzydeł ten mecz z Zenitem Kazań? Bo to mniej więcej od tamtego momentu zaczęły się Wasze problemy w PlusLidze…
W.G.: Sam mecz jako wydarzenie sportowe raczej nic nie zmienił, ale cała ta przygoda z wyjazdami po Europie, w tym do Kazania, już na pewno tak – to zmęczenie zostawiło po sobie jakieś ślady.
A.W.: Cóż… W przyszłym sezonie w Gdańsku Ligi Mistrzów nie zobaczymy. Może właśnie plusem tej sytuacji będzie więcej czasu na odpoczynek i spokojne treningi?
W.G.: Tak, na pewno. Widać to chociażby po Kędzierzynie, który nigdzie nie jeździł na żadne europejskie rozgrywki i miał dużo czasu na przygotowania, które na pewno procentowały w kolejnych meczach.