Wojownik z krwi i kości – Sylwetka Andrzeja Fonfary w plebiscycie polski-sport

20 gru 2015, 13:02

Kolejnym sportowcem, który został nominowany w plebiscycie polski-sport na najlepszego polskiego sportowca roku 2015 jest bokser Andrzej Fonfara(28-3). “Półciężki” z Radomia odbył w tym roku dwie walki, które odbiły się szerokim echem w bokserskich kuluarach. Na kolejnego fightera w naszym plebiscycie możecie głosować TUTAJ.

Przebieg kariery
Andrzej Fonfara urodził się 4 listopada 1987 roku w Radomiu. Pierwszą zawodową walkę stoczył 3 czerwca 2006 roku w Ostrołęce. Jego rywalem był Słowak Miroslaw Kubik. Polak okazał się lepszy wygrywając na punkty 39:39, 40:37 i 40:36. Pierwszy sukces osiągnął po następnych czterech latach, kiedy to po pokonaniu Rogera Cantrelli zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata organizacji WBC Youth w wadze półciężkiej. Rok później zyskał kolejny, wakujący pas WBO NABO, po znokautowaniu w 7. rundzie Anthony’ego Russella.

16 marca 2012 roku wywalczył pas zawodowego mistrza Stanów Zjednoczonych federacji IBO pokonując przez techniczny nokaut w 3. rundzie Byrona Mitchella. Kolejny sukces odniósł kilka miesięcy później, kiedy to w walce z Tommym Karpencym(wygrana przez techniczny nokaut w 7. rundzie) zdobył tytuł mistrza świata federacji IBO. Warto przypomnieć, że od 2. rundy polski wojownik walczył ze złamaną ręką.

Przez następne półtora roku Fonfara stoczył dwie walki. Zarówno z Gabrielem Campillo, jak i z Samuelem Millerem wygrał przed czasem. Taką postawą Polak zasłużył na walkę o pas mistrza świata federacji WBC kategorii półciężkiej. Niestety, 24 maja 2014 roku praworęczny bokser przegrał jednogłośnie na punkty(110:115, 110:115, 109:116) z Kanadyjczykiem Adonisem Stevensonem. Do końca roku 2014 stoczył jeszcze jedną walkę, z Francuzem Doudou Ngumbu, pokonując go na punkty(97:93, 98:92, 97:93).

Rok 2015
W bieżącym roku zawodnik mierzący 189 cm stoczył dwie walki. Jednak nie jakiejś tam, przeciętne dla bezstronnego widza pojedynki, tylko boje niczym na wojnie, na śmierć i życie. Pierwszy, z Julio Césarem Chávezem Jr., odbył się 18 kwietnia w Carson(Kalifornia) na stadionie StuHub Center, a stawką był międzynarodowy pas WBC International.

“Polski Książę” od początku walki był aktywniejszy od Meksykanina. Dobrze trzymał go na dystans, jednak nie był w stanie posłać syna legendy meksykańskiego boksu na deski. Do 9. rundy. W niej kapitalnie trafił lewym sierpem. Gdyby nie powolne liczenie sędziego walka już wtedy zostałaby przerwana. Jednak Chávez zdążył się podnieść, a Polakowi zabrakło czasu na rozprawienie się z rywalem jeszcze w tej rundzie. Do 10. starcia 29-latek z Culiacán jednak nie wyszedł. Zwyczajnie się poddał. Poczuł, że z tak dysponowanym bokserem z Radomia nie ma szans, oznajmił, że nie chce dalej walczyć i było po walce. Pierwszy raz przegrał przed czasem. A Polak mógł cieszyć się z pasa.

W mediach zrobiło się bardzo głośno o genialnym Fonfarze, który sprawił wielką niespodziankę. Jednak czy to na pewno była taka niespodzianka? Meksykanin był bardzo słabo przygotowany do walki, zlekceważył swojego rywala, który przygotowywał się tak, jakby miał walczyć ostatni raz w życiu. Największy na świecie portal bokserki boxingscene.com uznał nawet rezultat tego pojedynku za największą sensację półrocza w świecie bokserskim.

Druga tegoroczna walka 28-latka odbyła się 16 października w UIC Pavilion w Chicago. Rywalem był rówieśnik, Nathan Cleverly. Bilans byłego mistrza świata organizacji WBO wynosił 29 zwycięstw(15 przed czasem) i 2 porażki. Zgromadzeni w hali sympatycy boksu kibicowali naszemu fighterowi. Gdy do ringu wchodził Walijczyk można było usłyszeć jedynie gwizdy.

I od początku emocje z trybun przeniosły się do ringu. Od pierwszych minut walki obaj bokserzy uderzali z siłą Mariusza Pudzianowskiego i szybkością karabinu maszynowego. Nie było żadnych kalkulacji. W kolejnych rundach było podobnie. Zawodnicy nie patrzyli na finezję, grację i technikę. Liczył się cel: znokautowanie rywala. Niesłychanie wyrównany pojedynek, w którym sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Raz lepszy był Polak, raz Walijczyk. I tak było do końca walki. Ani jeden, ani drugi nie zamierzał nawet na chwilę odpocząć. Dynamika tego pojedynku zadziwiała chyba wszystkich oglądających. No bo jak to możliwe, żeby przez 36 minut uderzać z tą samą szybkością, siłą i precyzją?

No i najważniejsze, werdykt. Sędziowie punktowali jednogłośnie: 115:113, 116:112 i 116:112 dla…Andrzeja Fonfary, który w genialnym stylu obronił pas WBC International w kategorii półciężkiej. Jednak Cleverly nie miał się czego wstydzić, ponieważ również walczył niczym masochista, każda kropla krwi, każda opuchlizna na twarzy go napędzała.

Wręcz niesamowite były statystyki tego pojedynku. Łącznie wyprowadzono…2524 ciosów(pierwszy rekord). Do celu doszło 936 z nich(drugi rekord). Tzw. “mocne ciosy”-705(trzeci rekord). Jak te liczby wyglądały w przypadku Polaka? Kolejno: 1413-474-395. Nic dziwnego, że wielu ekspertów opisywało tę walkę jako “Pojedynek roku” czy “Walka gladiatorów”. Kto nie oglądał na żywo niech obejrzy powtórkę. Obowiązkowo.

Podsumowując. Dwie tegoroczne fantastyczne walki to nie musi być wszystko na co stać Fonfarę. Bardzo możliwy jest rewanż ze Stevensonem, a w nim, jeżeli tylko odda całe swoje serce w przygotowania i samą walkę, nie będzie bez szans. Oddając głos TUTAJ w plebiscycie na najlepszego polskiego sportowca roku docenią państwo jego heroiczną postawę. Wielki bokser, wielki charakter, z Radomia.

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA