Powoli zaczynamy odliczać dni do rozpoczęcia nowego sezonu PlusLigi, a zespoły już dawno rozpoczęły przygotowania. Po jednym z treningów ONICO Warszawa nowy przyjmujący stołecznego klubu, Wojciech Włodarczyk, znalazł chwilę, by porozmawiać z naszą redaktorką.
Aleksandra Kabała: Po siedmiu latach powracasz do Warszawy. Jak mógłbyś ocenić siebie jako zawodnika po tym okresie, który spędziłeś poza stolicą.
Wojciech Włodarczyk: Myślę, że nie ma co porównywać Wojtka sprzed siedmiu lat do Wojtka z czasów obecnych. To są dwie inne osoby, przede wszystkim, że nastąpiła zmiana pozycji (Wojciech Włodarczyk grał w ówczesnej Politechnice w latach 2009-2010 jako rozgrywający – przyp. red.). Znam halę, znam ludzi pracujących w klubie, ale byłem tutaj w innej roli. Były postawione wobec mnie mniejsze oczekiwania. Nie mówię, że teraz są ogromne, ale jestem w stanie im sprostać. Wtedy chyba nie do końca podołałem. Po tych siedmiu latach wszystko się pozmieniało i będę w stanie to „dźwignąć”.
A.K.: Kilkoro zawodników ONICO trenuje obecnie z kadrami narodowymi (na przykład rozgrywający Jan Firlej i Antoine Brizard, czy atakujący Sharone Vernon Evans – przyp. red.), pierwszy trener, Stephane Antiga, również jest nieobecny. Jak wam się pracuje w takim „okrojonym” składzie?
W.W.: Może niektórzy myślą, że to jest łatwiejsze, spokojniejsze trenowanie, a jest wręcz przeciwnie. Bez względu na to ilu nas jest, czy byśmy trenowali we dwójkę, czy w piętnastkę, to każdy daje z siebie sto procent. Przyznam szczerze, że te treningi naprawdę są wyczerpujące. Nie przypominam sobie w którym klubie do tej pory pracowałem po trzy godziny i piętnaście minut, a w Warszawie zdarza się to bardzo często. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w mniejszej grupie i ci kadrowicze będą do nas dojeżdżać co jakiś czas. No właśnie, powstaje pytanie czy to dobrze, czy źle? Mamy na tyle dobrych zawodników, że są w kadrach swoich krajów, więc chyba jest to na plus. Nie pamiętam kiedy ostatnio taka sytuacja była tutaj, w drużynie z Warszawy.
A.K.: No właśnie, ten skład zapowiada się bardzo obiecująco. Czy myślisz, że klub osiągnie więcej niż w poprzednim sezonie?
W.W.: Jakby zapytać każdego z nas – tych, co zostali w klubie czy byli zadowoleni z osiągniętego miejsca, czy tych, którzy przyszli, czy chcą zająć zająć wyższą lokatę, to każdy odpowie to samo. Po to ta drużyna została stworzona, zostali ściągnięci tacy ludzie, żeby osiągnąć wynik bardziej zadowalający niż sezon temu. Nakład finansowy na pewno też jest troszkę większy, więc oczekiwania również pójdą w górę. Tak jak powiedziałem, na dzień dzisiejszy każdy z nas będzie chciał potwierdzić to, że przyszedł tu grać o medale. Nie bójmy się tego mówić. Oczywiście zweryfikuje nas liga. Może okazać się, że kilku zawodników wystrzeli w innych drużynach. Tak jak Jastrzębie w zeszłym sezonie. Nikt się nie spodziewał tego, że będą tak dobrze grali. Może być parę zaskoczeń. Jest na tyle dużo rotacji w drużynach, dużo nowych zawodników pojawia się w lidze, że zawsze jest taka nutka niewiadomej.
A.K.: Czyli Warszawa po Mistrza Polski?
W.W.: Myślę, że nie będziemy startować z takim hasłem, ale „Warszawa po medal”…
A.K.: Zaczynają się Mistrzostwa Europy. Kogo byś obstawił na podium tego turnieju?
W.W.: Szczerze powiedziawszy nie zastanawiałem się i myślę, że wszystko wyjdzie „w praniu”. Wiadomo, że jest jeden faworyt, którym jest reprezentacja Francji. W chwili obecnej reszta drużyn jest na tak wyrównanym poziomie, że ciężko jest strzelać kto to może wygrać. Już nie ma słabych przeciwników. Na zeszłych mistrzostwach okazało się, że wystrzeliła Słowenia, po której nikt się tego nie spodziewał. Poziom jest bardzo wyrównany i siatkówka jest tak ogólnodostępna na całym świecie i tylu ludzi w nią gra, że w dwu i pół milionowej Słowenii znalazła się dwunastka, która ograła Polaków. Oby jak najmniej takich niespodzianek, jeżeli chodzi o polską drużynę (śmiech).
A.K.: Dziękuję za rozmowę.
W.W.: Dziękuję.