Pierwszy dzień rywalizacji grupowej podczas warszawskiej odsłony World Tour Polacy mogą zaliczyć do udanych. Wszystkie pary męskie wywalczyły awans do dalszej fazy turnieju i będą walczyć w niej od I rundy. W podobnej sytuacji znajdują się Kinga Kołosińska i Katarzyna Kociołek. W najgorszym położeniu znajdują się Jagoda Gruszczyńska i Aleksandra Gromadowska, które będą musiały dopiero wywalczyć ten awans w piątkowy poranek.
Turniej kobiet:
Maria Antonelli/Carol BRA – Gruszczyńska/Gromadowska POL 2:0 (21:17, 21:11)
Turniej w Warszawie nie rozpoczął się najlepiej dla naszych reprezentantek. Już „na otwarcie” musiały pogodzić się z porażką 0:2. Pomimo niekorzystnego wyniku nie można odmówić Biało-Czerwonym walki. W pierwszym secie udało im się nawiązać wyrównaną walkę, chociaż ostatecznie padł on łupem Brazylijek. Kolejny set bł za to całkowitym popisem siły przyjezdnych. Porażka w pierwszym spotkaniu sprawiła, że Jagoda Gruszczyńska i Aleksandra Gromadowska w piątek rano będą musiały powalczyć o awans z grupy i pozostanie w turnieju.
Kołosińska/Kociołek POL – Broder/Pischke CAN 2:0 (21:13, 21:12)
Kolejny mecz Biało-Czerwony zdecydowanie przebiegł po ich myśli. Kinga Kołosińska i Katarzyna Kociołek pokonały duet z Kanady z dużą pewnością. Polki od pierwszego gwizdka udowodniły, że nie bez przyczyny są faworytkami tego spotkania. Mogły grać spokojnie, swoim tempem, sukcesywnie powiększając przewagę nad rywalkami. Dzięki zwycięstwu nasz duet ma zapewniony awans do fazy pucharowej, a w spotkaniu popołudniowym pozostało zawalczyć im o miejsce w grupie.
Kołosińska/Kociołek POL – Liliana/Elsa ESP 1:2 (17:21, 21:11, 13:15)
Drugi mecz tego dnia dla duetu Kołosińska/Kociołek był o wiele bardziej wymagający. Zacięta walka doprowadziła do tego, że pojedynek zakończył się dopiero w tie-break’u. Niestety, naszym reprezentantkom w końcówce decydującej odsłony zabrakło odrobiny szczęścia. Ze zwycięstwa mogły cieszyć się rywalki. Pomimo przegranej Kinga Kołosińska i Katarzyna Kociołek awansowały do kolejnej fazy turnieju, jednak zmagania będą musiały zaczynać od I rundy. Duet z Hiszpanii zaś bezpośrednio w II rundzie.
Turniej mężczyzn:
Brouwer/Meeuwsen (NED) – Kujawiak/Rudol (POL) 2:0 (21:18, 21:19)
Również turniej mężczyzn zaliczyliśmy od falstartu Polaków. Gra od pierwszych minut była niezwykle wyrównana, jednak o krok lepsi zawsze okazywali się Holendrzy. Nasi zawodnicy dzielnie dotrzymywali im kroku, jednak końcówki zdecydowanie należały do przyjezdnych. Te drobne różnice sprawiły, że ze zwycięstwa mógł się cieszyć duet Brouwer/Meeuwsen.
Fijałek/Bryl (POL) – Virgen/Ontiveros (MEX) 2:1 (20:22, 21:17, 15:10)
Kolejne spotkanie naszych reprezentantów miało szczęśliwszy przebieg. Grzegorz Fijałek i Michał Bryl stanęli naprzeciw pary z Meksyku. Mecz od początku był wyrównany, aż ostatecznie to przyjezdni zaczęli wychodzić na prowadzenie. Biało-Czerwoni zerwali się do walki, jednak w końcówce okazało się, że szczęście sprzyja przeciwnikom. Naszym reprezentantom jednak udało się doprowadzić do tie-break’a, a samą decydującą partię wygrać z pewną, pięciopunktową różnicą.
Varenhorst/Bouter (NED) – Prudel/Szałankiewicz (POL) 0:2 (19:21, 18:21)
Kolejne zwycięstwo dla Biało-Czerwonych „sprezentowali” Mariusz Prudel i Michał Szałankiewicz. Początek spotkania wcale nie wskazywał na taki obrót sprawy. Holendrzy bardzo długo prowadzili i Polakom dopiero w końcówce udało się przejąc kontrolą, a następnie wygrać partię. Podbudowani sukcesem w premierowej odsłonie nasi reprezentanci równie dobrze poradzili sobie w drugim secie. Szybo narzucili rywalom swój rytm gry i nie zwalniali do samego końca meczu. Prudel i Szałankiewicz bez większych problemów wygrali drugą odsłonę, jak i całe spotkanie.
Kantor/Łosiak (POL) – Bercik/Dumek (CZE) 2:0 (21:16, 21:16)
Zwycięska passa naszych reprezentantów trwała w najlepsze. Polacy zaczęli spotkanie nieco ospale, pozwalając Czechom na zdobycie przewagi, jednak w odpowiednim momencie ruszyli do walki i całkowicie pozbawili przeciwników argumentów. Druga odsłona również przebiegała całkowicie po myśli Kantora i Łosiaka. Polacy bez przerwy kontrolowali sytuację na boisku i nie pozwalali Czechom na swobodną grę. Obydwie partie zakończyły się wynikiem 21:16 dla naszych reprezentantów.
Victor Felipe/Evandro (BRA) – Fijałek/Bryl (POL) 2:1 (18:21, 21:16, 15:12)
W spotkaniu decydującym o pierwszym miejscu w tabeli Fijałek i Prudel nie mieli łatwej przerwy, bo trafili na świetnie spisujący się w tym sezonie duet z Brazylii – Victor Felipe i Evandro. Przyjezdni nie zaczęli tego spotkania najlepiej, co Biało-Czerwoni chętnie wykorzystali. Niestety, w kolejnej odsłonie rywale poderwali się do walki i udowodnili, że to spotkanie nie będzie łatwą przeprawą. Wynik meczu rozstrzygnął się dopiero w tie-breaku, w którym, niestety, kolejny raz musieliśmy uznać wyższość pary z Brazylii.
Nicolai/Lupo (ITA) – Prudel/Szałankiewicz (POL) 2:1 (21:19, 17:21, 15:13)
Włosi od pierwszego gwizdka udowodnili naszym siatkarzom, że nie będą łatwym przeciwnikiem. Walka o przodowanie w tabeli była zacięta. Polakom udało się dogonić rywali dopiero pod koniec seta, jednak nie przyniosło to zamierzonego efektu. Przyjezdni triumfowali w premierowej odsłonie, jednak z nie tak dużą przewagą. Drug set wyglądał znacznie lepiej. Prudel i Szałankiewicz systematycznie budowali bezpieczny dystans co pozwoliło im ostatecznie triumfować, tym samym doprowadzając do tie-break’a. Ten niestety z powrotem padł łupem Włochów.
Kantor/Łosiak (POL) – Perusic/Schweiner (CZE) 0:2 (17:21, 18:21)
Ostatnie spotkanie tego dnia miało rozegrać się pomiędzy Piotrem Kantorem i Bartoszem Łosiakiem a czeskim duetem Perusic/Schweiner. Polacy niestety nie zaczęli tego meczu najlepiej, już na samym początku pozwalając rywalom na zgromadzenie przewagi. Czesi od razu narzucili swój rytm gry i bardzo ciężko było go przełamać. Gdy tylko Polacy odrobili straty, rywale momentalnie odskakiwali. W samej końcówce spotkania Biało-Czerwoni byli o krok od wyrównania wyniku i być może przełamania, jednak przeciwnicy nie pozwolili im na żaden ruch. Tym samym Fijałek i Prudel przegrali rywalizację o pierwsze miejsce w swojej grupie 0:2.