Wypowiedzi po półfinałach Pucharu Polski w koszykówkę

Aktualizacja: 19 lut 2017, 09:38
18 lut 2017, 23:43

Wiemy już, kto zagra w jutrzejszym finale Pucharu Polski, jednak wróćmy na moment do dzisiejszych emocji związanych z półfinałami, a konkretniej do konferencji prasowych, na których zawodnicy i trenerzy, mieli sporo ciekawego do powiedzenia.

Mathias Fisher – trener Turowa: Gratulacje dla Zielonej Góry, ponieważ bardzo dobry mecz grali. Gratuluję też mojej drużynie, ponieważ świetny mecz dzisiaj grali, walka była do samego końca. Jestem bardzo ciekawy i będę się patrzył na wideo, co się stało w ostatniej sekundzie, dlaczego nie dostaliśmy faulu. Jedna rzecz, która mnie boli, ale to też dlaczego trzeba takie mecze wygrywać, ale trzeba wygrywać z wolnych, a jak ja widzę dzisiaj 61%, czyli 11/18, to mnie właśnie tak bardzo boli, że tak dużo punktów oddaliśmy z rzutów wolnych. Jednak oprócz tego jestem bardzo zadowolony, z tego jak moja drużyna dzisiaj grała i co pokazała.
Byliście dzisiaj wyposażeni w mikrofony w trakcie meczu, czy to wpłynęło jakoś na Pana zachowania, hamował się Pan w tym co mówił, czy myślał Pan o tym?
Nie, nie. W Niemczech też mamy takie mikrofony niekiedy w meczach. Są one w kątach, na górze, może nawet są schowane w podłodze, bo to nigdy nie wiadomo (śmiech). Każdy chce mieć nagranie gdzieś i mówić „aaa, co trener powiedział”, ale to są emocje i to też należy do meczu. Niekiedy trzeba coś powiedzieć, żeby zawodników, czy kogoś innego obudzić, żeby coś się stało. To jest życie trenera i życie drużyny, czyli normalna rzecz. Jednak wracając do pytanie, to nawet nie zwracałem uwagi na ten mikrofon.
Mają Państwo jakiś sposób na Stelmet, bo w święta w lidze było równo i tak samo dzisiaj. Ma Pański zespół coś takiego, że jest w stanie się mu przeciwstawić?
Zielona Góra nie jest za daleko od Zgorzelca i widać, że mamy ciekawą rywalizację i obie drużyny cieszą się bezpośrednimi meczami. Zawodnicy walczą, dzisiaj dobrze poruszaliśmy piłką, mieliśmy dobre czyste pozycje rzutowe i dobrą strategię oraz dyscyplinę i ładnie pokazali, że potrafię to zrobić.
A może coś więcej o tej strategii na Stelmet?
No nie, przecież zobaczymy się w finałach (śmiech). Wydaje mi się, że drużyny się bardzo dobrze znają i potem trzeba tylko małe rzeczy zmieniać. Dzisiaj na przykład, drużyna z Zielonej Góry zmieniła coś i mieli wysokie akcje pick and roll i zawodnik ustawiający zasłony nie szedł tak głęboko, a tylko do linii rzutów osobistych i bardzo szybko szukali podań. W ostatnim meczu, w ostatnim tygodniu tego nie robili. Trener rywali to zmienił w drugiej przerwie, bo widział, że mieliśmy dużo przechwytów, a rywale nie mogli dostarczyć piłki pod kosz. On to zmienił i to była dobra decyzja.
Zanim obejrzy Pan to wideo, to teraz tak na gorąco, czego zabrakło w tych ostatnich sekundach, a może minutach, by wygrać dzisiaj ze Stelmetem?
Tak jak powiedziałem, tych rzutów wolnych. 11/18, czyli 7 punktów straciliśmy. 61% to za mało. Ja chcę mieć w takim meczu 80-90%, bo gdy tyle mamy, a mecze są na styku, to są większe możliwości, by wygrać taki mecz. Muszę dzisiaj powiedzieć mojej drużynie, że 50-70% to jest za mało, bo to są właśnie te punkty, których potrzebujemy na końcu.

David Jackson – rzucający Turowa: Jestem dumny z mojego zespołu oraz trenerów, ponieważ dobrze nas do tego spotkania przygotowali i mieliśmy szansę na wygraną. Walczyliśmy twardo, trzymaliśmy się razem i uważam, że ten turniej jest idealny dla nas, by odnosić kolejne zwycięstwa w sezonie, być pewnymi siebie. Dzisiejszy mecz był wymagający. Trener wspominał o rzutach osobistych i faktycznie, gdybyśmy wykorzystali ich więcej, pod koniec meczu bylibyśmy drużyną zwycięską. Musimy popracować nad tym elementem.

Artur Gronek – trener Stelmetu: Gratuluję moim zawodnikom, ale też sztabowi trenerskiemu, ponieważ spędzili sporo czasu na przygotowanie do tego meczu. Przede wszystkim mecz układał się falami. Cieszę się, że zostaliśmy z zimną głową do końca, że zagraliśmy dobrze w obronie, bo straciliśmy tylko 64 punkty, więc to nie jest zły wynik. Mam nadzieję, że będziemy mogli jutro trafić jakąś trójkę i to nam ułatwi granie, bo przedwczoraj 50 punktów z pomalowanego, dzisiaj 40, to tak naprawdę nas trzyma w grze, a uważam, że mamy jednych z najlepiej rzucających zawodników w tym kraju i chciałbym, żebyśmy się jutro otworzyli. Co do zaangażowania i walki, to myślę, że nie można nikomu nic zarzucić.
Chciałem się spytać o ostatnią akcję, kiedy Denis Ikovlev wchodził i zderzył się z Djurisiciem. Jak z Pana perspektywy to wyglądało?
Wchodził pod kosz, zderzył się z Djurisiciem i już.
Faulu nie było?
A kroki były?
No właśnie, były? Widział Pan?
Nie wiem. Sędziowie są od tego, żeby to ocenić, to jest ich praca. Naszą pracą jest przygotowanie zespołu i prowadzenie meczu, a nie ocenianie sytuacji.
Mieliście dzisiaj mikrofonu w trakcie meczu, czy to jakoś wpływało na Pana, czy hamował się Pan jakoś w wypowiedziach, czy nie miało to znaczenia?
Powiem szczerze, że na śmierć zapomniałem o tym mikrofonie. Mam nadzieję, że nie palnąłem żadnej głupoty. Tak na serio, to zrobiłem jeden błąd, bo nie wyłączyłem go wchodząc do szatni w przerwie, ale Pan Adam Romański powiedział, że wszystko jest ok, że to co było złe to powycinali (śmiech). Cenzura musi być, takie czasy.

Łukasz Koszarek – kapitan Stelmetu: Ten mecz wyglądał tak, jak powinien wyglądać półfinał Pucharu Polski. Dużo walki, dużo fizyczności. Nie był to jakiś bardzo piękny mecz, natomiast walka była i obydwa zespoły bardzo chciały wygrać, więc myślę, że to była naprawdę fajna promocja. Tak jak powiedział trener, graliśmy falami, nie mogliśmy przełamać Turowa. Mieliśmy parę punktów przewagi, ale oni zawsze wracali, więc naprawdę duże gratulacje dla zawodników i trenerów, bo mieli jakieś kłopoty zdrowotne, ale pokazali dzisiaj duże zaangażowanie i dobrą koszykówkę. My natomiast rzeczywiście mamy problemy z rzucaniem za trzy, ale jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy być, teraz finał, a my przyjechaliśmy tu po puchar i najważniejszy mecz gramy jutro.
W końcówce dwa razy spudłował Pan za trzy i widać było irytację na twarzy, a w ostatniej akcji dostał Pan piłkę w swoje ręce i od razu jak błyskawica wjeżdża Pan pod kosz.
Nikt się tego nie spodziewał, prawda? (śmiech) To fakt, paru rzutów nie trafiłem i byłem bardzo zły na siebie, bo mogliśmy odskoczyć i mieć spokojniejszą końcówkę, ale tak jak już gdzieś wcześniej mówiłem. Dopóki trwa mecz staram się rzucać i nie myśleć co zrobiłem źle, bo dopóki piłka w grze, to wszystko może się odwrócić w dobrą stronę. Krył mnie wtedy chyba Denis Ikovlev, podszedł blisko, więc starałem się minąć i udało się trafić i tyle.


Michał Baran – trener Miasta Szkła: Na pewno pierwsze dwie kwarty to bardzo sława postawa w naszym wykonaniu. Pierwszy raz od kiedy pamiętał trafiliśmy tylko 16 punktów do przerwy, co nie wynikało z nadzwyczajnej obrony Anwilu, a po prostu my nie byliśmy mentalnie przygotowani do tego pojedynku. Myślę, że zostawiliśmy ambicje i głowy w autokarze i na pewno niektórzy zawodnicy swoimi myślami byli już w domu, więc ciężko sobie wyobrazić walkę na normalnym poziomie z taką drużyną jak Anwil Włocławek. Jak widać nie jesteśmy jeszcze na tym poziomie przysłowiowych jaj i tego nam dzisiaj zabrakło i do tego trzeba się po prostu przyznać. Druga połowa to trochę lepsza gra, który po części wynikała z rotacji pełnym składem Igora Milicicia, stąd udało się uniknąć wysokiej porażki. Na pewno rozpoczęliśmy ten mecz bardzo nerwowo. Nie dolot Szymona Rducha, strata Dariusza Wyki i niecelny rzut Kareema Maddoxa pokazywały już, że powoli zamykamy się ofensywnie. Cały atak w późniejszych etapach pierwszych kwart dosłownie legł w gruzach i nie mogliśmy skonstruować pojedynczych akcji w ofensywie, co trochę dziwi po naprawdę przyzwoitej postawie w meczu z Treflem. Szkoda, bo wiadomo, że można przegrać nawet 20 punktami, ale prezentując się ciut lepiej niż my w dniu dzisiejszym. Na sam koniec chciałbym pogratulować i podziękować zawodnikom za zajęcie czwartego miejsca w Pucharze Polski. Wciąż jest to duży sukces i między innymi dlatego, że ten sukces osiągnęli nie będę wyciągał konsekwencji po tak słabej postawie, a powinny być one oczywiście wyciągnięte.
W pewnym momencie w II połowie zbliżyliście się do 7 punktów, uwierzyliście, że możecie jeszcze wrócić?
Niespecjalnie. Anwil Włocławek jest na takim poziomie, że takiej straty siedmiopunktowej nie roztrwonią. Co prawda była sytuacja po aucie z linii końcowej, kiedy akcja była rozgrywana między wysokimi graczami, do piłki uwalniali się Leończyk i Sobin, wtedy mogliśmy ich spokojnie sfaulować i postawić na kreskę Sobina, a wiadomo jaką ma skuteczność z linii rzutów wolnych. Wtedy byłaby okazja zmniejszyć to prowadzenie do pięciu punktów i da różnica dawałaby już jakieś światełko w tunelu. Bądźmy jednak uczciwi i szczerzy. Nie zasłużyliśmy na wygranie tego meczu. Anwil był znacznie lepszy i to im należą się gratulacje za wygraną
Będą Państwo szukali nowego gracza za Czerapowicza i na ile zmienia się wasza taktyka?
Oczywiście, że zmienia to naszą taktykę i to diametralnie, bo wokół tego zawodnika budowaliśmy cały system, szczególnie ataku. Oczywiście system obrony pozostanie bez zmian. Drużyna to żywy organizm, jeżeli zabierze mu się serce, to czasami organizm po prostu umiera. My nie będziemy chcieli do tego dopuścić i już jesteśmy w trakcie poszukiwań zastępcy za Chrisa. Wiadomo, że będzie to bardzo ciężkie, natomiast jeśli uda się wypełnić tę dziurę w przynajmniej 50, a może 70%, to wówczas będzie to dobrze wykonana praca, a w zależności jaki to będzie zawodnik i czy w ogóle będzie, ale mam taką nadzieję, będziemy się zastanawiać jak to wszystko ułożyć. Wiadomo jednak, że poznać cały system, poznać drużynę, zgrać się, jest na tym etapie sezonu bardzo ciężkie. Pamiętajmy, że mamy dwa miesiąc do końca sezonu, a zaadoptowanie się z systemem gry w ataku i obronie dla nowego zawodnika, to minimum 3, 4 tygodnie.
Chris był bardzo uniwersalnym graczem, który mógł grać na pozycjach 2, 3, 4. Będziecie szukać gracza na daną pozycję?
Szukamy klasycznej trójki. Chris w moim zespole dopiero pierwszy raz na pozycji numer cztery zagrał w Pucharze Polski, bo inne występy na tej pozycji, to były występy jednostkowe, bo w całym sezonie zagrał na niej około 2 minuty, więc akurat to, że jest zawodnikiem uniwersalnym nie ma żadnego większego znaczenia. Oczywiście pomagał nie tylko w ataku, czy obronie, ale również na desce. Więc te zbiórki, średnio 7, 8 na mecz, też będą bardzo ważnym elementem, żeby mieć zawodnika, który pomoże. Życie idzie dalej, nie mam co płakać nad rozlanym mlekiem, jesteśmy dużymi ludźmi, to jest biznes. My idziemy do przodu, będziemy ciężko pracować i spróbujemy to wszystko na tyle dobrze poukładać, by awansować do play-offów, bo ta drużyny i Ci chłopcy zwyczajnie na to w tym sezonie zasługują.

Chris Czerapowicz – skrzydłowy Miasta Szkła: Zdobycie 16 punktów w pierwszej połowie obniżyło pewność zawodników. Jako zespół zabrakło nam gracza, który wyszedł by z szeregu i pociągnął grę. Liczyliśmy, że ktoś w końcu to zrobili, ale tak się nie działo i czekaliśmy zbyt długo i powrót był już zbyt trudny. W tym meczu nie chodziło o naszą obronę, bo ona nie była zła, tutaj był kłopot z atakiem
Czy to prawda, że to była Twoja ostatnia gra dla Miasta Szkła i czy to prawda, że miałeś już zabukowany bilet do Hiszpanii i lecisz tam zaraz po meczu?
Miałem zarezerwowany bilet, ale zaraz po turnieju, więc moje myśli, były skoncentrowane tylko i wyłącznie na meczu.

Igor Milicić – trener Anwilu: Kolejny dzień, kolejna wygrana. Udało się to osiągnąć już w pierwszej połowie, a potem kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Zgraliśmy z dużą determinacją, świetnie w obronie, zatrzymaliśmy Czerapowicza i Pitę z dystansu przez III kwarty. Niestety chwila rozluźnienia przytrafiła się w IV kwarcie, ale najważniejsza jest wygrana. Bardzo ważne jest też to, że podzieliliśmy minuty i daliśmy odpocząć zawodnikom na tyle na ile mogli, bo grają już drugi dzień pod rząd.
Dużo czasu spędził dzisiaj na parkiecie Rafał Komenda, jak ocenia Pan jego występ. Czy zaplusował tym meczem, czy jego pozycja nie będzie się na razie zmieniać?
Rafał zagrał mniej minut, niż myślałem, że zagra, ale cieszę się, że pokazał determinację i to jest na pewno chłopak, który ma duży potencjał i tylko od niego zależy, czy będzie się rozwijał, tak jak byśmy sobie tego wszyscy życzyli?
Czy oddałby trener to zwycięstwo za wygraną w meczu ligowym w Krośnie?
Co było, to się już nie powtórzy, więc nie ma co dywagować. Jest to na pewno bardzo podobne spotkanie jak w Krośnie, gdzie w pierwszej połowie graliśmy przyzwoitą obronę, niestety w pewnym momencie straciliśmy wtedy energii, a dzisiaj się to na szczęście nie przydarzyło. Były to więc bardzo podobne pojedynki, tylko dzisiaj wytrzymaliśmy cały mecz.

Fiodor Dmitriew – kapitan Anwilu: Myślę, że zrobiliśmy wszystko tak jak planowaliśmy w szatni. Kontrolowaliśmy mecz, kontrolowaliśmy zbiórki, a przez III kwarty kontrolowaliśmy też Czerapowicza.

Na koniec kilka słów od trenera Anwilu w rozmowie z naszym reporterem:

Podobne teksty

Komentarze

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Dodaj komentarz!
Wprowadź imię

Artykuły

Artykuły ze strony www.johnnybet.com

SOCIAL MEDIA